To, że akurat Bydgoszcz jako pierwsza, albo jedna z pierwszych się ,,zbuntowała” było do przewidzenia, za co w głównej mierze odpowiada sam Jarosław Gowin, który zaakceptował zdominowanie władzy w kujawsko-pomorskich strukturach przez toruńską posłankę Iwonę Michałek, obecnie wiceminister. Michałek w Bydgoszczy znana jest głównie z tego, że na każdym możliwym polu stara się blokować inicjatywę utworzenia Uniwersytetu Medycznego, w czym liczyć zawsze mogła na Gowina.
Uniwersytet Medyczny dla bydgoskich struktur Porozumienia był policzkiem, ale w pewnym momencie pewne sprawy poszły o krok dalej. Na skutek wewnętrznych gierek doszło do zmiany szefa struktur w okręgu bydgoskim, którym został radny wojewódzki Adam Banaszak, który na sejmiku nigdy nie dał się poznać jako specjalny obrońca interesu Bydgoszczy, został natomiast wykluczony z Prawa i Sprawiedliwości za zbyt bliską komitywę z marszałkiem Piotrem Całbeckim z PO. Na dodatek małżonka radnego prowadziła toruńskie biuro posłanki Michałek. Można więc mówić wręcz ,,wstawieniu swojego człowieka” przez parlamentarzystkę. Tak to zresztą było odbierane w strukturach okręgu bydgoskiego.
W praktyce bydgoscy działacze, którzy budowali przez lata struktury, przechodząc drogę od Polski XXI, przez Polska Jest Najważniejsza, w końcu wchodząc do Polski Razem, późniejszego Porozumienia - zostali zmarginalizowani, za przyzwoleniem Jarosława Gowina. Stąd też nie ma się specjalnie dziwić temu, że to w Bydgoszczy pojawiły się pierwsze symptomy krytyki ostatnich poczynać lidera.
Ubiegłotygodniowe stanowisko pokazuje też, że Banaszak mimo bycia nominatem, nie ma w okręgu większej siły, skoro niewygodne dla Gowina stanowisko zostało przeforsowane.