Jesteś tutaj: Home

Krajobraz po bitwie – komentarz powyborczy

Napisane przez  Łukasz Religa Opublikowano w Regionalne wtorek, 14 lipiec 2020 22:12

Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie i będzie rządził do 2025 roku – w ten sposób można najprościej podsumować zakończoną batalię wyborczą. Obóz Zjednoczonej Prawicy ze zwycięstwa Dudy zapewne jest zadowolony, ale na tym powody do zadowolenia się kończą – przegrany najmłodszy elektorat, co nie jest dobrym prognostykiem na przyszłość, tak samo jak oparcie tego wcale nie imponującego zwycięstwa na głosujących z Podkarpacia czy Podlasia.

 

PiS w miastach nawet nie podjął walki – nie mam tutaj na myśli, bowiem w miastach kampanie przecież prowadzono, ale okazała się ona bardzo nieskuteczna, co pokazują wyniki.

 

O drugim obozie specjalnie nie ma co się rozpisywać, z uwagi na to, że Rafał Trzaskowski i jego zaplecze jest wielkim przegranym, był blisko ale zwycięzca może być tylko jeden. Porażka tym bardziej bolesna, że patrząc na kampanie jako obserwator dostrzegałem, że była ona dość dobrze przygotowana, często znacznie lepsza od zwycięskiego obozu, stąd też widać, że Trzaskowskiemu naprawdę zależało. Piszę o tym, bowiem niekiedy politycy kandydują ,,bo muszą”, sami specjalnie nie widząc swoich szans na wygraną – tego oczywiście wprost nikt nie powie, ale to można zauważyć. W tym wypadku tak nie było. Trzaskowski przedstawił dość ciekawą diagnozę, iż obóz rządzący cierpi na samozadowolenie. Podkreślam ją, bo jest warta przemyślenia.

 

Sukcesem Trzaskowskiego może być jedynie to, że pokazał, iż Platforma Obywatelska to nadal główna siła opozycyjna, a ta pozycja w przypadku poprzedniej kandydatki obozu zaczęła by zachwiana. Trzaskowski uratował zatem dla PO status quo, tak samo jak dzięki zwycięstwie Dudy status quo utrzymał PiS.

 

Bitwa za nami

Osoba myśląca w kategoriach propańśtwowych i republikańskich powinna ostatnie tygodnie ocenić jednak bardzo negatywnie. Nie mam tutaj na myśli to, że wygrał akurat Andrzej Duda, ale bardziej o upadku kultury politycznej. W ostatnich tygodniach bez ogródek byliśmy świadkami ogromnego partyjniactwa, czego symbolem stały się dwie pseudodebaty. ,,Wojna o prezydenturę” sprawiła, że przekraczano kolejne granice, co sprawiało, że poziom naszego życia publicznego dotykał dnia. Zakładanie siatki na głowy młodych kobiet ze Strajku Klimatycznego, propaganda rodem z Korei Północnej w TVP, ale też pogarda części przegranego elektoratu, wobec elektoratu dzięki któremu prezydent Duda wygrał – to są rzeczy, które się wydarzyły i muszą budzić niesmak. Do dzisiaj czuć emocje nagonki na dziennikarzy mediów komercyjnych, która została rozpętana w czasie kampanii.

 

Nie jestem za tym, aby to wiecznie rozpamiętywać, trzeba wyciągnąć jednak z tego wnioski, aby na przyszłość nie dopuszczać do takiego upadku kultury politycznej. Na pewno cieszą deklaracje polityków obozu rządzącego, że po kampanii trzeba zacząć studzić poziom emocji politycznych, zdaję sobie sprawę, że jest to też pragmatyczne myślenie w interesie formacji, która wygrała, ale jest to też ważne dla przyszłości Polski.

 

Są też pozytywy

Na koniec chciałbym wspomnieć o jeszcze czterech wątkach, już bardziej pozytywnych. Bardzo dobry wynik Szymona Holowni w pierwszej turze, jako kandydata spoza ,,duopolu” pokazuje, że wielu wyborców oczekuje zmiany poziomu kultury politycznej. W wielu głosach na Hołownię można dostrzec wyraz dezaprobaty wobec poziomu debaty jaki narzuca PiS i PO.

 

Pozytywem tej kampanii jest też Krzysztof Bosak, który kampanie opierał w dużej mierze na merytorycznym przekazie, znacznie mniej emocjonalnym, niż to cechowało kampanie środowisk narodowych w przeszłości. Konfederacja zrobiła też po pierwszej turze ruch, który należy docenić, mianowicie zamiast popierać któregoś z kandydatów, dała swoim wyborcom wolną rękę sugerując, że są oni na tyle inteligentni, aby sami zdecydować. Konfederacja potraktowała swoich wyborców podmiotowo, a nie jak to często ma miejsce w kampaniach wyborczych przedmiotowo.

 

O zachowaniu wyborców Bosaka warto również wspomnieć, bowiem od momentu ogłoszenia wyników wyborów pierwszej tury, w sposób ,,średnio inteligentni” portale sympatyzujące z formacją rządzącą oraz inni sympatycy PiS starali się zohydzić im Rafała Trzaskowskiego. Jak wynika z sondażu exit poll prawie połowa wyborców Bosaka poparła Trzaskowskiego, że ta taktyka żerowania na najniższych instynktach się nie sprawdziła. Śmiem stwierdzić, że gdyby zrezygnowano z tej ,,niskolotnej” propagandy, to tak wielu wyborców Bosaka na Trzaskowskiego by nie zagłosowało.

 

Jeszcze kilka lat temu narzekaliśmy, że Polacy nie chcą głosować, nie czują obowiązku obywatelskiego. W niedzielę widzieliśmy kolejki np. w Jastarni oraz przed polskim konsulatem w Splicie w Chorwacji, gdzie głosowano do późnych godzin nocnych, to pokazuje wysoki poziom poczucia obowiązków. W Chorwacji ci wyborcy przebywali przecież w wakacjach, z których poświecili po kilka, a może nawet kilkanaście godzin, tylko po to, aby oddać jeden z ponad 20 mln głosów.

 

Na koniec jeszcze jeden pozytyw – to co nam lokalnie po tych wyborach pozostanie to zwiększenie finansowania dla krajowego programu drogowego, w którym na liście podstawowej znalazł się odcinek Bydgoszcz – Toruń drogi ekspresowej S-10. Jeszcze dwa miesiące temu na tej liście go nie było.