Jesteś tutaj: Home

Enea stawia ultimatum. Po 1 lutego mogą zacząć gasnąć latarnie

Napisane przez  Ł.R. Opublikowano w Bydgoszcz piątek, 15 styczeń 2021 00:13

Dwa tygodnie temu skończyła się umowa pomiędzy miastem Bydgoszcz i spółką Enea na utrzymanie oświetlenia w około 3 tys. punktów, które nie leżą na gruntach miasta, ale np. na terenach spółdzielni mieszkaniowych. Lampy nadal świecą, ale jak informuje spółka, jeżeli do końca stycznia ta sprawa nie będzie uregulowana, to od 1 lutego zacznie się wygaszanie tych latarni.

W listopadzie Miasto Bydgoszcz zawarło z Enea umowę, która kończyła konflikt, który towarzyszył nam w 2020 roku. Na mocy tej umowy ustalono warunki oświetlenia latarni leżących na gruntach należących do miasta do końca 2021 roku oraz tymczasową umowę do końca 2020 roku, obejmującą tereny innych zarządców, w tym wypadku głównie spółdzielni mieszkaniowych.

 

W zaistniałej sytuacji,mając na względzie dobro mieszkańców,Enea Oświetlenie świadomie nie podjęła decyzji o wyłączeniu oświetlenia z dniem 1 stycznia tego roku i zwróciła się niezwłocznie do Prezydenta Bydgoszczy,z propozycją ponownego objęcia przez Miasto umową oświetlenia ulic znajdujących się na terenach bydgoskich spółdzielni mieszkaniowych. Propozycja spółki nie została przyjęta – informuje w komunikacie Enea Oświetlenie.

 

Ratusz, jak pisaliśmy kilka dni temu, stoi na stanowisku, iż zgodnie z interpretacją Regionalnej Izby Obrachunkowej w Gdańsku budżet miasta nie może finansować utrzymania oświetlenia na terenach innych zarządców, bowiem naruszałoby to ustawę o finansach publicznych Stąd też stanowisko prezydenta Bydgoszczy jest w tej sprawie jasne.

 

Jeżeli jednak do 31 stycznia 2021r.nie pojawi się partner zainteresowany zapewnieniem oświetlenia,spółka, ograniczając ponoszenie nieuzasadnionych kosztów, zmuszona będzie z dniem 1 lutego tego roku rozpocząć proces wygaszania ponad trzech tysięcy punktów świetlnych oświetlających ulice znajdujące się na terenach bydgoskich spółdzielni mieszkaniowych – informuje Enea.

 

Spółka poinformowała, że prowadziła w pięcioma bydgoskimi spółdzielniami mieszkaniowymi rozmowy, które nie przyniosły póki co żadnego konkretu.