Pierwszej nocy klientów nie brakowało, lokal był wypełniony właściwie do 50 osób (taki limit wyznaczył właściciel dla zachowania reżimu sanitarnego). Goście nie byli jednak zwykłymi klientami, ale wchodząc zawierali umowę o dzieło na bycie testerami. Jest to pewna sztuczka prawna. Właściciel przyznaje, że na jego decyzję wpływ miały wyroki sądów kwestionujące legalność rządowych obostrzeń (chodzi o to, że sądy utrzymują, iż ograniczenia swobód obywatelskich na mocy Konstytucji mogą wychodzić jedynie z ustawy, a nie z rozporządzenia). Ponadto właściciel tłumaczy, że rząd wprowadzonego zakazu nie rekompensuje w żaden sposób, a pracownicy z czegoś muszą żyć.
Jeszcze przed otwarciem pub odwiedzały kontrole, w piątek pojawili się policjanci, którzy jednak nie podjęli dalej idących działań. W sobotę natomiast przyszli przedstawiciele sanepidu i służby celnej, którzy powołując się na artykuł 27 ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, z uwagi na ich zdaniem bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia lokal zamknęli.