Regionalny oddział Narodowego Funduszu Zdrowia zdecydował się zreorganizować podział kontraktów na rehabilitację, tak aby zwiększyć ogólną dostępność do tych usług medycznych w oparciu o 10 tys. mieszkańców. Jak wyjaśniał nam bowiem rzecznik prasowy Jan Raszeja były obszary w województwie, w szczególności w południowo-wschodniej części, gdzie dostępność do rehabilitacji finansowanej przez NFZ była beznadziejna.
Jako, że środki przyznane do kujawsko-pomorskiego na te świadczenia są podobne jak w roku poprzednim, to kontraktując nowe placówki w jednej części regionu, traci inna część. Porównują z ubiegłym rokiem kontrakty straciło 21 jednostek wykonujących usługi rehabilitacyjne, w systemie pojawiło się natomiast 19 nowych. Z racji, że przygotowano już konkursy uzupełniające, dołączą kolejne, stąd rzecznik Raszeja wyjaśnia nam, że będzie ich w sumie więcej niż w roku poprzednim.
Najwięcej straciła Bydgoszcz, aż 7 kontraktów, co wywołało duże emocje. Jeden z uzupełniających kontraktów dotyczy osiedla Wyżyny, stąd też ostatecznie ten bilans wyniesie 6. Dla części pacjentów oznacza to pewne utrudnienia, gdyż będą musieli w celu skorzystania z tego leczenia dojeżdżać na inne osiedla. Trzeba sobie zdawać jednak sprawę, że są mieszkańcy kujawsko-pomorskiego, którzy dzięki tym zmianom nie będą musieli dojeżdżać po kilkanaście bądź nawet kilkadziesiąt kilometrów, w celu skorzystania z rehabilitacji.
Oczywiście NFZ mógł się w przypadku niektórych przychodni mylić, nikt jednak nie podejmuje merytorycznej polemiki ze wskazaniem, której przychodni należy odebrać kontrakt i przenieść go do Bydgoszczy czy Więcborka. Zamiast tego jedni próbują grać na emocjach pacjentów, aby zbić kapitał polityczny, samorządowcy z kolei reagują, aby nie być później przez te osoby posądzonym o bezczynność. Takie są prawa roku wyborczego.