Gośćmi biesiady byli chociażby przedstawiciele Bydgoskiego Towarzystwo Przyjaciół Węgier, właściwie pierwszego sformalizowanej nad Brdą grupy, zajmującej się relacjami pomiędzy narodem polskim i węgierskim. Towarzystwo powstało przy dużym udziale Eryka Bazylczuka, który zmarł w ubiegłym roku niespodziewanie. Do tej postaci w poniedziałek nawiązywano wielokrotnie. Ksiądz prałat Roman Kneblewski poprosił przed formalnym rozpoczęciem biesiady, o minutę ciszy, dla upamiętnienia Bazylczuka.
Eryk Bazylczuk jest na pewno postacią ważną dla obchodzonego Roku Solidarności Polsko-Węgierskiej, który został przyjęty uchwałami parlamentów obu narodów. Będąc kilka miesięcy temu w Bydgoszczy ambasador Ivan Gyurcsik, o Bazylczuku wypowiadał się z dużym uznaniem. Studiował on bowiem w 1956 roku w Budapeszcie i po wybuchu rewolucji włączył się w działania powstańcze przeciwko sowieckim okupantom Węgier.
Klimat Roku Solidarności Polsko-Węgierskiej można było wyczuć podczas Dni Węgierskich. W miejscu gdzie odbywała się biesiada wisiały bowiem okolicznościowe banery w dwóch językach. Rozmawiano o współpracy w propagowaniu idei przyjaźni polsko-węgierskiej, w szczególności o zbliżającej się rocznicy Bydgoskiego Listopada 1956. Spalenie zagłuszarki na Wzgórzu Dąbrowskiego w pewnym sensie wpisuje się bowiem w wydarzenia niepodległościowe w Polsce i na Węgrzech z tego roku. Jak już pisaliśmy wcześniej – uroczystości w Bydgoszczy planuje się w dniach 19 i 20 listopada. Być może uda się im nadać międzynarodowy wymiar i zaprosić gości z Węgier.
W ubiegłą sobotę w ramach Dni Węgierskich udano się na grób Józefa Traitlera na Cmentarz Starofarny – inżyniera kolejnictwa, Węgra z urodzenia, a bydgoszczanina z wyboru. Zmówiono za niego modlitwę i złożono kwiaty. Zauważyć można było jednak, że grób został nieco zaniedbany. Jedna z pierwszych inicjatyw tych środowisk dotyczyć będzie właśnie doprowadzeniem go do porządku, aby 1 listopada, we Wszystkich Świętych, nie musieć się wstydzić.