Na naszych łamach staramy się promować bycie świadomymi konsumentami regularnie, gdyż przynieść może Polsce wiele korzyści. Kupując produkty wyprodukowane w Polsce wspieramy miejsca pracy w naszym kraju, co jest bardzo ważne w sytuacji, gdy borykamy się z dość dużym bezrobociem. Przekłada się to też na większe zyski polskich przedsiębiorstw, czyli zwiększenie ich możliwości inwestycyjnych. Większe zyski rodzimego biznesu to także większe wpływy podatkowe dla państwa i samorządów.
Nic więc dziwnego, że tego typu postawy są popularne w państwach znacznie silniejszych od nas gospodarczo jak chociażby w Niemczech.
Mimo, iż praktykując postawy patriotyzmu ekonomicznego moglibyśmy pomóc Polsce, to nie stały się one jakąś widoczną modą konsumencką. Paradoksem jest jednak to, że gdy mowa o zrobieniu na złość prezydentowi Rosji, to nagle nasza postawa jest zupełnie inna. Szybciej przekonuje nas działanie przeciw komuś niż za czymś, w tym wypadku za Polską gospodarką.
Moda na jedzenie jabłek w całości jednak nie zlikwiduje strat polskich sadowników, jakie mogą ponieść w wyniku ewentualnego rosyjskiego embarga, gdyż dotyczyć będzie ono nie tylko jabłek. Musimy sobie zdać też sprawę, że od kilku miesięcy w Rosji funkcjonuje zakaz importu polskiej wieprzowiny. To w dużej mierze uderza w gospodarkę województwa kujawsko-pomorskiego, gdyż nasi rolnicy stracili ważny dla siebie rynek zbytu. Co jest jednak największym tutaj paradoksem, to fakt, iż w dużej mierze jemy wieprzowinę eksportowaną z europy zachodniej, która zdominowała zagraniczne sieci handlowe.
Ważne jest zatem, aby w momencie medialnej mody na jedzenie jabłek mówić o korzyściach jakie niesie świadome robienie zakupów. Żeby zostały po niej w naszych głowach nawyki konsumenckie, niekoniecznie przeciwko komuś, ale przede wszystkim za Polską.