Jesteś tutaj: Home

Radni rozpoczęli nową kadencję od awantury

Napisane przez  Ł.R. Opublikowano w Bydgoszcz piątek, 05 grudzień 2014 15:57

Wydająca się prostą procedura wyboru prezydium Rady Miasta Bydgoszczy przyniosła wiele emocji. Były wzajemne oskarżenia koalicji i opozycji, a jedno z tajnych głosowań trzeba było ponowić, gdyż jego wynik nie był zadowalający. Zbyt dobrze radni VII kadencji zatem nie rozpoczęli.

 

Po zrzeczeniu się mandatu radnej przez Grażynę Ciemniak obrady do czasu wyboru przewodniczącego prowadził najstarszy wiekiem radny Stefan Pastuszewski. Po zapoznaniu się z opiniami prawnymi radni uznali, że w danym głosowaniu nie weźmie udziału osoba, której interesu ono bezpośrednio dotyczy. Czyli mówiąc wprost, kandydat na dane stanowisko nie brał udziału w głosowaniu. Z punktu matematycznego oznaczało to, że koalicja PO – SLD miała większość kwalifikowaną (16 głosów), ale pod warunkiem, że wszyscy radni zagłosują jednakowo, co w tajnym głosowaniu budzi zawsze niepewność.

 

Radny PO Maciej Zegarski zaproponował na przewodniczącego Rady Miasta Bydgoszczy Zbigniewa Sobocińskiego, który przez ostatnie dwa lata pełnił funkcję wiceprzewodniczącego, na co dzień pracuje zaś jako lekarz. Przygotowano dla radnych karty do głosowania, gdzie każdy rajca miał zdecydować, czy głosuje za, przeciw, bądź wstrzymuje się od głosu. Po zliczeniu głosów przewodniczący komisji skrutacyjnej radny Jarosław Wenderlich ogłosił, że kandydaturę Sobocińskiego poparło 15 radnych, zatem przewodniczący Rady Miasta nie został wybrany.

 

Klub PO poprosił o dłuższą przerwę, w czasie której prowadzono rozmowy koalicyjne i zapewne dociekano, który z radnych się wyłamał. W międzyczasie Pastuszewski odbył posiedzenie z przedstawicielami klubów radnych, gdzie prowadzono zamknięte dla opinii publicznej negocjacje. Po przerwie Zegarski ponownie zgłosił kandydaturę Sobocińskiego. Wówczas Łukasz Schreiber z klubu PiS oraz radny niezależny Bogdan Dzakanowski skierowali osobno do klubu Platformy Obywatelskiej zapytanie, czy w przypadku, gdy ponownie ta kandydatura zostanie odrzucona, to Zbigniew Sobociński zostanie zgłoszony po raz trzeci, co nie spotkało się z odpowiedzią, niektórzy radni PO te wystąpienia odbierali z lekceważącym uśmiechem.

 

 

Za przebieg wyborów odpowiadała komisja skrótacyjna w składzie: Jarosław Wenderlich PiS (przewodniczący), Ireneusz Nitkiewicz SLD, Monika Matowska PO i Bogdan Dzakanowski.

 

Wówczas Jarosław Wenderlich obwieścił, że kandydatura Sobocińskiego uzyskała jednak wymagane poparcie, czyli 16 głosów.

 

Czytaj też: Sobociński: Batelizowano wyborców miasta Bydgoszczy (pierwsze wystąpienie nowego przewodniczącego)

 

Kolejnym krokiem był wybór zastępców Zbigniewa Sobocińskiego. Na trzy miejsca w prezydium zgłoszono cztery kandydatury: Jana Szopińskiego SLD, Kazimierza Drozda SLD, Lecha Zagłobę-Zyglera PO i Tomasza Regę. Radny PiS Marek Gralik apelował, aby koalicja zgodnie z niepisaną zasadą samorządności zgodziła się, aby w prezydium zasiadał przedstawiciel opozycji. Ten apel nie został jednak wysłuchany, gdyż największą liczbę głosów uzyskali: Szopiński, Drozd i Zagłoba-Zygler. Po tym głosowaniu na sali zrobiło się dość gorąco, radny Gralik zarzucał prezydentowi Rafałowi Bruskiemu, że PiS został ukarany za poparcie Konstantego Dombrowicza w II turze i że prezydent Bydgoszczy zachowuje się jak marszałek Piotr Całbecki, który wykorzystując swoją siłę głosów, nie zgodził się na objęcie funkcji wicemarszałka przez Zbigniewa Pawłowicza. Gralikowi dłużny nie był jednak przewodniczący Sobociński, który wytknął, że część radnych PiS w Sejmiku poparło Piotra Całbeckiego.

 

Radni zarzucali sobie też wzajemnie, że w poprzednich kadencjach poszczególne kluby brały udział w niedopuszczaniu przedstawicieli opozycji do prezydium Rady Miasta i Sejmiku.

 

- Widać, że za pierwszym razem radni wszystkich opcji się nie dogadali. Politycznie nie mogli się dogadać do dnia dzisiejszego. Myślę, że Pan Sobociński nie był najlepszą kandydaturą nawet dla swoich – komentował przebieg sesji radny niezrzeszony Bogdan Dzakanowski, który jak nas poinformował, we wszystkich głosowaniach personalnych się wstrzymywał.