W przemówieniu Józef Herold, inicjator całego wydarzenia, podkreślał to, że Polacy się cieszą wolnością od 26 lat. Wręcz na jego oczach Staż Miejska próbowała jednak wylegitymować prof. Romana Kotzbacha, który w okresie PRL walczył o tę wolność – tylko dlatego, że trzymał w ręku kartkę z napisem – Dąb poświęcony ofiarom ukraińskiej rzezi Polaków na Wołyniu. Świadkami tych wydarzeń byli m.in.: Minister Spraw Wewnętrznych Teresa Piotrowska, prezydent Rafał Bruski, jego zastępczyni Anna Mackiewicz.
Profesorowi Kotzbachowi trudno się dziwić, gdyż jego rodzinna doświadczyła okrucieństwa ze strony ukraińskich nacjonalistów, którzy wymordowali ponad 120 tys. Polaków na Wołyniu.
Wcześniej funkcjonariusze próbowali osoby trzymające te karteczki przekonać do ich schowania. Po ich minach można było jednak zauważyć, że zbytnio do wykonywanych zadań nie byli przekonani, po prostu wykonywali rozkazy, za co nie powinno się ich winić bezpośrednio. Ktoś jednak ten rozkaz wydał – warto wyjaśnić publicznie kto?