Przełom we wtorek przyniosła dymisja prezesa MZK Łukasza Niedźwieckiego, co było podstawowym oczekiwaniem pracowników. Decyzja ta zapadła jednak w dość dziwnych okolicznościach. Podczas spotkania z ratuszu prezydent Bruski poinformował, że Niedźwiecki ma złożyć dymisję - obecni w zajezdni MZK przy ulicy Inowrocławskiej przedstawiciele mediów, natychmiast zapytali o to prezesa Niedźwieckiego, który o niczym nie wiedział.
Pracownicy oczekiwali przywrócenia na stanowisko prezesa Pawła Czyrnego, który złożył kilka dni temu dymisję – Bardzo was proszę, abyście wrócili do służby wobec mieszkańców – zaapelował do pracowników Czyrny – W tej chwili zajmuje stanowisko dyrektora, nie prezesa i bardzo was proszę, niech te sprawy się na spokojnie rozstrzygną. Bardzo wam dziękuje, ale nie narażajmy z drugiej strony mieszkańców, bo oni są najważniejsi.
Paweł Czyrny złożył kilka dni temu dymisję z powodu planów ratusza, który chce zmniejszyć koszty funkcjonowania MZK. Pracownicy uważają, że Czyrny w ten sposób nie chciał brać na siebie odpowiedzialności za upadek firmy w przyszłości. Czyrny zdobył z kolei szacunek pracowników dzięki temu, że kilka lat temu MZK wystawił na prostą.
-Nie chcemy kolesia Bruskiego – to sformułowanie dość często można było usłyszeć we wtorek w zajezdni. Niedźwiecki będąc przez wiele lat zastępcą prezydenta Bruskiego nie zdobył zaufania załogi.
Dzisiejszy protest sprawił, że ratusz chce rozmawiać o ewentualnej renegocjacji proponowanych stawek za wozokilometr. Będący obecnie najwyższym przedstawicielem MZK Paweł Czyrny, ma o tej sprawie rozmawiać w środę z prezydentem. Obniżenie stawki za wozokilometr w opinii pracowników doprowadzi do wprowadzenia w firmie umów śmieciowych i konieczność szukania oszczędności kosztem jakości świadczonych wobec pasażera usług i jego bezpieczeństwa.
- Firmy prywatne, które wygrały przetarg mówiąc, że będą jeździć autobusami na gaz, a tego nie czynią, musiały zrobić restrukturyzacje w swoim zakładzie. Te linie prywatne chcąc utrzymać tą cenę minimalną przerzuciły wszystkich swoich pracowników na umowy śmieciowe – zgadza się z obawami pracowników radny Rafał Piasecki, który z innymi rajcami klubu PiS pojawił się wśród protestujących.
- Padła publicznie dzisiaj deklaracja dotycząca renegocjacji tych umów, bo to jest w mojej ocenie jeden z głównym problemów. Mam nadzieję, że prezydent dotrzyma tego, że te umowy będą renegocjowane. Musimy dać sobie szansę - mówił do pracowników poseł Piotr Król.
Radny Bogdan Dzakanowski zaapelował o nadzwyczajną sesję Rady Miasta Bydgoszczy.