Komentarz prezesa TMMB Jerzego Derendy:

Cieszyliśmy się, że w Bydgoszczy powstanie Wydział Stomatologii Collegium Medicum UMK. Kiedy miasto podarowało na ten cel jeden ze swoich najpiękniejszych zabytkowych obiektów byłej Królewskiej Dyrekcji Kolei przy ul. Dworcowej 63, wydawało się, że tylko patrzeć, jak wydział zostanie otwarty.

 

Potem zapadła cisza. Aż napłynął niepokojący sygnał, że budynek wymaga kosztownego remontu, a CM UMK nie może wystąpić o przyznanie funduszy unijnych, bo… nie jest jedynym właścicielem budynku. W grę wchodzi jeszcze Województwo, a Centrum Medyczne „Nad Brdą” korzysta z części pomieszczeń. Ba, w 2014 roku, a więc w rok po darowiźnie dla CM UMK, centrum jako spółka pracownicza skorzystała z prawa pierwokupu i jest współwłaścicielem gmachu. Tymczasem o środki unijne można występować tylko wtedy, gdy jest jeden właściciel nieruchomości.

 

W tym wszystkim co najmniej dziwna i niezrozumiała jest rola Zarządu Województwa i rozmaitych kruczków prawnych, które uniemożliwiają powstanie Wydziału Stomatologii w Bydgoszczy. Ale przecież o tym wiemy od lat wszyscy. Dlaczego zatem nie pilotujemy takich spraw szczególnie starannie? Dlaczego nie patrzymy na ręce, tym którzy usiłują wynajdować haki ze szkodą dla Bydgoszczy? Jak to się dzieje, że ważny wniosek w Sejmiku Samorządowym przepada tylko dlatego, że został zgłoszony ustnie, a nie na piśmie? Jak to się dzieje, że dokonując darowizny miasto bezradnie przyznaje się, że „nie wiedziało o skomplikowanej własności budynku przy ul. Dworcowej 63”. To po prostu w głowie się nie mieści.

 

CM „Nad Brdą” trzeba pilnie wyprowadzić, a gmach wyremontować. To test sprawności organizacyjnej Zarządu Województwa i Bydgoszczy.

 

Więcej o sytuacji CM UMK – Collegium Medicum rozważa zwrot dawnej dyrekcji kolejowej.

 

Kluczowe rozstrzygnięcia dla tej sprawy mogą mieć już miejsce w przyszłym tygodniu, gdyż wtedy planowane są prace w komisjach, po czym projekt mógłby trafić pod obrady Sejmu.

 

Na zaprezentowanym w Bydgoszczy zdjęciu połowa twarzy premier Kopacz przedstawia ofiarę pobicia, na drugiej zaś przedstawia jej wizerunek znany z mediów. Palikot zagroził, że na bilbordach, które Twój Ruch zamierza rozwiesić, to cała twarz premier będzie wyglądać jak u ofiary przemocy domowej.

 

- Obawiam tak, że tak samo jak in vitro nie weszło w życie, nie została załatwiona kwestia związków partnerskich i funduszu kościelnego, tak konwencja przeciwko przemocy nie będzie załatwiona – wyrażał swoje obawy Janusz Palikot - Ta konwencja jest bardzo ważna. Te przepisy sprawią, że 700 tys. w Polsce, które są ofiarami pobić będą mieli znacznie większe prawa.

 

Do Bydgoszczy Janusz Palikot zawitał w ramach przedkampanijnego objazdu kraju. Po konferencji prasowej odbyło się otwarte spotkanie z sympatykami Twojego Ruchu.

 

Minister Maria Wasiak zapowiedziała, że resort szczegółowo konsultacje podsumuje w ciągu miesiąca. Na budowę dróg w latach 2014-2023 w chwili obecnej resort ma 93 mld zł, ale jak podkreślała minister Wasiak – będą szukane nowe źródła finansowane. Z tego też powodu ważne może się okazać zaangażowanie społeczności naszego regionu w tych konsultacjach, a także sąsiedniej Wielkopolski.

 

W konferencji podsumowujacej konsultacje społeczne udział wziął także wicepremier Janusz Piechociński.

 

W konsultacjach społecznych udział wzięło wiele samorządów. Za budową S-10 wnioskowały m.in.: Sejmik Województwa Kujawsko-Pomorskiego, Sejmik Województwa Wielkopolskiego, Rada Miasta Bydgoszczy i Torunia, prezydenci obu miast, marszałek województwa Piotr Całbecki, Rada Powiatu w Nakle nad Notecią, Rada Powiatu w Pile, przewodniczący Rady Miejskiej w Pile.

 

 

Mateusz Zwolak przez ostatnie 4 lata był asystentem prezydenta Rafała Bruskiego. Mandat objął po rezygnacji Michała Sztybla. Natomiast Jakub Mendry w działalności publicznej dopiero debiutuje, jako przedstawiciel Twojego Ruchu mandat objął po zastępczyni prezydenta Annie Mackiewicz. Zdążył już zasłynąć w dyskusji na lamach TVP Bydgoszczy wypowiedzią, że z Biletu Metropolitarnego BiT City należy zrezygnować, gdyż dla Bydgoszczy jest to słaby interes.

 

Jest Pan jednym z najmłodszych radnych, czy praca w Radzie Miasta będzie z tego powodu szczególnym wyzwaniem?

Jakub Mendry: Każda nowa praca czy działalność, której się podejmuje traktuje jak wyzwanie. Praca w Radzie Miasta ma dla mnie charakter szczególny, ponieważ od mojego zaangażowania i wkładu sił będą zależne losy miasta Bydgoszczy, a w szczególności mieszkańców mojego okręgu. Chcę być radnym, który przewietrzy ratuszowe korytarze i wpuści trochę świeżego powietrza oraz nowe pomysły. Młody wiek może okazać się atutem, bo młodość to również spojrzenie z nowej perspektywy i nowe możliwości.

Zasłynął Pan w debacie telewizyjnej z poglądu, że lepiej zainwestować w rozwój Bydgoskiej Karty Miejskiej niż tworzeniem od nowa Biletu Metropolitarnego w kierunku którym zmierzał marszałek. Jak widać inni samorządowcy ten pogląd popierają, czy jest to jakaś satysfakcja? Przed tygodniem ten pogląd powielił radny Marek Gralik.

Mendry:  Satysfakcję będzie w momencie jeśli ten pomysł rzeczywiście uda się zrealizować. Cieszę się, że możemy uczyć się nawzajem od siebie, młodzi politycy od doświadczonych samorządowców. Na pewno wyjdzie nam to na dobre, w obie strony. Nowa kadencja Rady Miasta to wiele nowych i młodych twarzy, może my, dopiero stawiający pierwsze kroki w polityce otworzymy oczy i pokażemy nowe kierunki niektórym politykom.

 

 

Opozycja w lutym chciałaby się zająć propozycją Marcina Wrońskiego zmniejszenia liczby komisji merytorycznych Rady Miejskiej, co ma przynieść zmniejszenie kosztów funkcjonowania administracji. Ten pomysł Wroński przedstawił po raz pierwszy w grudniu wskazując, że Inowrocław ma obecnie 11 komisji, zaś miasta podobnej wielkości Gniezno i Piła nie mają tylu komisji nawet łącznie. Zdaniem Marcina Wrońskiego taka duża liczba komisji spowodowana jest tym, że radni pełniący w nim funkcję przewodniczących otrzymują 530 zł dodatku do diety.

 

Osobami funkcyjnymi są obecnie radni koalicyjnego Porozumienia Brejzy, którzy zapewne projektu Wrońskiego nie poprą i wniosek najprawdopodobniej upadnie. Radni koalicyjni będą musieli się jednak w lutym zmobilizować i zmienić plany na wakacje zimowe, aby inicjatywę opozycji przyblokować.

 

 

Interpelacje w sprawie tej publikacji złożył na wczorajszym posiedzeniu radny Stefan Pastuszewski, choć samej mapy jako złą publikację nie uznał – Pokazuje ona dobitnie, że mamy województwo dwóch prędkości.

 

Zdaniem radnego gołym okiem widać, że tereny na wschód od Wisły są faworyzowane. Nie to jednak było głównym elementem wystąpienia radnego, lecz właśnie ulokowanie portu w Solcu Kujawskim. W opinii Pastuszewskiego należy zrobić wszystko, aby ten port powstał na bydgoskim Łęgnowie, czyli został przesunięty na zachód. Radny uważa, że w Solcu Kujawskim jest gorszy typ nabrzeża. Ponadto Pastuszewski jest zdania, że jeżeli Bydgoszcz chce rozwijać się jako węzeł wodny o lokalizację portu powinna zabiegać znacznie aktywniej.

 

Solec Kujawski o lokalizację portu zabiega dość aktywnie i ma w tym sojusznika w postaci naukowca bydgoskiego UKW prof. Babińskiego, który specjalizuje się w tematyce dróg wodnych. Za Łęgnowem z kolei przemawia przebieg kolejowej magistrali węglowej, która według planów unijnych ma łączyć morze Bałtyckie z Adriatyckim. Ta lokalizacja byłaby zatem doskonałym węzłem przeładunkowym dla dróg wodnych kolei. Solec Kujawski z kolei nie posiada obecnie przygotowanej do tego zadania infrastruktury kolejowej.

 

Podczas tych obrad będzie głosowany wniosek o cofnięcie zgody udzielonej prezydentowi na zbycie akcji w KPEC-u. Szansę na takie rozstrzygnięcia jednak są, gdyż koalicjant prezydenta Rafała Bruskiego SLD nie jest do zbycia akcji tej spółki przekonany.

 

Po raz pierwszy temat ponownej sprzedaży (wówczas rozważano głównie prywatyzację) pojawił się pod koniec 2008 roku. Wówczas o wyrażenie zgody na sprzedaż KPEC-u wnioskował prezydent Konstanty Dombrowicz. Za pierwszym razem radni odrzucili jego wniosek, ale już w głosowaniu ponownym kilka dni później udało mu się przekonać większą liczbę radnych. Od tego momentu prowadzono wiele inicjatyw, które miały zgodę na sprzedaż akcji KPEC-u zablokować. Ostatnia miała miejsce wiosną ubiegłego roku, gdy przesądziła nieobecność jednego radnego.

 

Prezydent na temat prowadzonych negocjacji w sprawie zbycia akcji zbytnio nie chce udzielać informacji zasłaniając się tajemnicą handlową. Wiemy jednak, że obecnie trwają rozmowy tylko z państwowa spółką PGE, więc sprzedaż akcji byłaby tak naprawdę nacjonalizacją. Prezydent poinformował, że z tą firmą nie udało się osiągnąć do tej pory porozumienia w kluczowej kwestii, czyli odbiorze ciepła ze spalarni śmieci budowanej przez ProNaturę, stąd też na szybką sprzedaż KPEC-u się nie zanosi.

 

Irena Sendlerowa urodziła się 15 lutego 1910 roku w Warszawie, w rodzinie działaczy socjalistycznych. W okresie II wojny światowej przemycała żydowskie dzieci z getta warszawskiego do domów dziecka, klasztorów oraz nowych rodzin. W ten sposób ratowała te dzieci przed zagładą z rąk hitlerowców.

 

W 1943 roku została aresztowana i skazana na karę śmierci. Życie uratowało jej przekupienie strażników przez organizację w której działała – Radę Pomocy Żydom ,,Żegotę”.

 

Po wojnie dalej pomagała dzieciom tworząc domy dla sierot. Mimo członkostwa w PZPR była prześladowana przez Urząd Bezpieczeństwa. Z partii komunistycznej odeszła w marcu 1968 roku, bo brutalnym stłumieniu strajków studenckich.

 

Z polskich odznaczeń otrzymała: Order Orła Białego, Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Z inicjatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego podjęto w 2007 roku starania w celu zgłoszenia jej do pokojowej nagrody Nobla, tego zaszczytu jednak nie doczekała. Zmarła 12 maja 2008 roku w wieku 98 lat. Spoczywa na warszawskich Powązkach.