Wtorek będzie w tej materii kluczowy, bo zobaczymy czy ponownie prezydium Rady Miasta zdominuje jedna koalicja i wbrew dobremu parlamentarnemu zwyczajowi, żaden przedstawiciel opozycji nie zostanie wybrany na wiceprzewodniczącego Rady Miasta. W bydgoskim samorządzie ten niedobry zwyczaj, aby obsadzać prezydium koalicją funkcjonuje od 2006 roku – wszystkie formacje przykładały się do tego, ale 7 maja 2024 roku będzie okazją, aby ten impas przełamać.
Będzie naprawdę dziwnie jak Nowa Lewica, która ma duże apetyty, dostałaby dwie funkcję wiceprzewodniczącego, a Bydgoska Prawica żadnego choć uzyskała w wyborach prawie 30% głosów, to blisko głos co trzeciego mieszkańca. Gdyby Lewica poszła do Rady ze swoich list to wszystko wskazuje na to, że nie zdobyliby żadnego mandatu. Zatem dla dobra bydgoskiej samorządności warto nieco mierzyć swoje apetyty polityczne na faktyczne poparcie wśród mieszkańców.
Jako media możemy o tym tylko pisać, a decyzję podejmą we wtorek już samorządowcy. Możemy mieć jedynie nadzieję, że mądrze podejdą do sprawy.