Wypowiedziano wojnę dopalaczom, tylko czy ją wygrano?

Archiwum 2010

Tym razem w wydaniu cyklu ,,3 lata temu w Bydgoszczy” skupimy się na problemie dopalaczy, przeciwko którym jesienią 2010 roku wyciągnięto ostre działa. Okazuje się, że cały czas są miejsca gdzie można legalnie kupić dopalacze.

 

Kilka dni temu obejrzałem reportaż telewizji TTV, która zajmowała się problemem sprzedaży szkodliwych dla zdrowia substancji w Poznaniu. Z publikacji okazuje się, że zarówno policja jak i sanepid nie mają instrumentów prawnych, aby tego typu działalność w dzielnicy Wilda zamknąć.  Z kolei inny portal informacyjny informuje, że we wtorek 14 i 15 latek trafili do szpitala w Lublinie z powodu zatrucia dopalaczem.

 

Cofnijmy się jednak o 3 lata wstecz. W mediach zrobiło się głośno po śmiertelnym finale zażycia doplacza przez nastolatka. Wywołało to także wrzawę w Bydgoszczy. Z inicjatywy prezydenta Konstantego Dombrowicza przyjęto uchwałę, która zakazywała prowadzenia sprzedaży tzw. dopalaczy na terenie Bydgoszczy. Problem jednak w tym, że było to działanie niezgodne z polskim prawem, dlatego ówczesny wojewoda Rafał Bruski unieważnił tę uchwałę. W tym momencie można się dopatrzeć elementu kampanii wyborczej pomiędzy Dombrowiczem i Bruskim.

 

1 października na ulicy Dworcowej z inicjatywy radnych PiS pikieta przeciwko sprzedaży tego typu specyfików. Na tej ulicy mieściło się bowiem najwięcej punktów sprzedaży dopalaczy.

 

Kilka dni później stanowcze działania podjął premier Donald Tusk. Pierw z jego polecenia funkcjonariusze sanepidu oraz policjanci zamknęli wszystkie lokale sprzedające dopalacze. Później wprowadzono ustawę, która miała skutecznie rozwiązać problem tego typu substancji w Polsce.

 

Miała, bo patrząc na ostatnie wydarzenie można odnieść wrażenie, że rząd póki co wojnę z dopalaczami przegrywa. Problem dopalaczy powraca także w Bydgoszczy. Do tematu będziemy wracać.