O tym, że sprawy w kraju, regionie i mieście idą w złym kierunku zauważa już chyba każdy. Niestety dużym problemem cały czas jest brak odpowiedzialności osób publicznych za podejmowane decyzje i niespełnione obietnice.
W ostatnim czasie głośno jest o fiasku budowy drogi ekspresowej S5 oraz upadku Zachemu. Budowa inwestycji miała rozpocząć się w 2014 roku, dzisiaj wiemy, że ten termin jest nierealny mimo, że gwarantował to swoją ,,ręką” poseł Paweł Olszewski.
Skąd ta obietnica bez pokrycia? Ciężko powiedzieć, zapewne chodziło o nie psucie wizerunku rządu w okresie ubiegłorocznych wyborów. Skoro jednak parlamentarzysta złożył taką obietnicę, to powinien ponieść jej konsekwencję.
O tym, że droga ekspresowa S5 nie powstanie w najbliższym czasie wiadomo było już w lipcu 2009 roku. Za to polityczną odpowiedzialność ponosi były prezydent Bydgoszczy Konstanty Dombrowicz, który oprotestowywał decyzję co do przebiegu trasy, co ostatecznie przy mniejszej liczbie pieniędzy w budżecie, doprowadziło do przesunięcia tej inwestycji na listę rezerwową. Rząd wykorzystał to, że był w Bydgoszcz wewnętrzny spór.
Warto przypomnieć też wypowiedź posła Walkowiaka, który stwierdził publicznie, że wraz z Dombrowiczem przebieg tej trasy oprotestowywał minister Radosław Sikorski i posłanka Teresa Piotrowska. Odpowiedzialność polityczną za to ponoszą także osoby, które współpracowały blisko z Dombrowiczem, jako radni albo jako redaktorzy biuletynu miejskiego, który w ostatnich miesiącach kadencji był elementem gry politycznej.
Winy poprzedniej ekipy na tym się jednak nie kończą. To wtedy bowiem prowadzono dziwne spory z gminami ościennymi, przez co w budowaniu powiązań metropolitarnych jesteśmy wiele lat do tyłu. Bywając ostatnio w powiecie nakielskim odnoszę wrażenie, że współpraca tych gmin z Bydgoszczą jest cały czas na wstępnym etapie, mimo bardzo duże oddziaływania i tego, że władze tych gmin na każdym kroku podkreślają o potrzebie budowania bliższych relacji z naszym miastem.
Pamiętajmy także o podpisaniu umowy z Toruniem na spalanie śmieci, która jest dla Bydgoszczy nieopłacalna. O niekorzystnych dla nas uzgodnieniach odnośnie wspólnego projektu BiT City, czy kwestii budowy Aquaparku, która na szczęście zakończyła się fiaskiem, gdyż budżet Bydgoszczy był by dzisiaj w katastrofalnym stanie.
Zapomniano?
Mimo to, osoba która nadzorowała ten niekorzystny projekt znalazła zatrudnienie w toruńskim magistracie. Z kolei redaktor biuletynu miejskiego, w którym szkalowano radnych, którzy nie chcieli się zgodzić na poręczenie ryzykownego kredytu publikuje na jednym z portali chociażby w kwestiach związanych z budowaniem metropolitarności.
Za dziennikarstwo i to prawdziwie polityczne, wzięła się z kolei była wiceprzewodnicząca Rady Miasta dość blisko współpracująca wtedy z Dombrowiczem. Wypowiada się ona między innymi w kwestiach inwestycji drogowych w naszym regionie mimo, że nie przeszkadzało jej szkodliwe dla drogi ekspresowej S5 zamieszanie w przeszłości. Przy okazji pracuje w biurze posła PiS Bartosza Kownackiego (nazwisko celowo pogrubione, gdyż politykowi takiej klasy taka sytuacja w biurze poselskim nie przystoi).
Nagroda za upadek?
Także wiele kontrowersji budzi nominacja byłego prezesa Zachemu, na stanowisko wiceprezesa KPEC-u. Zdaniem polityków PiS, to właśnie rządy Konrada Mikołajskiego doprowadziły ten zakład do upadku. Mikołajski z kolei za długo bezrobotnym nie był, gdyż uzyskał szybko zatrudnienie w miejskiej spółce. Nie mówiąc już o gigantycznych odprawach jakie otrzymał w Zachemie, w sytuacji, gdy pracownicy tej firmy nie są pewni jutra. Czy tak powinna wyglądać odpowiedzialność za swoje działania?
Co ciekawe firma Zachem wyciągnęła z kolei konsekwencje od recepcjonistki, która wraz z trzema ochroniarzami w starszym wieku, nie zatrzymała około 300 protestujących pracowników, przed wejściem do siedziby firmy. Niestety w jej obronie nie stanęli już jakoś specjalnie politycy. Wiec warto może im zadań pytanie, co miała wtedy recepcjonistka zrobić?
Dodać należy, że pracownicy wkroczyli do budynku, gdyż prezes Zachemu unikał z nimi spotkania. Czyli zarząd jak widać specjalnie nie czuje się odpowiedzialny rozmawiać z pracownikami.
?
Powyższe przykłady pokazują jak ważna dla prawidłowego funkcjonowania samorządu i państwa jest odpowiedzialność osób decyzyjnych. Niestety w większości przypadków jej nie ma.
Na zakończenie odniosę się jeszcze do wypowiedzi doktor Małgorzaty Jaracz z UKW, która dość ostro skrytykowała funkcjonowanie tej uczelni. Być może czekają ją za to jakieś konsekwencje, nie zmienia to faktu, że w dzisiejszych czasach takich odważnych ludzi w życiu publicznym nam potrzeba.