W nowej bibliotece UKW odbyła się sesja poświęcona obchodzonej w ubiegłym tygodni rocznicy wybuchu powstania w Budapeszcie, które zostało krwawo stłumione. Wygłoszone prelekcje przedstawiły relacje polsko-węgierskie w okresie ostatnich lat. W tej historii znaleźć można jednak wiele odniesień do Bydgoszczy.
Jest rok 1938, przed pomnikiem Józefa Bema w Budapeszcie tysiące Węgrów wyrażają postulat powstania wspólnej granicy polsko-węgierskiej. Po kilku miesiącach po rozpadzie Republiki Czesko-Słowackiej. Węgrzy i Polacy stają się znowu sąsiadami. Jak mówił w czasie prelekcji Marcin Kabziński była to najspokojniejsza granica II Rzeczypospolitej. Służby graniczne Polski i Węgier traktowały się bowiem po bratersku.
We wrześniu 1939 roku wybucha II wojna światowa, Węgry co ciekawe są wówczas sojusznikiem Adolfa Hitlera, co było wymuszone sytuacją polityczną. Władze na Węgrzech nie wyrażają jednak zgody, aby inwazja na Polskę miała miejsce z terenu ich państwa. Przez granicę polsko-węgierską uciekło wówczas ponad 100 tys. polskich uchodźców, w tym także wojskowi. Jednym z uciekinierów był generał Maczek, który wkrótce w krajach europy zachodniej formułował polskie oddziały. Polacy mogli liczyć na Węgrzech na duże wyrazy sympatii. Węgrzy co prawda formalnie tworzyli miejsca internowania Polaków, były to jednak prowizorycznie pilnowane wioski, a Polacy jak wyjaśniał Kabziński mogli bez problemu przemieszczać się po kraju Madziarów. Taka sytuacja drażniła nie raz Adolfa Hitlera.
Kilka lat później Eryk Bazylczków zdaje z bardzo dobrym wynikiem maturę w Bydgoszczy. Otwiera to przed nim przepustkę na każdą uczelnię w Polsce Ludowej oraz także w innych państwach bloku wschodniego. Gdy dowiedziałem się, że przed wyjazdem dostaniemy lekcje języka węgierskiego, to zdecydowałem się na Budapeszt – wspominał.
Okres studiów Bazylczuka w stolicy Węgier zbiegł się z wybuchem powstania w 1956 roku. To zostało jednak poprzedzone strajkami robotników w Poznaniu. Gdy wieści o wydarzeniach w Polsce dotarły do Budapesztu, zaczęły się tworzyć ruchy niepodległościowe. W akademiku w jednej skrzyni były gruszki, obok stała skrzynka w której znajdowały się już dyski z amunicją do pepeszy – wspomina Bazylczuk. Powstanie w Budapeszcie zostało brutalnie stłumione przez wojska radzieckie.
Po 50 latach Eryk Bazylczuk otrzymał za udział w wydarzeniach w 1956 roku odznaczenie państwowe. Obecnie pełni funkcję Dyrektora Biura Konsula Honorowego Węgier w Bydgoszczy Marka Pietrzaka. Bydgoszczanom to nazwisko bardziej jest znane, z racji pełnienia funkcji pierwszego prezesa Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska.
W Polsce po śmierci Bolesława Bieruta miała miejsce odwilż polityczna, czasy stalinizmu dobiegły końca, co prawda nadal panował ustrój totalitarny, to jednak bydgoscy dziennikarze mogli sobie pozwolić na więcej, niż jeszcze pół roku wcześniej. Redaktor Hanna Sowińska zaprezentowała artykuły, które ukazywały się w bydgoskiej prasie. Wynikało z nich, że w Budapeszcie doszło do zaburzania porządku i potrzebne jest pomoc. Cenzura nie pozwalała jednak pisać w pełni co działo się na Węgrzech naprawdę. Później w mediach pojawiły się apele węgierskiego Czerwonego Krzyża z prośbą o krew.
Artykuł w bydgoskiej prasie z 1956 roku
Bydgoszczanie tłumie oddawali krew, organizowano także w zakładach pracy zbiórki pieniędzy. Zbierane były także leki i bandaże. Bydgoszczanie byli w tym bardzo aktywni – wyjaśniała redaktor Sowińska. Bydgoskie fabryki dostarczały nawet potrzebne w zniszczonym mieście drewno.
W czasie poniedziałkowej sesji Konsul Honorowy Węgier w Bydgoszczy Marek Pietrzak przypomniał także postać bydgoszczanina z wyboru Józefa Szugyi Trajtlera, zaś prof. Dariusz Markowski, opowiadała o znaczeniu panoram w sztuce polskiej i węgierskiej.