Wprowadzona w lipcu rewolucja śmieciowa zwiększyła tylko koszty administracyjne systemu utylizacji odpadów, za co płacą po przez wyższe opłaty mieszkańcy. Ujawnione wczoraj przez nas dzikie wysypiska na bydgoskim Czyżkówku pokazują, że nowe regulacje nic nie zmieniły.
Wdrożenie ustawy zakończy niechlubny proceder wyrzucania odpadów do lasu czy palenia ich w domu – wypowiadał się na stronie ministerstwa środowiska minister Marcin Korolec. Ustawa została wdrożona już kilka miesięcy temu, a nowe dzikie wysypiska nadal powstają.
Wyszedłem dzisiaj z psem i znalazłem kolejne nowe wysypiska śmieci. Od mebli i lodówek począwszy, a skończywszy na asortymencie odzieżowym – wyjaśnia Sławomir Ciecierski, działacz Solidarnej Polski, mieszkaniec Czyżkówka – Od początku lipca pani prezydent Ciemniak prowadziła szereg konsultacji z mieszkańcami. Jak widać nic to ludziom nie pomogło, były ulotki które do ludzi nie dotarły. Przeprowadzoną wśród mieszkańców edukację ekologiczną oceniam jako niedostateczną.
Ciecierski przypomina nam, że od dobrego roku swoje rozwiązania, które mogły by poprawić system gospodarki odpadami, a przy tym zmniejszyć wysokość opłat –Nikt nas nie słucha.
To jest dowód na to, że ustawa nie jest doskonała. Być może odbiór odpadów jest niewłaściwi. Skoro powstają te dzikie wysypiska, to ludzie wciąż mają problem – komentuje sprawę bydgoski radny Stefan Pastuszewski, który przyznaje, że nie wierzył w to, że wprowadzenie nowych zasad gospodarki odpadami zlikwiduje dzikie wysypiska – Ten argument był od samego początku dla mnie niewiarygodny.
Urząd Miasta Bydgoszczy do tej pory nie odpowiedział na nasze zapytania dotyczące dzikiego wysypiska na Czyżkówku, podobnie jak Urząd Gminy Sicienko, na terenie której znajduje się większość dzikich wysypisk (granica pomiędzy gminami przebiega wzdłuż ulicy Deszczowej).
Przeglądając media z innych regionów zauważamy, że problem dzikich wysypisk istnieje nadal w całej Polsce. Ekolodzy natomiast mówią wprost, że to wina źle napisanej ustawy.