Prowokacja Bydgoska – jak było naprawdę w marcu 1981

Były wicewojewoda bydgoski Roman Bąk uważa, że w marcu 1981 roku doszło do prowokacji ze strony działaczy Solidarności, którzy w ten sposób liczyli na zrobienie kariery politycznej. Wśród osób dążących do zamieszania miał być obecny senator Jan Rulewski. W opinii Bąka wersja wydarzeń przedstawiana przez IPN jest tendencyjna i jednostronna. Publikujemy wywiad z Romanem Bąkiem.

 

 

Tomasz Mokos: Zbliża się kolejna 32. już rocznica bydgoskiego marca – jakie to Panu nasuwa wspomnienia, refleksje, czy przeżywa Pan na nowo tamte emocje?

 

Roman Bąk: Pamięć mnie jeszcze nie zawodzi, więc wracam do tamtych dni, ale moje wspomnienia znacznie odbiegają od treści opisów i ocen tzw. wydarzeń bydgoskich. Zgadzam się  z senatorem Rulewskim, który przyznał że było to wielkie zwycięstwo propagandy Solidarności i tylko z tym się zgadzam. Co do istoty to uważam, że był to teatr jednego aktora znanego w tamtych latach ze swego awanturnictwa i histerycznych zachowań, który bardzo chciał zrobić karierę polityczną i zrobił ją, a eksploatowanie wspomnień o bydgoskim marcu tę karierę skutecznie podtrzymuje.

 

 

Czy to oznacza, że nie podziela Pan wyników badań historyków, co do faktu, że był to wielki dramat rodzącej się demokracji, a użycie sił i pobicie działaczy, nie miało miejsca?

 

– Nie chodzi o to co ja uważam, chodzi o brak poszanowania dla faktów, stosowane metody badawcze i formułowane oceny. Nadal uważam, że wezwanie sił porządkowych było nie tylko słuszne, ale wręcz konieczne, a pobicie działaczy Solidarności nie miało miejsca. Tak stwierdza postanowienie o umorzeniu śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Wojewódzką i następnie podtrzymanego przez Prokuraturę Generalną. Przytoczę tylko kilka cytatów: „przesłuchiwanie w charakterze świadków radni, obecni na sali goście, dziennikarze i pracownicy UW zeznali, że nie widzieli faktu bicia przedstawicieli Solidarności”, kolejny cytat: „W sytuacji gdy porządek w gmachu został naruszony, przy równoczesnym zagrożeniu z zewnątrz, wicewojewodowie, nie tylko mieli prawo lecz i obowiązek dążyć do jego przywrócenia”. Dochodzenie wykazało również, że podjęto próby przygotowań do okupacji budynku: „w rozmowie z przewodniczącym Wałęsą, Rulewski oświadczył, że okupują Salę obrad Urzędu Wojewódzkiego” – ten w nadesłanym tekexie nakazywał opuszczenie sali. Również do służb porządkowych Rulewski oświadczył, że ogłoszono strajk okupacyjny. Zarzut, że w tamtych czasach Prokuratura nie była obiektywna, politycznie podporządkowana, można postawić zawsze, w każdych czasach, obecnie również miewa to miejsce. Przesłuchano 350 świadków,
a przedstawiciele Związku mieli stały i całkowity dostęp do gromadzonych materiałów, a zeznania świadków odbywały się przy ich udziale. Jeśli nawet, mimo to, Związek miał zastrzeżenia, to przecież przez tyle lat można było podejmować starania o podjęcie nowych postępowań na drodze prawnej. Dlaczego tego nie uczyniono ? Łatwo się domyśleć.

 

 

Czy Pana zdaniem są kwestie możliwe do wyjaśnienia, a których nie zbadano z różnych powodów, np. świadek nie żyje lub jego zeznania nie pasowałyby do ogólnej koncepcji przebiegu wydarzeń.

 

Jest kilka takich spraw. I tak. Nie do końca wiadomo, w jakim celu zarząd Regionu – a praktycznie JR- wysłał telex zwołujący członków Związku na godz. 14.00 przed UW- nawiasem związek liczył wówczas ok. 60 tys. członków ,oczywiście mięliśmy świadomość , ze wszyscy przecież nie przyjdą, ale ilu będzie nikt nie był w stanie przewidzieć – myślę, że chodziło o wywarcie nacisku na obradujących radnych, ale w jakim celu, czy po to żeby podjęli określoną uchwałę? To jest nie jasne, chyba, że było to z góry zaplanowane działanie nacelowane na wywołanie awantury, aby iść na przekór apelowi generała Jaruzelskiego o 90 spokojnych dni. Komisja Krajowa nie była o tym powiadomiona, nie mogło zatem to być działanie nastawione na eskalację napięcia ze strony Komisji Krajowej. Bez wątpienia Janowi Rulewskiemu chodziło o wzmocnienie, w różny sposób swojej pozycji w kandydowaniu na przewodniczącego Związku z czym się z resztą nie ukrywał i jak wiadomo bez powodzenia startował w walce o fotel z Lechem Wałęsą, z którym zresztą miał złe stosunki. Warto by też wiedzieć, czy zdjęcie Rulewskiego leżącego na podłodze z wybitymi zębami, zakrwawionego, było pozowane, czy zrobione na gorąco w biegu wydarzeń. To zdjęcie obiegło Polskę i świat, i było ważnym elementem ówczesnej propagandy. Wiemy dziś na pewno, że nie miał wybitych zębów do czego przez lata się nie przyznawał a tylko wyjął protezę, aby zwiększyć grozę sytuacji, natomiast to gdzie było zrobione, przez kogo i czy nie było pozowane nikt nie zbadał. Inną sprawą do wyjaśnienia byłyby kwestie związane z poniesionymi przez niektóre osoby obrażeniami, o ich pobycie w szpitalu krążyły informacje, że miał charakter bardzie wypoczynkowy niż leczniczy a poszkodowani przebywali w szpitalu dłużej niż Jan Paweł II, po zamachu na Jego życie. A o Panu Bartoszcze wiadomo, że chorował na nadciśnienie, i to było powodem jego hospitalizacji. Nie bardzo tez wiadomo co miał na celu postulat o przesunięcie terminu Zjazdu Delegatów Centralnego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych. Niejasności jest więcej.

 

 

Wydarzenia marcowe odbiły się szerokim echem i kojarzone są jako przykład prowokacji ze strony ówczesnych władz wobec powstającego ruchu związkowego o niebywałym zasięgu społecznym i dynamizmie działania. Taka opinia została ugruntowana w świadomości społecznej. Czy słusznie według Pańskiej wiedzy i oceny?

 

To opinia całkowicie niesłuszna i nieuprawniona. W tym przypadku podobnie jak w sprawie katastrofy smoleńskiej sprawdza się zasada, ze kłamstwo wielokrotnie powtarzane przybiera znamiona prawdy i staje się wiarygodne. Najlepszą ilustracją jest film zatytułowany prowokacja Bydgoska. Przecież w prowokacji musi być strona – prowokator, która powoduje działania i skutki, które są dla niej korzystne a niekorzystne dla strony przeciwnej. Czy marzec bydgoski przyniósł korzyści ówczesnej władzy? Przeciwnie. Wywołał okres największego buntu i wrogości wobec rządzących. Czy odniósł korzyści Związek? To problematyczne – zarysowały się w nim różnice stanowisk i wzajemne animozje. To był teatr jednego aktora. I tylko on mógł to zaliczyć jako polityczny sukces dający silną pozycję w związku, w sferze polityki. Szkoda, że badania i relacje dotyczące marca są tak jednostronne. 90% stanowią wypowiedzi i refleksje członków bądź zwolenników Związku, film to dobitnie pokazuje. Niecałe 10% czasu filmu mówi o przebiegu zdarzeń a reszta jest poświęcona relacjom o skutkach ich przebiegu i sporach w łonie Komisji Krajowej. Takie proporcje dotyczą zresztą wszystkich publikacji na ten temat. Brak jest relacji ówczesnych władz partyjnych, pracowników Urzędu Wojewódzkiego – sekretarek, kierowców, milicjantów i wielu innych osób mogących wzbogacić wiedzę o bydgoskim marcu. Niestety wielu nie żyje. A czemu nie wykorzystano ich wiedzy, kiedy było to jeszcze możliwe, możemy się tylko domyślać.

 

 

Czy można mówić o wpływie bydgoskiego marca na bieg historii naszego kraju, a jeśli tak to czy on się wyraża, czym pozostaje dzisiaj?

Bez wątpienia wydarzenia miały istotny wpływ na nastroje społeczne, zradykalizowały i tak już napięte stosunki pomiędzy władzą a Związkiem i społeczeństwem. Myślę, że wpłynęły też na decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego. Abstrahując od różnych spiskowych teorii, zapewne utrudniały zawarcie społecznego porozumienia w sposób bardziej racjonalny, bez dewastacji gospodarki

i ogromnych kosztów przebudowy ustrojowej. Równocześnie wykazały, że w nadzwyczajnych sytuacjach potrafimy zadbać o narodowy interes. Gdyby nie doszło do porozumienia warszawskiego – które Jan Rulewski tak dramatycznie potępił, co ma zresztą swoją głęboką wymowę – i mielibyśmy strajk generalny, wywołany właśnie w oparciu o fałszywą interpretację wydarzeń bydgoskich mogłoby dojść do trudnego do wyobrażenia kolejnego kataklizmu dziejowego Polski. Gdyby Lech Wałęsa nie miał innych zasług jak doprowadzenia do podpisania porozumienia warszawskiego

i zażegnanie strajku generalnego, to tylko za to zasłużyłby na Nagrodę Nobla. Niemniejsze w tej kwestii są zasługi generała Jaruzelskiego. Straty oczywiście powstały i pozostały, zapanowała wzajemna nieufność, trwająca do dziś, zabrakło umiejętności i determinacji dla najlepszego wykorzystania dziejowego zrywu społecznego dla wprowadzenia Polski na drogę racjonalnego, demokratycznego rozwoju. W tym sensie bydgoski marzec niepotrzebnie odegrał nienajlepszą rolę.

 

Dziękuję za rozmowę

 

Roman Bąk były wicewojewoda bydgoski oraz radca ambasady w Bułgarii. Szef bydgoskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli. Pracownik firmy Rawex K. Gotowskiego. Budowniczy i szef BRE Banku w Bydgoszczy, którego siedziba zwana „nowymi spichrzami” została uhonorowana główną nagrodę na najpiękniejszy budynek użyteczności publicznej zbudowany w latach 1989-1999 w Polsce.

 

Autorem wywiadu jest rzecznik prasowy Rady Wojewódzkiej SLD.