To jest most bydgoszczan, a nie polityków

Pod koniec listopada zapewne wróci dyskusja o tym jak ma nazywać się most łączący ulicę Ogińskiego z Wojska Polskiego. Sprawa z punktu widzenia innych problemów jak chociażby wysokie bezrobocie w naszym regionie jest pierwszorzędna, ale ,,bojowników politycznych” dla tej sprawy nie brakuje.

 

O tym jak duże emocje towarzyszą tej sprawie widzieliśmy w ubiegłym tygodniu. Prawo i Sprawiedliwość w swoim stanowisku używa nawet sformułowania, że przeciwnicy nazwani tego mostu imieniem Lecha Kaczyńskiego walczą z pamięcią narodową i zapowiadają podjęcie nawet protestów, jeżeli nazwa zostanie zmieniona. Niby sprawa nie jest dla Bydgoszczy tak ważna, to jednak PiS robi wszystko, aby była to sprawa najważniejsza.

 

Z drugiej strony mamy propozycję grupki radnych, aby most nosił imię Unii Europejskiej. I wobec tej nazwy wiele osób ma kontrowersje, zatem jej uchwalenie sprawi, że konflikt wokół mostu będzie dość długo wiecznie żywy. Należy jednak zapytać, czy kogoś interesuje zdanie zwykłych obywateli?

 

W sprawie nazwy tego mostu pojawiło się kilka propozycji obywatelski – prof. Jana Czochralskiego, króla Zygmunta III Wazy, gen.

Aleksandra Karnickiego. W debacie dość często pojawia się też nazwa – Most Uniwersytecki. Są to propozycje nam znane, być może wniosków było więcej. Pisma kierowane do biura Rady Miasta kończyły się jednak odpowiedzią przewodniczącego Romana Jasiakiewicza, którą można odczytać w sposób następujących – Pierw zbierzcie 1 tys. podpisów, albo przekonajcie kilku radnych.  Nie wyobrażam sobie, nikogo poważnego, aby biegał po mieście i zbierał wymagana liczbę podpisów, bo sprawa nie jest warta świeczki.

 

Radni jednak jak widzimy sobie sami wybrali nazwę (Unii Europejskiej), specjalnie w opinie obywateli nie wnikając.

 

Obecna nazwa im. Lecha Kaczyńskiego jak wynika z różnego rodzaju ankiet nie ma zbytniego poparcia w bydgoskim społeczeństwie – jak wynika z naszej ankiety jest to 6% biorących udział w głosowaniu. Przed tygodniem głosowanie przeprowadziła także w czasie trwania jednej z audycji publicystycznych telewizja Bydgoszcz – ponad 70% głosujących było przeciwko.

 

Nie zamierzam nic ujmować prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, który w mojej opinii był jednym z lepszych w powojennej historii Polski. Jednak, aby dokonać właściwej historycznej oceny tej postaci potrzeba kilkudziesięciu lat, a nie uchwalać nazwę jeszcze przed jego pogrzebem, jak to się stało w Bydgoszczy. Wówczas było do przewidzenia, że wokół tego patrona pojawi się awantura, sam zresztą to w swoich publikacjach przewidywałem.

 

Tę decyzję podjęto, jak to mówił na konferencji prasowej z politykami PiS, były prezydent Bydgoszczy Konstanty Dombrowicz, a zarazem inicjator tej nazwy – Pod wpływem potrzeby chwili.  Podejmowanie decyzji w oparciu o emocje jest nieodpowiedzialne i tylko źle świadczy o politykach tak postępujących. Pod wpływem emocji działa wokół tej sprawy wiele osób. Taki sposób postępowania potępiał zawsze wielki mąż stanu Roman Dmowski.  Takich mężów stanu nam jednak dzisiaj brakuje, którzy postawią dobro ogółu ponad partyjny interes. Ten spór o nazwę mostu jest bowiem elementem walki o polityczne cele, w której uczestniczy zarówno PO i PiS. Nie możemy siebie bowiem oszukiwać, że jedną z przyczyn katastrofy smoleńskiej była wojna polsko-polska pomiędzy obozami PO i PiS. Gdyby nie ten spór, który większości Polaków nie interesuje, to nie było by dwóch wizyt w Katyniu.