31 stycznia 2010 roku około 300 bydgoszczan blokowało ruch na ulicy im. Kardynała Wyszyńskiego. Celem protestu było przypomnienie rządowi jak ważną dla rozwoju całego regionu jest budowa drogi ekspresowej S-5.
Gdy kilka dni temu regionalny dyrektor GDDKiA Mirosław Jagodziński wyrażał nadzieje, że kujawsko-pomorski odcinek drogi ekspresowej S-5 zostanie do końca 2018 roku zbudowany wielu z nas wzbudziło to nadzieje. O tym, że jest to jednak serial pełen niespodziewanych zwrotów akcji, świadczy chociażby spontanicznie zorganizowana manifestacja przed trzema latami.
Protestowali wówczas przedstawiciele kilku sił politycznych. Zabrakło jednak przedstawicieli partii rządzącej oraz prezydenta Rafała Bruskiego. Wówczas liczono jeszcze, że realizacja inwestycji rozpocznie się jeszcze w 2012 roku. Dzisiaj możemy powiedzieć, że najszybszy termin rozpoczęcia prac budowlanych to rok 2016.
W dniu protestu w Urzędzie Wojewódzkim miało miejsce spotkanie bydgoskich parlamentarzystów, któremu przewodniczył poseł Andrzej Walkowiak. Wówczas przedstawiciele partii rządzącej zapowiadali, że prace projektowe mogły by się rozpocząć już w 2011 roku.
Prezydent zauważył, że pieniądze nie są uczciwie dzielone
Na początku lutego 2010 roku prezydent Rafała Bruski poinformował, że zlecił swoim pracownikom przygotowanie zestawienia, czy podział środków unijnych pomiędzy Bydgoszcz i Toruń jest sprawiedliwy. Po kilku tygodniach ukazały się wyniki, z których wynikało, że Bydgoszcz jest pokrzywdzona. Do Bydgoszczy na sesje Rady Miasta przyjechał nawet marszałek Piotr Całbecki, który jednak próbował przekonywać, że jest inaczej. Ostatnio publikowane podsumowania perspektywy finansowej UE pokazują, że to Bruski miał w tej kwestii racje.