Polityk SLD Grzegorz Gruszka przypomniał dzisiaj decyzję wojewody z grudnia 2006 roku, która zobowiązywała Zachem na pięć lad przed spodziewaną likwidacją rozpoczęcie tworzenia funduszu likwidacyjnego, który miałby posłużyć na neutralizacje szkód wywołanych wobec środowiska przez przemysł.
Kilkudziesięcioletnia działalność przemysłowa Zachemu przyniosła duże szkody dla środowiska. Koszty rekultywacji tego terenu wynieść mogą kilkaset milinów złotych i tu zaczynają się problemy miasta, które zostało z zanieczyszczonymi hektarami ziemi.
Wojewoda wydając w 2006 roku pozwolenie na funkcjonowanie zakładów przemysłowych do 2016 roku zobowiązał, do utworzenia na 5 lat przed likwidacją Zachemu, do utworzenia specjalnego funduszu na cele rekultywacyjne. Od 2008 roku te kompetencje wojewody przeszły w ręce marszałka województwa, który uzgodnione wcześniej decyzje poprawiał dwukrotnie. Zobowiązania dotyczące funduszu likwidacyjnego jednak zostały niezmienione.
Grzegorz Gruszka zarzuca marszałkowi województwa, że nie wyegzekwował od władz Zachemu zapisów o konieczności tworzenia funduszu likwidacyjnego.
– Za o zaniechanie i bezczynność pan odpowiada, dlatego pytam jak zamierza pan naprawić zaistniałą sytuację? – pyta marszałka Całbeckiego Grzegorz Gruszka – Proszę o publiczną odpowiedź, dlaczego nic pan skutecznego nie zrobił ,aby ten, który doprowadził do szkody, ją naprawił.
Gruszka uważa, że nie bez winny jest prezydent Rafał Bruski i jego zastępczyni Grażyna Ciemniak, którzy także do problemu upadającego Zachemu podchodzili lekceważąco. Gruszka wypomina Bruskiemu, że wówczas prezesem tej firmy był działacz jego partii Konrad Mikołajski.
Na chwilę obecną nie wiemy co z problemem Zachemu planuje zrobić państwo. W dniu 16 kwietnia interpelacje w tej sprawie złożyła posłanka Anna Bańkowska. Po miesiącu, pod koniec maja, Ministerstwo Środowiska poprosiło o przedłużenie terminu odpowiedzi. Ta nie została udzielona do dzisiaj.