Małe lotniska pod kreską



Fot: Bartosz Bieliński

Porty lotnicze są rentowne, gdy obsługują rocznie około 1 mln pasażerów. O ile warszawskie Okęcie w 2013 roku przekroczyło 10 mln pasażerów, to wiele polskich lotnisk nie jest wstanie przekroczyć nawet magicznej liczby 400 tys. pasażerów. W takiej sytuacji znajduje się m.in. Bydgoszcz.

 

Łódź, Zielona Góra i Bydgoszcz – to zdaniem ekspertów najmniej rentowne polskie lotniska. W 2013 roku nasze lotnisko obsłużyło 343 tys. pasażerów, co jest najlepszym wynikiem w historii, odnotowało ono jednak stratę finansową w wysokości 8,2 mln zł. Od 2008 roku do jego funkcjonowania trzeba było dopłacić ponad 54 mln zł.

 

W ubiegłym roku najmniej pasażerów miała jednak Zielona Góra – tylko 12 tys. Łódź – 353 tys., Szczecin – 322 tys., Lublin 188 tys. i podwarszawski Modlin 344 tys. Zdaniem ekspertów w obecnej sytuacji planowanie kolejnych lotnisk nie ma racji bytu, a być może dojść do sytuacji, że te najsłabiej sobie radzące będzie trzeba zamykać. Największe szansę na uzyskanie rentowności z małych lotnisk daje się Modlinowi.

 

W przypadku Bydgoszczy jeżeli radykalnie nie zmieni się nastawienie do portu, to przekroczenia magicznego miliona pasażerów nie powinniśmy się szybko spodziewać, a to oznacza, że przez długie lata będą musiały samorządy dopłacać, bądź będzie trzeba podjąć decyzję o jego zamknięciu.

 

Sąsiadujące z Bydgoszczą lotniska najgorzej sobie nie radzą: Poznań – Ławica – 1,3 mln pasażerów w 2013 roku i lotnisko im. Lecha Wałęsy w Gdańsku – 2,8 mln obsłużonych podróżnych.

 

Dotowanie pod stołem

Straty przynoszą także same loty, stąd też przewoźnicy oczekują dopłat i rekompensat w postaci kupowania przez samorządy prowizorycznych usług marketingowych w liniach lotniczych. W opublikowanym przez ,,Wprost” stenogramie z rozmowy prezesa NBP Marka Belki z ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem, z ust tego drugiego padają słowa – My ich dotujemy pod stołem, żeby w ogóle był jakiś ruch lotniczy.

 

W mediach te słowa były różnie komentowane i wyjaśniane, najprawdopodobniej chodziło jednak właśnie o kupowanie usług marketingowych. Te słowa zatem nie zdziwiły zapewne tych naszych czytelników, co bydgoskim lotniskiem interesują się na bieżąco. Przecież jeszcze kilka miesięcy temu toczyła się batalia o to, ile województwo będzie musiało dopłacić do połączenia z Warszawą. Zaś kilka lat temu podobny problem wystąpił przy połączeniach realizowanych przez RyanAir.