Na rozwiązanie problemów mieszkańców Łęgnowa coraz mniej czasu



Jeżeli nic się nie zmieni, to dokładnie za 2 tygodnie syndyk powinien zamknąć mieszkańców Łęgnowa wodę. Sytuacja jest zatem bardzo poważna, w szczególności, że problem jest znany samorządowcom od kilku dobrych tygodni, a przez okres wakacji sprawa nie ruszyła nawet do przodu. Potem zapewne będzie trzeba im dowozić wodę beczkowozami, to jednak nie będzie dla miasta zbyt tanie rozwiązanie.

W roku 1969 okazało się, że działalność Zachemu doprowadziła do skażenia wód gruntowych na osiedlu Łęgnowo – Wieś. Mieszkańcy nie mogli zatem już korzystać ze swoich studni. Wówczas zakład przemysłowy wybudował dla nich wodociąg i zobowiązał się bezpłatnie dostarczać wodę. To funkcjonowało przez kilkadziesiąt lat, aż do upadku Zachemu. Syndyk masy upadłościowej uznał, że dalsze wykonywanie tej umowy jest niekorzystne dla wierzycieli i zapowiedział zakręcenie kurka 1 września.

 

Przed wakacjami na sesji Rady Miasta Bydgoszczy część radnych nie kryła swojego oburzenia faktem, że państwo, które było właścicielem Zachemu zostawiło miasto z takim problemem. Podobny pogląd wyraził także prezydent Rafał Bruski. Jak się jednak niestety okazuje do dnia dzisiejszego ze strony rządu nie pojawiła się żadna konkretna odpowiedzieć, mimo zadanych kilka miesięcy temu pytań, odnośnie rekultywacji terenów skażonych przez Zachem. Koszty tego można szacować nawet w miliardach złotych i jeżeli państwo nie poczuje się odpowiedzialne, to Bydgoszcz pozostanie z wielkim problemem.

 

Jedyne rozwiązanie jakie zaoferowano mieszkańcom Łęgnowa, to wykonanie przez Miejskie Wodociągi i Kanalizację podłączenia do miejskiej sieci wodociągowej na ich koszt. Każde z gospodarstw domowych kosztowałoby to zatem po kilka tysięcy złotych. Na to mieszkańcy się jednak nie zgadzają i oczekują podłączenia sieci MWiK do wodociągu wybudowanego przez Zachem, którego właścicielem ma być miasto. I tu pojawiają się kolejne komplikacje – MWiK uważa, że stan tej instalacji jest zły i nie chce się na to zgodzić. Mieszkańcy z kolei mają inną ocenę. W rezultacie zamiast przybliżyć się do rozwiązania tego problemu, sprawa staje się coraz bardziej skomplikowana, a czasu na to już bardzo niewiele.

 

Może zatem dojść do sytuacji, że do Łęgnowa będą dojeżdżać beczkowozy z miejskich wodociągów. Koszt dostarczania wody w ten sposób będzie jednak znacznie wyższy, a za to przyjść już może zapłacić wszystkim bydgoszczanom.