Część rolników uważa, że rosyjskie embargo na unijne mięso jest karą za zaangażowanie na kijowskim Majdanie polityków z zachodu. Ta decyzja władz Rosji w sposób szczególny uderzyła województwo kujawsko-pomorskie. Bydgoski radny Stefan Pastuszewski dystansuje się od tych stwierdzeń, wspierając przy tym walkę rolników, gdyż w jego opinii polski rząd robi w tej kwestii zbyt mało.
W poniedziałek wielu polskich polityków wyrażało pogląd, że w związku z niepokojami na ukraińskim Krymie, istnieje zagrożenie inwazji militarnej Rosji na Polskę.
– To jest absolutna przesada, trochę tak sztucznie podkręcana przez media, a tak naprawdę nie padły żadne strzały. Sytuacja jest na pewno trudna, jest to spór pomiędzy sąsiadami, którzy muszą się ze sobą dogadać – wyjaśnia nam radny Stefan Pastuszewski.
– Po co nasi politycy jeździli do Kijowa? Czy oni zastanawiali się czy w ten sposób nie zaszkodzą polskiej gospodarce? – takie dość zdecydowane pytania padały dzisiaj w kujawsko-pomorskim Urzędzie Wojewódzkim, gdzie około 200 rolników oczekuje wizyty ministra Janusza Piechocińskiego, od którego oczekują zdecydowanych działań w sprawie przeciwdziałania rosyjskiego embargo na mięso. Województwo kujawsko-pomorskie znajduje się na drugim miejscu w kraju pod względem produkcji trzody chlewnej.
Zdaniem radnego Pastuszewskiego embargo mogło być spowodowane zaangażowaniem polskich polityków na Ukrainie, ale tego typu poglądy należy głosić ostrożnie.
– Rolnicy musza walczyć o swój interes. Nawet jeśli przyjmą dość radykalne formy protestu – tłumaczy Pastuszewski.