Dzikie wysypiska na ulicach Bydgoszczy powoli stają się plagą. O ile w centrum miasta ten problem wydaje się nie istnieć, to wystarczy się przejść po peryferyjnych ulicach, aby zauważyć, że powoli zaczynamy tonąć w śmieciach. Ustawa o zachowaniu czystości w pewnym sensie zatem zawodzi.
Temat dzikich wysypisk został poruszony na ostatniej sesji Rady Miasta Bydgoszczy. Radny Tomasz Rega mówił o wysypiskach na ulicach Czyżkówka. Na ulicy Koronowskiej, która jeszcze kilka lat temu pełniła rolę drogi krajowej, znaleźć możemy kilka wysypisk, w tym wspomniane w naszej poprzedniej publikacji na skrzyżowaniu z ulicą Głuchą.
Skrzyżowanie ul. Kornowskiej i Chełmżyńskiej
Przedstawiciele ratusza przyznali, że nowe prawo pozwala, aby koszty usuwania dzikich wysypisk refundować z puli zebranej od mieszkańców w ramach opłaty śmieciowej. Obecnie odbywa się to też na koszt miasta, ale jak praktyka pokazuje mało skutecznie.
Jeżeli przyjąć całkowicie wyjaśnienia ratusza, oznacza to, że nawet jeżeli opłata śmieciowa nie wzrośnie, to i tak przyjdzie nam płacić więcej niż, gdyby dzikich wysypisk nie trzeba usuwać. W praktyce zatem gospodarstwo domowe uczciwie segregujące śmieci, będzie musiało się dokładać do usuwania odpadów wyrzucanych na ulicę przez inne osoby.
Nie mniej jednak trzeba przyznać, że w tym systemie najbardziej zawodzi czynnik ludzki. Gdybyśmy bowiem jako całe społeczeństwo właściwie podeszli do ekologii, to problemu by nie było, a na pewno nie na tak dużą skalę.