Zarząd Dorzecza Wisły i aktualna sytuacja (analiza)

Wczoraj na naszych łamach ukazała się informacja, z której wynika, że Zarząd Dorzecza Wisły w Bydgoszczy nie powstanie. Nikt nie zaprzeczy temu, że ta instytucja nie rozpocznie pracy nad Brdą w styczniu, ani w ciągu najbliższych miesięcy. Przedstawiamy analizę aktualnej sytuacji prawnej, która niestety nie jest dla Bydgoszczy korzystna.

 

Powodem całego tego zamieszania jest dyrektywa 2000/60/WE Parlamentu Europejskiego, która wymusiła potrzebę zmian w polskim Prawie wodnym. Rząd PO – PSL rozpoczął pracę nad nową ustawą wodną już w 2012 roku. Zakładała ona dużą reformę, w tym zmiany administracyjne, zlikwidowanie Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej i powstanie o dużo większych kompetencjach dwóch Zarządów Dorzeczy. Jesienią ubiegłego roku zapadła decyzja, że jedna z nich, odpowiadająca za Wisłę, powstanie w Bydgoszczy. Ta reforma budziła jednak duże wątpliwości w samym rządzie, dlatego projekt ustawy nie trafił przed końcem kadencji do Sejmu.

 

Rząd PiS dyrektywę 2000/60/WE Parlamentu Europejskiego wdrożył poprzez prostszą nowelizację obecnie obowiązującej ustawy o Prawie wodnym. Nie ujęto w nim potrzeby zmian administracyjnych. Musimy zważyć na to, że wszyscy doskonale wiedzieli o tym, że Zarząd Dorzecza Wisły miał funkcjonować już od stycznia i skoro nie uwzględniono tego w nowelizacji ustawy, to dla nas jest sygnał jasny i czytelny, że ta instytucja w najbliższym czasie w Bydgoszczy nie powstanie.

 

Nawet jeśli w nowym rządzie będą chcieli w dalszym czasie zreformować gospodarkę wodną administracyjnie, to niekoniecznie będzie musiało się to opierać o przygotowane przez poprzedni rząd projekty, a co za tym idzie, dyskusja o to, gdzie ma mieścić się najważniejsza dla Wisły instytucja, rozpoczęłaby się od nowa.

 

Nie chciałbym jednak szukać winnych w posłach, którzy głosowali nad tą nowelizacją, bo w jakiś sposób dyrektywy unijne trzeba było wdrożyć. Większą winę ponosi na pewno była minister Teresa Piotrowska, która na informację, iż ta instytucja jest zagrożona, potrafiła nas tylko uspokajać. Do obecnych parlamentarzystów można mieć jedynie żal o to, że nikt nie przeanalizował tego projektu przed głosowaniem i nie próbowano nawet zgłaszać poprawek.

 

W tym miejscu należy przejść do innego problemu, a mianowicie w tej kadencji nie powstał nawet Parlamentarny Zespół Miłośników Ziemi Bydgoskiej. Przed wyborami kandydaci deklarowali, że będą dla Bydgoszczy pracować ponad podziałami. Od ślubowania poselskiego minął dobry miesiąc, a nie znaleźli oni nawet czasu, aby wspólnie porozmawiać o wyzwaniach przed którymi stoi Bydgoszcz i wypracować strategię działania.

 

źródło: PopieramBydgoszcz.pl