Dwa lata Rady Miasta na 3-



Za nami połowa kadencji Rady Miasta Bydgoszczy. Patrząc ogólnikowo na funkcjonowanie tej izby bydgoskiego samorządu można odczuć pewne rozczarowanie, co wyrażają zarówno nasi czytelnicy w swoich komentarzach, ale przede wszystkim sami radni podczas obrad dość krytyczni są wobec Rady Miasta którą współtworzą. Nie raz przecież przewodniczący RM Zbigniew Sobociński wyrażał publiczny wstyd za to co się dzieje na sali sesyjnej. Przygotowaliśmy naszą subiektywną ocenę Rady Miasta Bydgoszczy i jej słabych stron.

 

Opierając się w skali szkolnej Radzie Miasta jako ciału gremialnemu dajemy ocenę 3-, z zastrzeżeniem, że jest ona naciągnięta do góry. Z jednej strony zauważamy bowiem, że bydgoscy radni zgadzają się na deprecjonowanie znaczenia swojej izby przez prezydenta. Nie raz zdarzały się sytuację, gdy prezydent publicznie zapowiadał wprowadzenie chociażby ,,biletu nowego pasażera” od danego miesiąca, zanim Rada Miasta wyraziła na to zgodę zgodnie ze swoimi uprawnieniami. W praktyce radnych, którzy powinni być wobec prezydenta organem ustawodawczym sprowadzono do bezpodmiotowego ciała o głośnie co najwyżej doradczym.

 

Dość często sala sesyjna była w tej kadencji areną jałowych sporów, którym przyglądać musieli się goście obrad. Często obserwujący bydgoski samorząd po raz pierwszy. Zapewne po tym pierwszym kontakcie Rada Miasta najlepszego wrażenia na nich nie zrobiła. Wielokrotnie ubolewanie z tego powodu wyrażał przewodniczący Zbigniew Sobociński, których podkreślał, iż często w takich sytuacjach czuł wstyd.

 

Kolejna przywara Rady Miasta Bydgoszczy zabierania stanowiska w sprawach, na których większość rady się po prostu nie zna. Tak było chociażby w konsultacjach społecznych nad tzw. Planem Morawieckiego, gdzie wiedzę faktycznie na temat polityki regionalnej miało jakiś trzech radnych. W ostatnim czasie Rada Miasta na szybko zgodziła się wejść projekt EMMA, pomimo wielu wątpliwości dużej części radnych oraz negatywnego podejścia radnych wojewódzkich. Tą decyzją członkowie Rady Miasta osłabili nieco pozycję bydgoskich radnych na sejmiku.

 

Również nie najlepiej Rada Miasta Bydgoszczy wykorzystała obecność na jednej z sesji marszałka Piotra Całbeckiego, wobec działań którego bydgoscy politycy z reguły wypowiadają się negatywnie. Radni nie byli zbytnio przygotowani jednak do zadawania trudnych pytań, a niektórzy przy tej okazji postanowili dopiec prezydentowi Bruskiemu, jednocześnie zachwalając Całbeckiego.

 

Niestety Radzie Miasta zdarzało się również działać niezgodnie z prawem, tak było chociażby ze słynną skargą samorządowców z Solca Kujawskiego na prezydenta. Sprawa skończyła się z tym, że Radę Miasta Bydgoszczy do porządku musiał przywołać wojewoda.

 

Mocne punkty Rady Miasta Bydgoszczy:

Pozytywnie postanowiliśmy wyróżnić radnych, którzy wyróżniają się aktywnością na merytorycznych polach:

-Jan Szopiński (SLD) – wieloletni samorządowiec z dużym doświadczeniem. Warta odnotowania wiedza na temat polityki regionalnej

-Jarosław Wenderlich (PiS) – aktywnie służy podczas obrad swoją wiedzą prawną

-Rafał Piasecki (PiS) – za zainteresowanie problematyką transportu i polityki regionalnej. Zainaugurował na komisji działania na rzecz utworzenia kolejowego terminalu w Łęgnowie

-Bogdan Dzakanowski (niezależny) – na pewno jeden z najbardziej pracowitych radnych tej kadencji

-Janusz Czwojda (PO) – postanowiliśmy go wyróżnić, gdyż miał duży udział w tym, iż postulaty kupców dotyczące zwiększenia bezpieczeństwa na przejściu dla pieszych przy ulicy Pod Blankami spotkały się w końcu z realizacją przez drogowców.

 

Słabe strony Rady Miasta Bydgoszczy:

-Mateusz Zwolak (PO) – Ewidentne nieporozumienie w bydgoskim samorządzie. Jako wiceprzewodniczący Komisji Rewizyjnej w jej posiedzeniach uczestniczy sporadycznie. Z reguły pojawia się na komisji, gdy koalicji brakuje głosu do przeforsowania jakiegoś rozstrzygnięcia. Tak bywało chociażby przy rekomendowaniu udzielenia absolutorium prezydentowi. Posiedzenie trzeba było wcześniej jednak przerwać, gdyż radni musieli poczekać aż rajca wróci z wycieczki ze Stanów Zjednoczonych. Jego głos przeważył, choć w ogóle nie uczestniczył w pracach nad absolutorium, czyli nie badał dokumentów będących przedmiotem zainteresowania komisji.