W środę radny Rafał Piasecki podczas sesji Rady Miasta Bydgoszczy złożył wniosek, aby bydgoski samorząd wystosował stanowisko do rektora UMK, w którym wyraża niepokój ostatnim raportem NIK, z punktu widzenia bezpieczeństwa zdrowotnego bydgoszczan. Inicjatywę zablokowała koalicja PO – SLD Lewica Razem, choć jak wskazywał Piasecki, jej głównym celem było poparcie dla utworzenia Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy.
Na temat wykrytych nieprawidłowości przez Najwyższą Izbę Kontroli w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. Jana Biziela pisaliśmy na naszych łamach (Szpital Uniwersytecki nr 1 nie był objęty badaniem NIK). Wskazywaliśmy m.in. na naruszenia czasu pracy lekarzy, gdzie rekordzista w liczącym 168 godzin tygodniu przepracował 138 godzin. Stanowisko radnego PiS-u negatywnie oceniało nadużywanie formy outsorcingu, czyli zlecania zadań podmiotom zewnętrznym.
Przewodniczący Rady Miasta Bydgoszczy Zbigniew Sobociński, który jest pracownikiem szpitala im. Biziela, uznał powyższe stanowisko jako atak opozycji na swoją osobę. Przed dwoma tygodniami miała miejsce nadzwyczajna sesja Rady Miasta, podczas której głosowany był wniosek o jego odwołanie. Taka ocena Sobocińskiego sprawiła, że radni koalicji głosowali za niepodejmowaniem inicjatywy Piaseckiego w porządku obrad.
– Czy pana inicjatywa miała uderzyć w przewodniczącego Sobocińskiego? – pytamy radnego Piaseckiego.
– Proponowane przeze mnie stanowisko w żaden sposób nie dotyczyło dyrektora Sobocińskiego. Wręcz przeciwnie, bardzo cenię jego pracę – wyjaśnia nam Rafał Piasecki i tłumaczy motywy swojego działania – Stanowisko dotyczyło zarządzania przez rektora UMK Tretyna i nadzoru nad szpitalami w Bydgoszczy. Uważam, że takie zarządzanie powinno być z punktu widzenia Bydgoszczy, wierzę również, że bydgoskiego białego personelu stanowisko jest podobne, bezpośrednio z Bydgoszczy. Oznacza to, że powinniśmy mieć autonomiczną jednostkę, czyli własny uniwersytet. W tym momencie Szpitale Uniwersyteckie nadzorowane byłyby przez bydgoskiego rektora.