Reforma administracyjna wymaga solidnej poprawy (opinia)



Przeprowadzona przez rząd Jerzego Buzka reforma samorządowa przez wielu uważana jest za jedno z większych osiągnięć Polski po 1989 roku. Coraz śmielej wypowiadają się jednak jej przeciwnicy. Osobiście nie będę krył, że zaliczam się do tych drugich, gdyż zajmując się na co dzień tematyką samorządową zauważam, że powstało wiele patologii.

1 stycznia 1999 roku w życie weszła reforma administracyjna, która zmniejszała liczbę 49 województw do 16 (pierwotnie rozważano nawet 12) i utworzyła 315 samorządów powiatowych. Dawne województwa: bydgoskie, toruńskie i włocławskie utworzyły dzisiejsze kujawsko-pomorskie.

 

Zauważyć można, że ideą przyświecającą twórcy tej reformy, zmarłemu przed dwoma laty prof. Michałowi Kuleszy było utworzenie dużych i silnych województw, co miało być wzorowane niemieckimi landami, które mają swoje parlamenty i prezydentów. Zresztą jak poczytamy w angielskojęzycznych publikacjach o naszym wojewódzkim Sejmiku, to zauważymy, że radni są przestawiani jako posłowie Parlamentu Kujawsko-Pomorskiego.

 

Wzorując się na Republice Federalnej Niemiec zapomniano jednak porównać historię naszych krajów. Niemcy powstały w wyniku zjednoczenia kilku mniejszych krajów (dzisiejszych landów), czego jednym z ojców był kanclerz Otto von Bismarck. Historia Polski jest zupełnie inna – o ile pojawiają się w niej okresy rozbicia dzielnicowego, dla nas jako Polaków najważniejsza jest wspólnota narodowa, a mniej już znaczy dla nas pochodzenie małopolskie czy mazowieckie. Trudno nie nawiązać i tutaj do kujawsko-pomorskiego, które jest zlepkiem różnych krain, wśród których ciężko jest znaleźć wspólną tożsamość, co wielokrotnie w swoich publikacjach wykazywałem.

 

Radny wojewódzki Roman Jasiakiewicz wielokrotnie mówił wprost, iż te duże województwa stały się księstwami marszałków, którzy mają dużą władzę. Można ich zatem śmiało nazywać książętami. Jasiakiewicz nie uderza tutaj co prawda w dokonany przed ponad 15 laty podział na 16 województw, ale bardziej w nieprzemyślane prawo. Marszałkowie dzielą bowiem miliony euro uzyskane przez województwa z Unii Europejskiej, co dzieje się za plecami Sejmików. Rola ,,member of Parlament Cuiavia-Pomerania”, jak chwalimy się za granicą, jest wręcz marginalna. Jasiakiewicz jest zatem zwolennikiem reformy w podziale kompetencji.

 

Do krytykantów reformy administracyjnej zalicza się też redaktor naczelny ,,Nowej Konfederacji” (bezpłatne wydawnictwo warte polecenia, w szczególności samorządowcom) Bartłomiej Radziejewski, który nazywa ją jedną z większych patologii III Rzeczypospolitej. Radziejewski uderza głównie w małą przydatność samorządów powiatowych.

 

Bartłomiej Radziejewski przypomina, że w ciągu 10 lat od reformy administracyjnej przybyło 120 tys. urzędników:

 

Polska jest jednym z najbardziej zbiurokratyzowanych państw świata: w horrendalnie przerośniętym sektorze publicznym pracuje niemal co czwarty (3,5 mln osób) zatrudniony, jego wydatki stanowią ok. 45 proc. PKB. Przy tym liczba ta zupełnie nie przekłada się na jakość państwa i usług publicznych. Wręcz przeciwnie, stworzono gęstą sieć nadregulacji, umożliwiającą niezliczonym sitwom i klikom pasożytowanie na państwie – Radziejewski na łamach ,,Nowej Konfederacji”.

 

Właściwie każdego tygodnia widuje przykłady świadczące o tym, że samorządy powiatowe są pewną kulą u nogi polskiej samorządności. Jeżeli uznamy twierdzenie twórcy tej reformy prof. Kuleszy sprzed kilkunastu lat za istotne, iż powiaty poniżej 50 tys. mieszkańców i tworzone przez mniej niż 5 gmin, są pod względem ekonomicznym oraz kosztów utrzymania przez mieszkańców zjawiskami patologicznymi, to analiza stanu faktycznego wystawi samorządom powiatowym odpowiednią laurkę. W samym kujawsko-pomorskim mamy powiatów niespełniających tego kryterium kilka, z powiatem z powiatem wąbrzeskim w okolicach 35 tys. mieszkańców.

 

Będący obecnie na oucie polskiej polityki Leszek Miller, jeszcze kilka miesięcy temu głosił postulat utworzenia 49 województw i likwidacji powiatów. Samorządy wojewódzkie przejęłyby kompetencja powiatowych. Ten postulat zyskał poklask w miastach, które na reformie z 1998 roku najbardziej straciły – m.in. Częstochowie. Zdaniem Radziejewskiego nawet przy 16 województwach, można by pokusić się o likwidację powiatów. Gminy wówczas w razie potrzeby tworzyłyby między sobą związki.

 

Po wyborach parlamentarnych pojawiły się głosy, o potrzebie utworzenia nowych województw. Ta dyskusja została już jednak wyciszona. Nie wiemy jakie będą posunięcia rządu Prawa i Sprawiedliwości, warto mieć jednak nadzieję, że pojawi się propozycja nowej reformy, która naprawiłaby obecnie funkcjonujące patologie.

 

Tekst ukazał się pierwszy raz na łamach PopieramBydgoszcz.pl