Inowrocławska opozycja zapewne z dużą uwagą interesować będzie się przebiegiem prac parlamentarnych nad przepisami, które uniemożliwiałyby prezydentom miast pełnienie funkcji dłużej niż dwie kadencję. W 2018 roku minie 16 lat (4 kadencje) jak Ryszard Brejza pełni funkcję prezydenta Inowrocławia i dzisiaj widać, że ma duże szansę na piątą kadencję.
O dużym szczęściu Ryszard Brejza mógł mówić przed dwoma laty, gdy ledwo w II turze pokonał Marcina Wrońskiego, którego można nazwać czarnym koniem tamtych wyborów. Wroński dzięki temu wynikowi oraz wprowadzeniu ze swojej listy grupy radnych, stał się nieformalnym liderem inowrocławskiej opozycji. Brejzę i Wrońskiego dzieliło w 2014 roku zaledwie 347 głosów.
Wydawało się, że opozycja wzmocniona tamtymi wyborami samorządowymi pójdzie za ciosem i cztery lata rzetelnie przepracuje, aby doprowadzić do końca ery rządów Brejzy w Inowrocławiu. Niedługo po wyborach zaczęto nawet dość poważnie rozważać doprowadzenie do referendum w sprawie jego odwołania.
Po dwóch latach zauważyć można, że Brejza ten trudniejszy dla siebie okres przetrwał i pomimo niewygodnych spraw jak chociażby spór o Plac Klasztorny, który trafił do ogólnopolskich telewizji, swoją pozycję umocnił. Odnoszę wrażenie, że działa tutaj zasada, że w tym momencie nie ma on po prostu z kim przegrać, bowiem opozycja poza cyklicznym negowaniem jego posunięć, nie potrafiła zaproponować inowrocławianom nic nowego. Wnieść nowej jakości.
Brejze opozycja atakuje, w tym wypadku słusznie, za prowadzenie propagandy w oparciu o finansowane przez podatników media, jak chociażby telewizja kablowa. To jednak nie te wspierające władze audycje są największym problemem opozycji, ale brak wyrazistej alternatywy wobec dzisiejszych rządów.
Jedyna propozycja wieloletnich działań rozwojowych, to zaprezentowana w ostatnim czasie koncepcja budowy kolejowego węzła multimodalnego, firmowana przez działaczy PiS. Z punktu widzenia rozwoju gospodarczego bardzo interesująca, ale najpierw korzyści z jej postania trzeba sprzedać inowrocławianom.