Buntownik z Milanówka – na 82 urodziny poety

CC BY 2.5 by Jarosław Kubik

„Bo jeśli nie chcecie być Polakami to kim chcecie być? Co ze sobą chcecie zrobić? Dokąd chcecie pójść? Kto was przyjmie? Kto się wami zajmie i zaopiekuje? Gdzie jest ta Europa, która nie jest Europą ojczyzn? Czegoś takiego w ogóle nie ma i być nie może” Jarosław Marek Rymkiewicz

 

„Duch ponad polityką”

Jarosław Marek Rymkiewicz nie pasuje do dzisiejszego świata. Jest rozjechany pomiędzy dzisiejszością, a odległym o około 200 lat czasem romantyków. A może wręcz przeciwnie. Idealnie „wkomponował” się w swoją epokę. Jest potrzebny tu i teraz. I mimo, że jest prawie (piszę prawie, ponieważ wspiera Jego dzisiaj jedynie wąska grupa literatów) sam w swojej dzisiejszości, pisze własną epokę, nazwijmy ją „Rymkiewiczowską”. A może nie patrząc na to kiedy mistrzowi przyszło żyć i tworzyć, postawmy teorię, że całe życie polityczne, chaos zewnętrzny, i literacka działalność poety to rzeczy osobne.

Na pierwszy rzut oka jest to wręcz niemożliwe, a jednak po lekturze jego książek oraz uważnej analizie wyborów życiowych pisarza, można zauważyć pewne podobieństwa do wielkich twórców z innych epok. Bowiem jak zauważył Mateusz Matyszkowicz na łamach kwartalnika Frondy Lux (nr.76) duch Rymkiewicza jest ponad polityką.

 

Świat Rymkiewicza

Dlaczego mistrz z Milanówka przedstawiany jest jako „wyrazisty”, „ostry” czy „kontrowersyjny”? Na przekór nihilizmowi ludziom obojętnym wobec Polski, poeta snuje wizje potężnej, wolnościowej Rzeczy Wspólnej. To za to, za jego upór i umiłowanie polskości niektórzy tak go nienawidzą, a właśnie za patriotyzm i odwagę wielu tak go kocha.

 

Niewątpliwym faktem jest przywiązanie Rymkiewicza do środowisk określanych prawicowymi i konserwatywnymi. Poeta zdaje się być blisko polityków Prawa i Sprawiedliwości. Jako komentator polityczny publikuje w „Teologii Politycznej” i „Gazecie Polskiej Codziennie”. Rymkiewicz jest ostry i wierny swojemu poczuciu umiłowania polskości.

 

Nie ulega wątpliwości że Rymkiewicz jest również poetą „sosenek”, „kotów” czy „śpiących jeży”. Zaczątki wierszy, jak sam podkreśla, zawsze wychodzą mu w ogrodzie, kiedy sadzi, przycina lub też pielęgnuje ogrodowe rośliny. Jednak kiedy ojczyzna wzywa Rymkiewicza, on też wzywa tubalnym głosem Poety – Proroka. I faktycznie wtedy Rymkiewicz staje się gwałtowny, groźny, niekiedy wściekły, a i wtedy „wyrazisty” „ostry” czy nawet „kontrowersyjny”.

 

Poeta Polityczny

Wielu zapewne odstraszy lub bynajmniej zniesmaczy choćby wiersz Rymkiewicza „Do Jarosława Kaczyńskiego” z 19 kwietnia 2010 roku, w którym poeta woła (w całkowicie bezpośredni sposób):

 

„…To co nas podzieliło to się już nie sklei

Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei

 

Którzy chcą nam ją ukraść i odsprzedać światu

Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu

 

Dokąd idziecie? z Polską co się będzie działo?

O to nas teraz pyta to spalone ciało

 

I jest tak że Pan musi coś zrobić w tej sprawie

Niech się Pan trzyma – Drogi Panie Jarosławie”

 

Jednakże Rymkiewicz wcale nie krzyczy bez powodu – wręcz przeciwnie, odwołuje się (i wpisuje) w wielką tradycję pisarstwa politycznego. Rymkiewicz w swojej twórczości powołuje się na Adama Mickiewicza jako prekursora tego rodzaju twórczości. Według tego założenia każdy musi określić swój stosunek do Polski. Wyjaśnia: „Mickiewicz uczy nas, (…) , że istnieją oraz istniały dwie Polski. Mówiąc inaczej – Mickiewicz proponuje nam żebyśmy, starając się zrozumieć nasze dzieje narodowe (dlaczego one miały taki a nie inny przebieg), brali pod uwagę to, że istnieją (i może zawsze będą istnieć) Polacy, którzy kochają Polskę, i są jej wierni – i jeszcze jacyś inni Polacy, którym Polska nie jest potrzebna”. Co więc robi Rymkiewicz? Wybiera oblicze Polski niepodległej i suwerennej, „szaleńczej i anty-zdroworozsądkowej”. Poeta kocha Polskę i stara się być wierny jej potrzebom. Trzeba mieć świadomość, że Rymkiewicz nie błądzi, a znajduje, nie siedzi bezczynnie, a wzywa, nie jest bez zdania, a odpowiada na pytania związane z przyszłością Polski po Smoleńsku.

 

Buntownik z Milanówka

Co dzisiaj robi poeta w dniu swoich 82 – ich urodzin? Może kosi trawę w swoim ogródku w Milanówku. Niewykluczone, że pielęgnuje kwiaty, które zasadził niedawno na swoim podwórku. Jedno jest jednak pewne: Jarosław Rymkiewicz wciąż się buntuje, wciąż nie wybacza, a sprawa Polski jest dla niego cały czas absolutem.

 

Olgierd Bondara, Niezależny Felietonista

 

 


 

Kiedy się obudziłem

Kiedy się obudziłem, Polski już nie było

Na skwerze przed Teatrem, jak za Paskiewicza,

 

Małe włochate konie kozackich szwadronów

Szczypały suchą trawę, krzyczeli setnicy

 

I słychać było śpiew w nieznanej mowie

I zgrzyt harmonii, a słowa piosenki

 

Mówiły, że się, stało co się miało stać.

I dym z porannych ognisk, przy których się grzali,

 

Szedł nisko, nad grobami, które wykopano

Przed Wizytkami, przed Bristolem, wszędzie.

 

I jak przed wielu laty, Lwowska, Nowowiejską

Wychodziliśmy z miasta długimi kolumnami

 

Pchając dziecinne wózki, dźwigając walizki,

Jak na zdjęciach z Powstania, ci którzy przeżyli,

 

I wzdłuż Politechniki, gdzie przy barykadzie

Czekali na nas uśmiechnięci Niemcy

 

Dzieląc nas na tych, którzy pójdą do obozu

I na tych, którzy będą rozstrzelani.

 

Zgrzytając obracała się wieżyczka z działem.

I pomyślałem, ze nie warto dłużej żyć.

 

Bo Polski już nie było, więc niech mnie zabiją.

A kiedy znów się obudziłem, mój syn szedł do szkoły.

 

Huczało poranne miasto, więc jeszcze nie czas.

 

wrzesień 1982,

 

Ogród w Milanówku, Sen Zimowy

Bóg jest dopóki patrzy dopóki ma oczy

Kawki już śpią w gałęziach i mrok już się mroczy

 

Kot śpi z ogonem w pysku na kaloryferze

Głęboko w mokrych liściach śpią półżywe jeże

 

Bóg zasnął ale patrzą Jego wieczne oczy

Śni się szarym wiewiórkom i mrok już się mroczy

 

Świat śpi śnią go wiewiórki chore kawki jeże

Wiewiórki kawki Boga wiecznego żołnierze

 

Kot porusza się we śnie – ogon w pysku trzyma

Śni Boga – Bóg ma postać Dobrego Olbrzyma

 

I Bogu – także Jemu! – śni się ogon koci

Ogon który tam we śnie tuż przy Bogu psoci

 

Głęboko w liściach mroczność budzi się i rusza

Jeż półmartwy w swą podróż ostatnią wyrusza

 

Na jabłonce tam właśnie gdzie wisi słonina

Śpią dwie kawki i chory gawron biedaczyna

 

O istnienie! o jakie to brzydkie straszydło!

Gawron śpi – krwawi jemu ułamane skrzydło

 

Jedno oko zamyka a drugie otwiera

Patrzy Bóg i śni o nas albo też umiera

 

Kiedy grudzień śnieg ciska pomiędzy gawrony

Pomiędzy śmierć i życie – i świat jest uśpiony

 

Patrzy mrok i widzialna – mroczność w mroku leży

I w kompoście jeż chodzi wśród zgniłych obierzyn

 

Patrzą na nas otwarte oczy Boga

Jest sen – i jeśli wejdziesz – to we śnie jest droga