Kukiz15 chce obalić burmistrza Koronowa



Fot: Urząd Gminy Koronowo

Wczoraj w Koronowie protestują członkowie orkiestry dętej oraz jej sympatycy, którzy uważają, że władze działają na szkodę muzyków. Asystent posła Pawła Skuteckiego, w krótkim wystąpieniu, zapowiedział, że biuro poselskie chętnie wspomoże inicjatywę rozpisania referendum o odwołanie burmistrza Koronowa Stanisława Gliszczyńskiego.

 

– My w Polsce często zapominamy, że to my w Polsce wybieramy władzę i możemy tą władzę odwołać – mówił Przemysław Skrzypek z Kukiz15, za co uzyskał gorące oklaski.

 

Temat referendum poruszył już jednak wcześniej, na sesji Rady Miejskiej w dniu 28 lutego Maciej Fedek, który poinformował, że grupa mieszkańców rozpoczęła już zbiórkę podpisów pod referendum. Tematem sporu w tym wypadku ma być planowana lokalizacja ferm drobiowych.

 

Doprowadzenie do referendum nie musi być dużym wyzwaniem, bowiem w gminie Koronowo wystarczy uzbierać niecałe 2 tys. podpisów. Znacznie większym problemem będzie już jednak uzyskanie wymaganej do ważności frekwencji (do urn musi pójść 3/5 wyborców, którzy wzięli udział w wyborze odwoływanego organu – było to ok. 8 tys., czyli frekwencja musiałaby obyć bliska 5 tys.). Pod koniec lutego próbowano odwołać wójta Sadek – frekwencja wyniosła zaledwie 15,12%, dlatego referendum stało się nieważne. Orkiestra dęta w Koronowie ma co prawda swoich sympatyków, którzy w ostatnich tygodniach oczekują od burmistrza zmiany polityki, to jednak tą sprawą nie żyją koronowianie aż tak, jak wynika to z przekazów medialnych.

 

– Dla większości mieszkańców raczej nie ma znaczenia, czy w Koronowie jest ta orkiestra czy jej nie ma – przyznaje z pewną przykrością jeden z gminnych społeczników, który prosi o anonimowość, bowiem nie chce być kojarzony ze sporem politycznym jaki wytworzył się wokół orkiestry. Wielu samorządowców i lokalnych działaczy, z którymi próbowałem rozmawiać, niezbyt chętnie chciało się akurat w temacie tego konfliktu wypowiadać.

 

Referendum w Dobrczu

Na 23 kwietnia z Dobrczu Komisarz Wyborczy rozpisał referendum w sprawie odwołania wójta Krzysztofa Szali – tematem sporu stały się fermy drobiu. Jedyną opcją polityczną, która jednoznacznie poparła organizację referendum okazał się Kukiz 15.

 

– Jeżeli ktoś skupia się na referendach przeciwko demokratycznie wybranej władzy, to jest to działanie propagandowe, nastawione na krótkotrwały efekt polityczny – ocenia działania partii Pawła Kukiza w regionie, bydgoski radny Jakub Mikołajczak PO. Jak jednak przyznał, tego typu działania to pewien element demokracji – Ja mimo wszystko będę bronił demokracji. Liczę, że mieszkańcy w wyborach pokażą co myślą o tego typu działaniach.

 

Referendum też planowano w Bydgoszczy?

W ubiegłym tygodniu dużym niesmakiem zakończyła się sesja Rady Miasta Bydgoszczy, w trakcie której interweniowali policjanci. Radny Bogdan Dzakanowski zadzwonił na numer telefonu 112 w prosząc o zbadaniem alkomatem prezydenta Rafała Bruskiego i przewodniczącego Rady Miasta Zbigniewa Sobocińskiego. Policjanci wezwanie musieli sprawdzić i okazało się, że obaj politycy byli trzeźwi. Przed przybyciem policjantów w ratuszu pojawił się asystent posła, który wczoraj w Koronowie mówił o referendum. Radny Mateusz Zwolak z PO twierdzi, że był świadkiem jak dzwonił po niego radny Dzakanowski.

 

Radny Stefan Pastuszewski z klubu PiS ocenia wybryk radnego Dzakanowskiego za głupotę i w jego opinii nawet, gdyby alkomat wskazał co innego, to prezydenta Bruskiego nie udałoby się odwołać – Referenda są trudne do zrealizowania, musiałaby być jakaś ewidentna wina prezydenta – stwierdza. W opinii Pastuszewskiego, nawet jeżeli stwierdzono by ślady alkoholu, to byłoby to za mało – Bydgoszczanie niezbyt chętnie chodzą na wybory – dodaje.