Władysław Anders – Jeszcze Polska …

125 lat temu, 11 sierpnia 1892 roku w Błoniu nieopodal Kutna, przyszedł na świat wybitny generał, znakomity taktyk wojenny, a przede wszystkim fenomenalny żołnierz Rzeczpospolitej – Władysław Anders. Wśród paru innych polskich dowódców pretenduje na miano polskiego „Boga Wojny”.

 

Droga do Chwały

 

Anders w czasie swej życiowej wędrówki mógł wielokrotnie ustąpić, złamać się, zejść na złą drogę. On jednak pozostał nieugięty, niezłomny. Do końca walczył o Boga, Polskę i Honor – rzeczy najważniejsze.

 

Po latach walk na ziemi rosyjskiej, podczas I wojny światowej, w I Korpusie Polskim i w 1. Pułku Ułanów Krechowieckich, Anders zgłosił się do nowo tworzonego Wojska Polskiego. W powojennym wirze młody wojskowy przedostał się do Wielkopolski gdzie wziął udział w walkach Powstania Wielkopolskiego.

 

Za męstwo i odwagę w tym okresie Naczelnik Państwa Józef Piłsudski odznaczył go orderem cnoty wojennej – Virtuti Militari.

 

 

Ostatni Kawalerzysta RP

 

Po wrześniowej (1939 roku) batalii w kraju Generał Władysław Anders podjął decyzję o ewakuacji polskich kawalerzystów przez Węgry za zachód Europy. W obliczu zacieśniającego się pierścienia frontów wschodniego i zachodniego, dowódca nie chciał spisać dowodzonej przez siebie brygady na śmierć.

 

Plany Andersa jednak nie powiodły się. Wraz ze swoimi najwierniejszymi towarzyszami, przeprawiając się przez Ukrainę, został schwytany przez wrogo nastawioną miejscową ludność. Raniony Anders został zaciągnięty do sowieckiej niewoli. Mimo ciężkich warunków bytowania, niewłaściwego opatrywania ran, licznych gróźb i szantażu, pozostał nieugięty. Nie chciał on z Sowietami współpracować, ani tym bardziej walczyć u ich boku w Armii Czerwonej. 

 

Umęczony dowódca został ostatnim kawalerzystą RP.

 

Szlak Andersa

 

Wybawieniem dla Andersa i dla tysięcy Polaków było podpisanie przez Generała Władysława Sikorskiego paktu znanego dzisiaj jako układ Sikorski – Majski. Na podstawie ustaleń z „nieludzkiej ziemi” wyszło kilkadziesiąt tysięcy Polaków.  

 

Jednym z warunków postawionych przez polską stronę, w wyżej wymienionym pakcie, było utworzenie w Sowietach legalnej, polskiej armii. Decyzją premiera rządu polskiego na emigracji Władysława Sikorskiego, buława dowodzenia w tym przypadku przypadła uwolnionemu z Sowieckiego więzienia, jego imiennikowi Władysławowi Andersowi.

 

Dzięki ogromnej determinacji uwolniony generał zgromadził wokół swojej osoby około 30 tysięcy Polaków zdolnych do walki. Ogromna armia powędrowała na ziemie bliskiego wschodu wyzwalając przy tym dziesiątki cywilów skrzywdzonych przez wojnę. Ze wschodu „andersowcy” przemieszczali się na zachód, do Włoch, bijąc Niemców pod Monte Casino i ostatecznie wybawiając okupowaną Bolonię.

 

Emigracyjny Los

 

Po tym jaką postawą wykazał się podczas swojego życia generał, jakim męstwem w walce i lojalnością wobec Polski i aliantów wsławił się Anders, emigracja była dlań obrzydliwym ciosem wymierzonym przez działania polityczne tchórzliwego Zachodu. Wraz z liczną inteligencją twórczą (Hemar, Lechoń, Baliński, Wierzyński), polityczną (Raczkiewicz, Bór – Komorowski, Mikołajczyk), wojskowymi (Maczek, Sosabowski), po wojnie znalazł się „na bruku”. Sam Anders zaliczał się do powojennej inteligencji politycznej. Nie poddał się. Aktywnie działał. W powojennych latach premierował gabinetowi rządu polskiego na wychodźstwie.

 

Anders pozostał wierny sprawie polskiej po sam grób. Z kart Jego życiowej historii pobrzmiewa wspólnotowy polski los. Generał formalnie bez polskiego obywatelstwa, pozostał wierny Polsce. Ojczyzny już nigdy nie zobaczył. Spoczywa wśród poległych żołnierzy, swoich podkomendnych, na wzgórzu klasztornym Monte Cassino.  

 

Olgierd Bondara, Niezależny Felietonista