Zbieg korzystnych dla bydgoskiej PO zdarzeń



Jeszcze niedawno wydawało się, że wprowadzenie kadencyjności może doprowadzić do tego, że Platforma Obywatelska być może będzie musiała oddać władzę jesienią przyszłego roku. Po wycofaniu się przez Jarosława Kaczyńskiego z kadencyjności, w gorszej sytuacji znajduje się nad Brdą Zjednoczona Prawica, która na chwilę obecną nie ma wyrazistego kandydata na prezydenta oraz w ostatnim czasie dużo straciła wizerunkowo.

Ostatnie tygodnie dla Prawa i Sprawiedliwości w Bydgoszczy nie były korzystne. Oponenci tej formacji bezlitośnie grali kartą problemów rodzinnych byłego radnego Rafała Piaseckiego. Całe to zamieszanie lokalny PiS kosztowało sporo, a odrabianie strat nie będzie łatwe, bowiem mścić mogą się nierozwiązane w przeszłości sprawy. W ostatnim tygodniu głośno zrobiło się o bardzo wysokich zarobkach kilku bydgoskich radnych tej partii. Ta kwestia może w przyszłości równieżbyć bezlitośnie wykorzystywana przeciwko partii rządzącej.

 

Zajmujący się badaniami preferencji wyborczych Polaków Marcin Palade opublikował w ostatnim czasie prognozę podziału mandatów sejmowych na dzień 31 kwietnia. Zjednoczona Prawica traci w stosunku do wyborów w 2015 roku 31 mandatów. W okręgu bydgoskim, gdzie lista PiS-u zdobyła półtora roku temu 5 mandatów według tego badania miałaby ich tylko cztery, zaś reprezentacja PO wzrosłaby z 3 do 6. Do sondaży należy mieć dystans, ale dla działaczy bydgoskiej prawicy powinny być one ważnym sygnałem ostrzegawczym, że jeżeli nie dojdzie do wewnętrznej refleksji, to trudno będzie o satysfakcjonujący wynik podczas wyborów w 2018 roku.

 

Platforma Obywatelska zyskała również z powodu znacznego osłabienia się Nowoczesnej. W Bydgoszczy partię Ryszarda Petru opuścił jedyny poseł, po czym zasilił szeregi Platformy.