Za uczestnictwo w uroczystościach z okazji 73-ciej rocznicy wyzwolenia Inowrocławia spod okupacji hitlerowskiej, głową powinien zapłacić wicestarosta inowrocławski Włodzimierz Figas. Radny Jacek Tarczewski, zarazem bliski współpracownik wojewody Mikołaja Bogdanowicza wezwał starostę Majewskiego do jego dymisji. Jeżeli starosta nie ,,zdekomunizuje” swojego zastępcy, to zapowiada podjęcie innych kroków.
Dzisiaj Rada Miejska w Inowrocławiu będzie debatować nad wyrażeniem zgody na usunięcie pomnika Wdzięczności i Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni. Protestuje przeciwko temu będąca w opozycji lewica, w której opinii jest to próba zmieniania historii. Prezydent Ryszard Brejza, który wniósł tę uchwałę do sprawy ma podchodzić przede wszystkim pragmatycznie, bowiem jeżeli samorząd usunie pomnik do końca, koszty wynoszące ponad 100 tys. zł pokryje Skarb Państwa. Los pomnika zatem wydaje się być przesądzony.
Co roku pod pomnikiem lewica organizowała uroczystości związane z upamiętnieniem ,,wyzwolenia” Inowrocławia przez Armię Czerwoną. Przynajmniej z taką narrację przyjmują politycy lewicy, bowiem w ostatnich latach w Polsce jest wiele głosów podnoszących, iż nie było to wyzwolenie, ale zmiana okupacji – staliniści weszli w miejsce hitlerowców. Właściwie co roku w tych uroczystościach brał udział wicestarosta Włodzimierz Figas.
Na ostatniej sesji Rady Powiatu radni Jacek Tarczewski domagał się dymisji wicestarosty Figasa, zapowiadając w przypadku nie rozwiązania tej sprawy honorowo, podjęcie kroków prawnych. Można zatem odnieść wrażenie, iż po dekomunizacji ulic i pomnika, pojawiło się teraz oczekiwanie dekomunizacji wicestarosty. W takim wypadku spać nie mogą również inni samorządowcy, którzy upamiętniali ,,wyzwolenie” – chociażby prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski, który co prawda pod pomnikiem Wdzięczności i Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni w Inowrocławiu oficjalnie nigdy nie gościł, to jednak uczestniczył w uroczystościach bydgoskich.