Nie jest przypadkiem, jak zauważył wydawca książki, że „Polonia aeterna”, najnowszy tom poetycki Wojciecha Wencla zostaje wydany w 100-lecie odrodzenia polskiej niepodległości. Ten tom, jako jeden z nielicznych w ostatniej dekadzie na polskiej scenie literackiej, próbuje pozbierać symbole naszej wspólnej przeszłości i je na nowo pokazać. Pokazać piękno życia wcześniejszych pokoleń i polskiej tradycji romantycznej.
„Polonia aeterna” jest już trzecim tomem wierszy Wojciecha Wencla traktującym o polskiej historii. Po „De Profundis” z 2010 roku i „Epigoni” z 2016 roku poeta z Matarnii stara się podjąć ciekawy wątek Polski Wiecznej. I zapewne nie będą tym zachwyceni krytycy Wencla z „Krytyki Politycznej”, którzy swego czasu zdążyli nazwać go „poetą smoleńskim”. Szkoda tylko, że nie spróbują w pełni zrozumieć sensu Wiecznej Polski, opartej na wielopokoleniowej miłości, poświęceniu i wierności Chrystusowi.
Tymczasem swym kolejnym tomem wierszy Wojciech Wencel kontynuuje odbudowę Polski na jej romantycznym fundamencie. Z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że jest to literackie arcydzieło. Kunszt i klasa Wencla jest w dzisiejszej literaturze nieomal niespotykana. Poza tym niewielu autorów doby współczesnej, stać na pójście pod prąd wyrokom „warszawskiego salonu” i budowę, a zarazem kontynuację dzieła tworzenia wielkiej polskiej kultury. Wencel podejmuje się tej misji za Mickiewiczem, Słowackim, Lechoniem, Wierzyńskim, Herbertem czy też za Malczewskim, Grottgerem, Matejką i Wyspiańskim. Jestem pewien, że jeżeli zdołamy odbudować kiedyś naszą ojczyznę w całej jej potędze, to tylko poprzez takową literaturę.
II
Wojciech Wencel w swoim najnowszym zbiorze upatruje możliwość ocalania naszego narodu jedynie w jego romantycznej duszy. Porywcze czyny, narodowe pamiątki, poezja Mickiewicza, melodie Chopina czy obrazy Malczewskiego i Grottgera nadają naszym dziejom wymiar metafizyczny. Według poety właśnie owe romantyczne historie i symbole nadają głęboki sens istnieniu polskiej wspólnoty. Sens oparty na Bogu, honorze i poświeceniu. Nasza romantyczność staje się kluczem do ocalenia ojczyzny i jej dalszego trwania.
Unaocznia się to już podczas lektury początkowych stronic tomu. W utworze „Moda Polska” znajduje się interesujący dialog dwóch diabłów, co to „rozsiadły się pod sztucznym daktylowcem w śródmieściu Warszawy” nieopodal ronda Charlesa de Gaulle’a. Młodszy diabeł powiada na temat polskich dziejów:
„ … – Jakie to wszystko śmieszne, cóż za egzaltacja!
Szlachecka zbieranina od Sasa do Lasa.
Gest Rejtana na Sejmie, najeżone kosy,
krakowskie rogatywki, śpiewy wniebogłosy.
Budzący się w Karpatach baśniowi rycerze,
książę, który „z honorem” utonął w Elsterze.
I tak przez całe dzieje – rupiecie szkaradne:
jakiś sztandar ukryty w wiejskiej skrzyni na dnie,
czarne sukienki kobiet, powstańskie czamary,
ślepa wiara w to wszystko, co jest nie do wiary.
Krzyżyki wystrugane z drewna olchowego,
szary mundur marszałka, włosy Słowackiego …”
Starszy, w domyśle bardziej biegły w swej piekielnej pracy, diabeł, napominając odpowiada:
„– Wykonujesz dla Piekła wspaniałą robotę,
mówiąc im, że są w świecie najgłupszym narodem,
lecz nie potrafię pojąć, żeś sam w to uwierzył.
Ludziom kłamię codziennie, ale bądźmy szczerzy:
gdyby nie te rupiecie, gdyby nie ta pamięć,
dawno byśmy im skradli gwiaździsty dyjament,
który całkiem rozumnie chowają w popiele.
Skąd w tobie ta gorączka, strącony aniele?
Skąd w tobie tyle żalu i kompleks teutoński?
Zdradź mi swoje nazwisko!
– Jestem – Wielopolski.”
W tym oto fragmencie ukazuje się poetycka wizja Wencla. Nie bez humorystycznego kontekstu pokazuje, że jeśli naród polski ma przetrwać to tylko poprzez czyny romantycznych bohaterów i pamięć o nich. Margrabiego Wielopolskiego przekreśla, jako uosobienie diabła, pychy, grabarza romantycznych idei. Idei zachowujących i konserwujących nasz naród. Wencel poucza, że „gdyby nie te rupiecie, gdyby nie ta pamięć” dawno zło tego świata skradłoby nam „gwiaździsty dyjament” . Bez romantycznego ducha polska wspólnota nie ma sensu dłużej istnieć i stopniowo zamiera. Wencel zdaje się mówić – tylko poprzez błogosławioną tradycje walki o wolność, narodową mobilizację, honor i poświęcenie mamy siłę przetrwać z godnością pomiędzy Rosją, a Niemcami. Romantyczny duch w narodzie pozwala nam przetrwać dziejowe zawieruchy – oto jest nasz realizm – powiada poeta.
III
Na dalszych kartach książki poeta wędruje po Polsce, polskiej historii i zdaje się szukać romantycznych symboli, miejsc, w których przetrwała staropolska dusza. I owszem znajduje takie miejsca: lubelski skansen, ulice Krakowa, tykociński rynek, niewielkie miasteczka najczęściej na wschodzie Polski, muzea. Ciekawa jest scena z wiersza pt. „Fortepian Długosza”, kiedy to autor przechadza się pośród „pompy światowej”, „błyskotliwie bezdusznej” i „kusząco jałowej” razem z Leszkiem Długoszem po „zimowym Krakowie”:
(…) „Najpierw między krzyżami w brudnym śniegu i glinie
Niosąc znicz dla Zygmunta który umarł w Londynie
Potem do składu książek przy ulicy Szpitalnej
Gdzie wśród licznych cymeliów mieli „Arię z Kurantem”
Wreszcie krokiem tanecznym przez kościoły muzea
Od kaplicy dwóch Janów aż po dom Mehoffera”
Poezja Wencla jest melodyjna, niekiedy podobna do poezji Lechonia, momentami wyraźnie inspirowana Słowackim.
Znaczącą rolę w książce odgrywają Kresy Wschodnie – rubieże dawnej Rzeczypospolitej. Tu na plan pierwszy wysuwa się ludobójstwo polskiej ludności cywilnej na Wołyniu, którego dopuścili się ukraińscy nacjonaliści latem 1943 roku. W szczególnie pięknym wierszu „Korzec” opowiadającym o przedwojennym kresowym miasteczku, Wencel pisze:
„Było kiedyś miasteczko całe z porcelany
jakościowo nie gorsze od wyrobów z Miśni
na spodku w polne kwiaty ręcznie malowanym
lśnił barokowy pałac książąt Czartoryskich …”
Poeta w niezwykle wzruszający sposób opisuje okolice Wołynia wzorując miasteczko na kształt porcelanowej zastawy. W zakończeniu wiersza mowa jest o zbrodni wołyńskiej:
„ … piękny był w dawnych czasach Korzec na Wołyniu
chciałoby się mieć w zbiorach to wystawne cudo
niestety pewnej nocy ktoś szarpnął witryną
drzwiczki się otworzyły miasteczko się stłukło”
Wojciech Wencel z czułością wspomina o poległych przenosząc czytelnika w świat niemal baśniowy. „Nadanie rzezi wołyńskiej wymiaru baśniowego wpisanie jej w poetykę rodem z Leśmiana, a trochę z Rymkiewicza – z jednej strony pozwala czytelnikowi przyswoić obraz, który podany wprost byłby nie do zniesienia. Z drugiej jednak strony ów kontekst między światem baśni, a okrucieństwo świata realnego jeszcze bardziej to okrucieństwo uwypukla” – zauważa Szymon Babuchowski w swej recenzji na łamach „Gościa Niedzielnego”. Niekiedy przez taki baśniowy kontekst poeta przypomina nam o rzeczach polskiej racji stanu – upamiętnienia pomordowanych polskich kresowiaków i ukazania winnych zbrodni. W zakończeniu wiersza „Alina” po opisie zabicia dziewczyny poeta opisuje:
„ … pędzą chmury po niebie woda w Styrze upływa mija lato i zaraz jest zima
dusze krążą po lesie jak tropiona zwierzyna i na nowo się dramat zaczyna
stańmy bracia na drodze niechaj wszyscy usłyszą co się stało z nieszczęsną dziewczyną
bo dopóki od zbrodni odłączona jest wina cała nasza historia w malinach”
Lecz nie tylko rzeź wołyńska jest tematem wierszy o Kresach. Często treść utworów opowiada o życiu codziennym mieszkańców tych ziem. Pamiętając jednocześnie, że przed ludobójstwo kwitło tam, wśród wołyńskiej przyrody i różnorodnego osadnictwa, niemalże dziewicze życie:
„ … wszystko tam jest jak dawniej: w dzikim winie tonie
dwór z kolumnowym gankiem i gontem na dachu
pan w fotelu z wikliny siedzi na gazonie
i przegląda gazetę z przedwczorajszą datą
nagle z sieni wybiega rozbawiony chłopak
krzyczy coś o hulankach i że piekła nie ma
kucharka co go goni nie przebiera w słowach:
– Ja ci dam, basałyku! Zatargam do piekła.
najpierw trochę wyrzutów potem dużo śmiechu
szczekanie psa z ogrodu szum skrzydeł w leszczynie
pan mówi: – Moja droga, ty się nie denerwuj.
Istotnie piekła nie ma, przynajmniej za Styrem . …”
IV
W styczniu 2015 roku Wojciech Wencel w „Gościu Niedzielnym”, którego jest felietonistą, w tekście pt. „Rzeczpospolita Zbawiona”” wyraził nadzieję, że stary przedwojenny świat, stara wielonarodowa Rzeczpospolita, obfita w wielu wspaniałych ludzi i piękne pejzaże, została zbawiona. Zastanawia się nad sensem słów „Boże zbaw Polskę” towarzyszącym naszym przodkom podczas powstań narodowych i manifestacjach patriotycznych, obecnych na pamiątkach z tamtej epoki.
Wencel w wyżej wspomnianym felietonie przypomina literaturę kresową od Floriana Czarnyszewicza, Zygmunta Nowakowskiego, Józefa Wittlina po Kazimierza Wierzyńskiego i pisze: „Czytam te książki, zachwycające gawędy o spełnionej polskiej misji, o współistnieniu Polaków, Żydów, Ukraińców, Litwinów. O świętach, szkołach, kamienicach, rzekach, sadach, targowiskach, potrawach, podróżach koleją, nawet o meczach piłkarskich. O życzliwości i uprzedzeniach, śmiechu i łzach, miłościach i zdradach. A w głowie kołacze mi się znajome skądinąd „Boże, zbaw Polskę”. Może Bóg wysłuchał tej modlitwy? Może gdzieś tam, wysoko, ponad kośćmi budynków i literaturą, czekają na nas dusze zmartwychwstałych miast i krain: Lwów, Drohobycz, karpackie polany?”
Moim zdaniem w tym przesłaniu, tekście poety gromadzi się sens „Polonii Aeterna” – Wencel stara się zrekonstruować ten stary zaginiony pożodze wojennej świat by przywrócić go współczesnym czytelnikom. To przesłanie świetnie współgra z tym, co starał się mówić swoim czytelnikom Wencel na łamach wcześniejszych tomów. Mottem przewodnim tomu wierszy „Epigonia” jest cytat z Jarosława Marka Rymkiewicza: „… nie ma idiomu poetyckiego czasu minionego i czasu teraźniejszego, bo jest jedno wielskie morze języka poetyckiego poza czasem …”. Poeta kolejny raz udowadnia, że jest jakieś ponadpokoleniowe morze języka poza czasem, które może pomieścić, zrozumieć i przekazać stary świat, te wartości dawnych ludzi, wzorce i świadectwa naszych przodków. W tymże „morzu języka poetyckiego poza czasem” mieści się „Polonia aeterna” Wojciecha Wencla.
V
W ostatnich wierszach opisywanego tutaj tomu Wojciech Wencel wraca do swojej rodzinnej Matarni. Te utwory są silnie nasycone wyrazami miłości do żony, bowiem „Polonia aeterna” jest także pięknym hymnem na temat miłości małżeńskiej. „Jesteś wierszem pisanym przez Boga w moim sercu” pisze Wencel w „Wierszu nad wierszami”.
Pisząc o rodzinie i Matarni poeta przypomina także piękną ideę małych ojczyzn, dotyczącą nas wszystkich. Czas przypomnieć, że my Polacy jesteśmy wspólnotą opartą na sąsiedzkich losach i wielowiekowej, międzypokoleniowej miłości.
Szczególnie piękny wydaje mi się „rodzinny” wiersz poety oparty na wspomnieniach wspólnej podróży z żoną, pt. „Wieczór w Tykocinie”:
„Gdy już nie mamy gdzie iść
Kupujemy w budce lody truskawkowe
I siadamy na ławce od pomnikiem
Hetmana Czarnieckiego
Łasi się zmierzch w ogrodach nad Narwią
Otwierają się kwiaty maciejki
Stare kobiety wychodzą przed ganki
Przyglądają się nam uważnie
Tej nocy będą im się śniły
Wszystkie nasze dzienne sprawy”
VI
„Polonia aeterna” jest zaproszeniem autora wysłanym przezeń do każdego czytelnika tomu by w tej Polsce Wiecznej zamieszkać. By swą codzienną pracą urzeczywistniać patriotyczne ideały. By dołączyć do tej istniejącej „w morzu języka poetyckiego” i nie tylko, wspólnoty romantycznej, opierającej się na wartościach Chrystusowych wcielanych w życie przez jej mieszkańców. Jeżeli Polska przedwojenna nietknięta przez komunistów i niemieckich nazistów, została zbawiona, Polska posmoleńska wyzbyta grzechu i goryczy, przepełniona współczuciem i poświęceniem również może zostać zbawiona.
Wystarczy spojrzeć na okładkę tomu poety by zakochać się w tej Polsce Wiecznej. A ta przedstawia fragment tryptyku Jacka Malczewskiego pt. „Prawo, ojczyzna, sztuka”. Okładka przedstawia Ojczyznę wraz z jej dziećmi na tle (może wołyńskiej?) przyrody. Wiersze Wojciecha Wencla przyprawiają tą majestatyczną Ojczyznę, wobec krwi i wysiłków jej synów, o należną jej Koronę.
Olgierd Bondara