Spór wokół Placu Klasztornego w Inowrocławiu zyskał miano epickiego. Uchwalony przez Radę Miejską plan zagospodarowania sprawił, że właściciele kamienicy nie mogli dokończyć aranżacji hotelu, na który pozyskali fundusze z Unii Europejskiej. Za powstałą sytuację obwiniali władze miasta, ale przede wszystkim rodzinę Brejzów.
Politycznie rodzina Brejzów ma na Kujawach silną pozycję, ale gdyby poseł (już wkrótce senator) Krzysztof Brejza wypadł z parlamentu, to klan polityczny straciłby wiele na znaczeniu. Brejza wybory do senatu z wojewodą Mikołajem Bogdanowiczem jednak wygrał, ale jak przyznaje wielu działaczy Platformy Obywatelskiej, z którą jest związany, miał więcej szczęścia niż faktycznie włożył pracy i swój mandat powinien zawdzięczać Konfederacji oraz skonfliktowanemu ze sobą Mieczysławowi Piwowarowi, który toczył z rodziną Brejzów batalię o Plac Klasztorny.
Krzysztof Brejza z Mikołajem Bogdanowiczem wygrał o 8218 głosy. Jest to wystarczająca liczba głosów, aby zwycięstwa Brejzy nie kwestionować, ale procentowo jest to stosunek tylko 45,76% do 41%. Na kandydata Konfederacji Jarosława Latawca zagłosowało 13.377 wyborców, natomiast na Mieczysława Piwowara 9.492, czyli obaj kandydaci, którzy uzyskali kolejno 7,74% głosów oraz 5,49% głosów uzyskali łącznie 22.869. Wyborcy Latawca i Piwowara, gdyby nie mieli swoich kandydatów raczej Brejzy by nie poparli, Piwowar w dużej mierze mógł zgromadzić w Inowrocławiu elektorat, który nazwiemy ,,antyBrejza”. Być może duża część tych wyborców poparłaby natomiast Bogdanowicza, np. aby Krzysztof Brejza nie został senatorem. Gdyby mniej niż połowa tych wyborców oddała głos na Bogdanowicza, to Krzysztof Brejza znalazłby się poza parlamentem.
Również inaczej wyglądałaby sytuacja w Senacie RP, gdzie PiS obecnie nie ma większości.