W ,,Newsweeku” ukazał się w ostatnich dniach artykuł Marcina Wojciechowskiego na temat spekulacji dotyczących układania list Koalicji Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego, w tym również w województwie kujawsko-pomorskim. Autor błędnie twierdzi, że będziemy mieli trzech europosłów. Stąd też warto wyjaśnić szczegółowo jak dzielone są mandaty w wyborach europejskich, skoro nawet z tą wiedzą mają problemy publicyści.
Być może tak jak to było w wyborach 2014 roku oraz 2009 wybierzemy faktycznie 3 europosłów, może się jednak też tak zdarzyć jak w 2004 roku, że uzyskamy zaledwie jeden mandat, a przy wyjątkowo niekorzystnym układzie zdarzeń możemy nie mieć nawet jednego przedstawiciela w Parlamencie Europejskim. Skoro dzisiaj nie można odpowiedzieć ile mandatów przypadnie dla naszego województwa, pojawia się pytanie – kiedy się tego dowiemy? Wszystko wskazuje, że najszybciej w noc z 26 na 27 maja, po zakończeniu głosowania. Ordynacja jest bowiem na tyle skomplikowana, iż ciężko uzyskać miarodajne wyniki na próbie 1 tys. respondentów, stąd też sondażownie, rzadko podejmują próbę podziałów mandatów na okręgi.
Obliczanie mandatów krok po kroku
Po zamknięciu lokali wyborczych w skali całego kraju zostaną zliczone głosy oddane na poszczególne komitety. Następnie według popularnego w wyborach algorytmu belgijskiego matematyka Victora D’Hondta rozdzielone zostaną mandaty (uzyskane wyniki dzieli się najpierw przez 2, a potem przez kolejne liczby, a potem segreguje najwyższe wyniki). Dzisiejsze techniki sondażowe pozwalają oszacować dość precyzyjnie, stąd też publikowane w mediach sondaże wskazują głównie to, na ile mandatów ma szansę w skali kraju dany komitet. Do podziału mamy w Polsce 52 mandaty.
Drugi etap polega już na rozdzieleniu mandatów uzyskane przez poszczególne komitety, które przekroczyły 5% wyborczy, na okręgi wyborcze. Liczbę mandatów w danym okręgu zlicza się w oparciu o algorytm matematyka Horsta Niemeyera. Polega to na tym, że mnoży się liczbę głosów uzyskanych przez komitet w danym okręgu przez liczbę mandatów uzyskanych w skali kraju, a następnie dzieli przez liczbę głosów uzyskanych w skali kraju. Liczba całkowita jaka wyjdzie z tego działania będzie wskazywać, ile mandatów uzyskał komitet w danym okręgu. Mogą się zdarzyć też mandaty tzw. resztkowe, gdy zabranie pełnej liczby. Często takie mandaty resztkowe trafiają do województwa kujawsko-pomorskiego.
W tym algorytmie liczą się jak widać liczby bezwzględne, co jest niekorzystne dla mniejszych okręgów, które mają mniejszą liczbie mieszańców. Do takich okręgów zalicza się kujawsko-pomorskie, stąd też co wybory podejmowane są szczególnie u nas działania profrekwencyjne.
Trzeci krok polega na tym, iż jak już wiemy ile mandatów uzyska dana lista w danym okręgu, wówczas szuka się kandydata o najwyższym indywidualnym poparciu i w ten sposób przydzielane są mandaty.
Miały być trzy mandaty
Na dezinformację Polaków może wpływać uchwalenie w okresie wakacyjnym przez parlament ustawy zmieniającej ordynację, która ustanawiała, że w danym okręgu wyborczym wybieranych musi być przynajmniej 3 europosłów. Zważając na to co napisałem wcześniej o liczbach bezwzględnych, dla kujawsko-pomorskiego byłoby to korzystne rozwiązanie. Pojawiły się jednak kontrowersję, iż taka forma ordynacji podnosiła realny próg wyborczy do kilkunastu procent, dlatego ostatecznie prezydent Andrzej Duda tą zmianę zawetował.
Negatywny elektorat może być dla kandydata barierą
Wróćmy do artykułu ,,Newsweeka”, w którym czytamy, że toczy się spór o nr 2 na liście Koalicji Obywatelskiej. Obecnie spekulowano, że to miejsce przypadnie europosłowi Januszowi Zemke, natomiast z informacji autora publikacji wynika, że toczy się walka, aby z tego miejsca startowała posłanki formacji Teraz Ryszarda Petru Joanna Scheuring-Wielgus. Takie posunięcie miałoby jednak drażnić koalicjanta Polskie Stronnictwo Ludowe, które obawia się, że źle odebrałby to konserwatywny elektorat. Kujawsko-pomorskie uchodzi natomiast za jeden z większych bastionów PSL. Być może w tym co pisze Wojciechowski jest wiele prawdy, ale w naszym województwie wystepuje też aspekt bydgosko-toruński i zbyt mocne angażowanie się na rzecz jednego z tych miast, może skutkować negatywnym elektoratem w drugim. O ile Radosław Sikorski czy Janusz Zemke to marki, które regionalnych negatywnych elektoratów sobie nie zbudowały, to posłanka Scheuring-Wielgus może mieć silny negatywny elektorat w Bydgoszczy (średnio w tym mieście oddawany jest co trzeci głos w skali całego okręgu), chociażby poprzez swoje działania wobec próby narzucenia metropolii bydgosko-toruńskiej, czy wypowiedzi przeciwko powołaniu Uniwersytetu Medycznego. O tym, że negatywny elektorat może być poważna barierą przekonał się były minister finansów Jan Vincent Rostowski, który 5 lat temu był w naszym województwie liderem listy Platformy Obywatelskiej. Na samym początku kampanii zraził sobie wpadką w telewizji (słynne ,,Bydgoszczu”) bydgoszczan i w efekcie przegrał z kandydatem startującym z 3 miejsca, który z kolei stawiał na bydgoski elektorat.
Wojciechowski twierdzi, że jeżeli Scheuring-Wielgus nie będzie ,,dwójką” to może wystartować z formacji Roberta Biedronia, co przyniesie Koalicji Europejskiej stratę mandatu na rzecz Wiosny Biedronia. Z takim twierdzeniem był polemizował, bowiem wracając do tych niekorzystnych dla nas liczb bezwzględnych, to Wiosna musiałaby w skali kraju zdobyć kilkanaście mandatów, aby jeden przypadł kujawsko-pomorskiemu.