Jaka będzie przyszłość NATO?

Fot: Glenn Fawcett

W ubiegłym tygodniu przypadła 70 rocznica podpisania w Waszyngtonie przez 10 państw Traktatu Północnoatlantyckiego. Dzisiaj członkami sojuszu jest 29 państw. Sytuacja polityczna na świecie jest zupełnie inna, a co za tym idzie inne są interesy państw członkowskich, przez co pojawiają się pytania, czy NATO ma przyszłość i jaka ona będzie?

 

W 1949 roku zachód obawiał się Związku Radzieckiego, w tamtym okresie doszło do niepokojącego zamachu stanu w Czechosłowacji i blokady Berlina Zachodniego. Obecność supermocarstwa w sojuszu, Stanów Zjednoczonych była dla państw europejskich ważną gwarancją bezpieczeństwa. Dzisiaj wiele państw, w szczególności w naszym regionie obawia się nadal Rosji, są jednak członkowie NATO, którzy robią z Rosjanami interesy co coraz mniej podoba się Amerykanom.

 

4 kwietnia w Waszyngtonie 70. lat po podpisaniu Traktatu Północnoatlantyckiego odbyły się uroczystości rocznicowe, na których amerykański wiceprezydent Mike Peance dość dosadnie mówił o tym co nie podoba się Stanom Zjednoczonym, krytykując postawę Niemiec i Turcji – Pence wskazał również, że USA nie będą bronić Zachodu, jeśli sojusznicy swoje bezpieczeństwo będą budować przez wzmacnianie wrogów Sojuszu. Przykładem takiego zagrożenia jest w jego opinii gazociąg Nord Stream 2 – relacjonuje na łamach Nowej Konfederacji Błażej Sajduk, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz członek Senatu tej uczelni – Pence wypomniał Berlinowi, iż pomimo dobrej sytuacji ekonomicznej nie wywiązuje się ze swojego zobowiązania do podnoszenia wydatków na obronność do 2% PKB. Niemcy zobowiązały się do tego na szczycie w Walii w 2014 roku. Warto nadmienić, że później Angela Merkel wycofała się z tych ustaleń i zadeklarowała, że do 2024 roku Niemcy przeznaczą na obronność 1,5%. Niedawne doniesienie mówią jednak o dalszych redukcjach – wedle długoterminowych prognoz wydatki Berlina na obronność spadną z obecnych 1,34% do 1,23% w 2024 roku.

 

Problem z Turcją dotyczy natomiast zakupu od Rosjan systemu obrony powietrznej S-400. Doprowadziło to już do zgrzytu przy współpracy Waszyngtonu z Ankarą w dostarczaniu myśliwca najnowszej generacji F-35.

W swoim wystąpieniu Pence postawił de facto ultimatum: albo Turcja zrezygnuje z zakupu rosyjskiego uzbrojenia, albo przestanie być częścią Sojuszu – pisze Sajduk.