W ostatnim czasie dużo się dzieje w bydgoskim Kościele, za sprawą zaskakujących decyzji bp. Jana Tyrawy. Odnieść można wrażenie, że wywołując te tematy biskup chciał odwrócić uwagę od toczącego się przeciwko kurii procesu o odszkodowania przez ofiarę byłego księdza pedofila. Chwilowo się to udaje, ale też widać do jakiej perfidii jest zdolny biskup.
Najpierw dowiedzieliśmy się o odwołaniu ks. Romana Kneblewskiego z funkcji proboszcza parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, w którego obronie stanęli samorządowcy, wiele środowisk, a nawet europoseł. Oczywiście biskup ma prawo odwołać każdego proboszcza, w tym wypadku jednak problemem są słabe argumenty, w stylu, iż nie rezyduje w biurze parafialnym oraz nie chodzi na kolędę. Bardziej chyba w kurii liczono, że brak dobrych argumentów uzupełnią media, które do ks. Kneblewskiego podchodzą negatywnie. W taki sposób jednak nie da się przekonać wiernych.
Jeszcze bardziej zadziwia sprawa Wiatraka, gdy informacja do środowiska Domu Jubileuszowego o planach biskupa dotarła dopiero w ubiegły czwartek, a ks. Buchholz będzie musiał wyprowadzić z Fordonu do przyszłej soboty. Delegację z Wiatraka biskup poinformował , że zbudowany przy wsparciu publicznych pieniędzy przejmie Caritas. Środowiska do dzisiaj nie dowiedziały się jak ma to jednak w przyszłości wyglądać, bowiem wejście Caritasu do Domu Jubileuszowego Jana Pawła II sprawi, że będzie trzeba ograniczyć dotychczasową działalność bliższą domom kultury. W tym wypadku oszukane może się czuć całe społeczeństwo bowiem do budowy tego budynku dołożyła się Unia Europejska, mieszkańcy w postaci podatków oraz liczni sponsorzy. Te pieniądze przeznaczono w konkretnym celu, nie było mowy o przejmowaniu przez Caritas. W tym postępowaniu kurii można dostrzec ogromną arogancję, informuje się bowiem społeczność o planach w ostatniej możliwej chwili i nawet nie wyjaśnia co będzie dalej, trzymając ludzi w niepewności.
Jak widać w naszej diecezji wiele się ostatnio dzieje, nawet więcej niż w lokalnej polityce, media i wierni głównie zajmują się tymi tematami, przez co zapomniany został nagłośniony przez film ,,Tylko nie mów nikomu” proces o odszkodowanie za pedofilię. Przy odrobinie szczęścia mogło nawet dojść konfliktu pomiędzy księżmi Kneblewskim i Buchholzem, co jeszcze zaogniłoby sytuację. Raczej do czegoś takiego nie dojdzie, ale biskup podejmując powyższe decyzje musiał sobie zdawać sprawę z takiego ryzyka.
W kręgach konserwatywnych do tej pory ludzie mieli opór wobec występowaniu przeciwko biskupowi, niezależnie jaki on by nie był. Nadal wiele osób prezentuje taką postawę, ale jest coraz więcej osób, które coraz śmielej gotowe są wyrażać swoje oburzenie postawą biskupa Tyrawy, na wtorek zwołano już nawet pikietę pod kurią. I właśnie dlatego uważam, że biskup jest przegranym tej sprawy, niezależnie już od innych rozstrzygnięć. Podważonego autorytetu biskup może już nigdy nie odzyskać i trzeba to wyraźnie zaznaczyć – podważonego z własnej winy. Ostatnio rozmawiałem z młodymi ludźmi z kręgów patriotycznych, które wskazywały na potrzebę rozliczenia problemu pedofilii dla dobra Kościoła. To może być pozytywny owoc całej tej sprawy, młodzi ludzie chcący oczyszczenia Kościoła, którzy robią to z poczucia idei. Do tej pory o problemie pedofilii w naszej diecezji mówili głównie politycy oraz środowiska ,które angażują się właściwie w większość antyrządowych i antykościelnych spraw, tym razem jest szansa na zrodzenie się czegoś ideowego wewnątrz Kościoła.
Przegrani w tym całym zamieszaniu są też lokalni publicyści oraz media, które lubią podkreślać bliskie związki z Kościołem. Mianowicie bydgoszczanie, w tym również wierni zaniepokojeni np. przyszłością Wiatraka, dowiadywali się z mediów znacznie mniej życzliwych Kościołowi. W dzisiejszej dobie dostępu do informacji, jak pewne informacje przemilczą jedne media, to informacja dotrze do odbiorców z innego źródła, być może w mniej życzliwej Kościołowi narracji. Po emisji filmu ,,Tylko nie mów nikomu” ciekawe rozważania podjął Stefan Sękowski z Nowej Konfederacji – Dlaczego film ten zrobili bracia Siekielscy, a dlaczego tych przypadków nie ujawniły media katolickie? Dzisiaj można się zapytać, dlaczego o sytuacji podbramkowej Wiatraka wierni muszą dowiadywać się z Gazety Wyborczej, czy z innych mediów? Dlaczego nikt z katolickich publicystów nie wstawił się za Wiatrakiem, bo w dzisiejszej poprawności nie wspominam już o ks. Kneblewskim? Wydaje mi się, że problemem jest tutaj źle zrozumiała podległość biskupowi. A przecież kanon 212 Kodeksu Prawa Kanonicznego wręcz nakłada obowiązek zwracać uwagę hierarchom, gdy ich działalność działa na szkodę Kościoła.
Polski Kościół znalazł się w pewnym kryzysie, który może się skończyć podobnie jak to miało miejsce w Irlandii czy Bostonie. Być może zobaczymy to już za 10 lat. Czasami słyszę, że taki jest cel sił nieprzychylnych Kościołowi, że dążą do tego masoni i inne złe moce. Rzeczywistość jest jednak znacznie prostsza – winna jest nasza bierność.