Do tej pory głównym sojusznikiem Prawa i Sprawiedliwości była brytyjska Partia Konserwatywo-Unionistyczna (Conservative and Unionist Party ), popularnie nazywana torysami, jako kontynuatorka tradycji politycznej z końcówki XVII wieku. To właśnie z ,,torysami” PiS współtworzy obecne ECR, trzecią frakcję w Parlamencie Europejskim. Z powodu brexitu PiS pozostanie w Unii Europejskiej bez większego sojusznika.
Kilka dni temu pisaliśmy o konflikcie wewnątrz Europejskiej Partii Ludowej (EPP), która w 2014 roku zdobyła najwięcej mandatów, pomiędzy przewodniczącym Komisji Europejskiej Jeanem-Claude Juncker oraz premierem Węgier Wiktorem Orbanem, który w kampanii wyborczej swojej partii Fideszu, atakuje Junckera. Nie można wykluczyć, że spór ten zakończy się wyrzuceniem Fideszu z EPP. W takiej sytuacji otworzyłaby się droga do utworzenia wspólnej frakcji przez Prawo i Sprawiedliwość razem z węgierskim Fideszem, do której zapewne przyłączyliby się pojedynczy posłowie z innych krajów.
Jutro (10 marca) do Polski planuje przyjechać premier Węgier Wiktor Orban, zapewne ewentualny sojusz w Brukseli z PiS-em, będzie tematem rozmów. Natomiast w przyszłym tygodniu do Budapesztu z oficjalną wizytą wybiera się premier Mateusz Morawiecki.
Najprawdopodobniej Grupa Europejski Konserwatystów (ECR) po majowych wyborach przestanie istnieć, bowiem spodziewać się można, iż utworzenie sojuszu PiS-u z Fideszem będzie oznaczało powstanie nowej frakcji. Według sondaży PiS może liczyć w Polsce nawet na 25 mandatów (traktować należy to jako wariant optymistyczny), natomiast Fideszowi daje się 13 mandatów. Jeżeli uda się przyciągnąć pomniejsze ugrupowania, to być może możliwe będzie zbudowanie frakcji liczącej około 70 posłów. Trudno będzie jednak przeskoczyć ALDE, więc w wariancie optymistycznym polsko-węgierski sojusz może stać się czwartą siłą w Parlamencie Europejskim.
Jeszcze kilka tygodni temu w Europie spekulowano, iż możliwy jest sojusz PiS-u z ugrupowaniem włoskiego wicepremiera Matteo Salvini. Takie spekulacje przedstawił chociażby portal Bloomberg. Wszystko wskazuje jednak, że z punktu widzenia polskiego rządu polityka Salviniego oraz jego naturalnej koalicjantki Le Pen z Francji, jest zbyt radykalny.