Przebieg ostatniej sesji Rady Miasta Bydgoszczy, a tak naprawdę także kilku wcześniejszych, nie jest specjalnym powodem do dumy. Z tak negatywną oceną w rozmowie z nami zgadzają się przedstawiciele klubów obecnych w tym gremium. Jedną z głównych przyczyn jaką można wysnuć z rozmów z nimi, to ogólna zła atmosfera polityczna w Polsce. Czy jednak jest szansę poprawić wzajemne relacje, bo w tym składzie Rada Miasta będzie obradować jeszcze przez 3 lata?
O sytuacji w bydgoskim samorządzie rozmawiamy z przewodniczącym klubu KO Jakubem Mikołajczakiem i wiceprzewodniczącą klubu PiS-u Grażyną Szabelską.
Łukasz Religa: Czy jest Pan zadowolony z przebiegu ostatniej sesji Rady Miasta?
Jakub Mikołajczak: Z wyników głosowania jestem zadowolony, ale jako mieszkaniec i funkcjonariusz publiczny jestem przerażony zachowaniem niektórych radnych opozycji, w tym w szczególności wiceministra polskiego rządu. Jako polityk Platformy Obywatelskiej się z tego jednak cieszę, bo ta formacja wystawia sobie sama świadectwo, co przełoży się na wyniki PiS-u w kolejnych wyborach.
Ł.R.: W takim składzie będziecie się spotykać jeszcze przez 3 lata, może jednak spróbować poprawić wzajemne relacje?
J.M.: Sytuacja w Radzie Miasta jest wypadkową zachowań każdego jednego radnego z 31 osobowego składu. Są radni, którzy nic nie wnoszą do samorządu, są tacy co wnoszą merytoryczny wkład, ale te mamy radnych, którzy wnoszą jedynie zamęt.
Ł.R.: Czyli nie widać szansy na poprawę…
J.M.: Radnych do końca kadencji nie zmienimy. Mój stosunek do Prawa i Sprawiedliwości wynika z zachowania radnych tej formacji, ale też polityki jaką prowadzi ta formacja w naszym kraju. Nie możemy udawać, że nie widzimy działań posłów PiS-u, z którymi współpracują przecież radni.
Ł.R Radni PiS-u zarzucają wam, że nie było głębszej dyskusji nad ich poprawkami budżetowymi.
J.M.: Gdyby przewodnicząca Matowska tak procedowała, jak był w czwartek budżet państwa, gdzie nad poprawkami opozycji nie podjęto nawet dyskusji, a zostały wszystkie odrzucone blokiem, to sesje wyglądałyby zupełnie inaczej.
Ł.R.: Czy jest Pani zadowolona z przebiegu ostatniej sesji?
Grażyna Szabelska: Mi taki styl prowadzenia obrad nie odpowiada. Sesje powinny się skupiać na merytorycznych dyskusjach.
Ł.R. Jaki jest Pani największy zarzut do radnych Koalicji?
G.Sz.:Na ostatniej sesji nie chciano się nawet pochylić nad naszymi poprawkami do budżetu. Dołożyliśmy pewnych wysiłków, aby je przygotować, ponieważ chcemy poprawiać przestrzeń wokół nas. Od lat mamy sytuację, że wszystkie nasze propozycje są traktowane z góry jako do odrzucenia.
Ł.R.: Radny Mikołajczak, z którym rozmawiałem dzisiaj, wskazał, że w Radzie Miasta w odróżnieniu od Sejmu, nie odrzucono wszystkich poprawek opozycji jednym blokiem, a w Sejmie to wasza formacja ma większość.
G.Sz.: My nie zgłosiliśmy jak w Sejmie prawie 900 poprawek ja zgłosiłam osobiście 5, było łącznie ich około 10. Sesja trwała 11 godzin, ubolewam, że nie poświęcono na niej chociażby godziny na dyskusję merytoryczną o poprawkach.
Ł.R.: Przewodniczący klubów opozycyjnych wskazywał też na zachowania radnych waszego klubu, którzy demolują obrady. Sam uważam, że trudno dyskutować, gdy odpowiedzi prezydenta na pytania są przerywane okrzykami ,kłamca”.
G.Sz.: Czasami emocje biorą górę, są one jednak też emanacją tego jak prowadzone są obrady. Dobrze sytuację niech zobrazuje przykład z szybko zamykaną listą mówców, przez co nie każdy radny, który chciałby zabrać głos w dyskusji może to uczynić. Brakuje tutaj moim zdaniem odrobiny dobrej woli…
Ł.R.: W tej sprawie mogę przyznać Pani rację, bowiem rozwiązania techniczne do zdalnego prowadzenia obrad nie są idealne, do korzystania których przymusiła nas z dnia na dzień sytuacja epidemiczna, ale jak się cofniemy do październikowej sesji, wówczas radni Koalicji wskazywali na pomyłkę w głosowaniu spowodowaną sprawami technicznymi i nie było dobrej woli z waszej strony.
G.Sz: Być może każda ze stron powinna coś zmienić w swoim zachowaniu.