Okres Wielkanocny zapamiętamy głównie z głębokiego lockdownu, zaleceń aby unikać spotkań w zbyt szerokim gronie rodzinnym, a także prawie pustych kościołów w Wielkim Tygodniu. O przyczynach decyzji z tamtego okresu mówił we wtorek na Komisji Zdrowia wiceminister Waldemar Kraska. Komisja poświęcona była przygotowaniom do ewentualnej drugiej fali COVID-19.
– To jest wciąż w sferze domysłów, że taka druga fala się pojawi – ocenił wiceminister zdrowia Waldemar Kraska – Musimy być na to przygotowani, choć wiąże to ze sobą ogromne koszty.
Wiceminister Kraska poinformował posłów, że mniej więcej tydzień przed świętami odbyła się narada z udziałem ekspertów zajmujących się chorobami zakaźnymi, którzy wyrazili obawę, że mniej więcej tydzień po Wielkanocy w Polsce zabraknie respiratorów – To była to dość przerażająca informacja, ponieważ wszyscy eksperci dowodzili, że migracja Polaków związana ze świętami sprawi, że liczba pacjentów drastycznie przybędzie – wyjaśnił Kraska. Kwiecień był bowiem miesiącem, w którym wciąż przybywało lawinowo nowych chorych (w województwie kujawsko-pomorskim szczyt epidemii odnotowaliśmy 20 kwietnia, gdy było 365 chorych jednocześnie).
– Na całe szczęście to się nie sprawdziło i tych respiratorów starczyło dla wszystkich pacjentów i nie było potrzeby wybierać pomiędzy pacjentem, któremu mogliśmy zaoferować podłączenie do respiratora, a tymi którymi musielibyśmy odmówić – dodał wiceminister Waldemar Kraska.
Jak sobie przypomnimy, to zaraz po świętach zapadły decyzje o odmrażaniu gospodarki. Być może dlatego, że pesymistyczny scenariusz z pierwszej połowy kwietnia się nie sprawdził.
Wiele niewiadomych
Panuje podejrzenie, że na jesień pojawi się druga fala COVID-19, z możliwości jej wystąpienia wychodzi Ministerstwo Zdrowia, stąd też planuje się nadal utrzymywanie szpitali jednoimiennych. Kraska poinformował, że raczej dojdzie do zmniejszenia ich ilości, obecnie jeden taki szpital przypada na województwo, docelowo może być to jeden szpital na trzy województwa. W czerwcu obłożenie łózek dedykowanych chorym na COVID-19 szacowano na około 25%.
– Musimy zachować pewną liczbę łóżek w tych szpitalach jednoimiennych, na wypadek drugiej fazy – wyjaśniał posłom Kraska.
Zyskał Grudziądz
Szpitalem jednoimiennym dedykowanym dla województwa kujawsko-pomorskiego został szpital w Grudziądzu. Placówka, której wysokie zadłużenie uderzyła w kondycję finansową miasta Grudziądza, do tego stopnia, że radni musieli podnieść opłaty lokalne i wprowadzić drastyczne oszczędności. O Grudziądzkim szpitalu wspomniał wiceminister Kraska, wskazując, że dzięki przez 2 miesiące udało mu się wypracował 16 mln zł zysku, co nieznacznie poprawiło jego kondycję finansową.
Być może Ministerstwo Zdrowia zdecyduje ze względów ekonomicznych dalej w ten sposób wspierać Grudziądz, utrzymując status szpitala jendoimiennego po zmniejszeniu ich siatki. Za takim rozwiązaniem może przemawiać położenie Grudziądza na granicy z województwami pomorskim i warminsko-mazurskim.
Inne problemy
W trakcie dyskusji na komisji ujawniły się kolejne wyzwania z jakimi pójdzie zmierzyć się państwu. Największym jest przywrócenie zaufania pacjentów do leczenia szpitalnego. Wiele osób obawia się wizyt w szpitalach w obawie przed koronawirusem. Na posiedzeniu padł nawet zwrot ,,rewitalizacja szpitali”.
Drugi problem dotyczy kadr, mianowicie obecnie pracownicy szpitali jednoimiennych nie mogą pracować dodatkowo w innych szpitalach, aby ograniczyć ryzyko przenoszenia wirusa. Dyrektorzy szpitali jednoimiennych skarżą się, że z tego powodu tracą kadry, a jak wiemy lekarzy w Polsce brakuje. Wiceminister Kraska zakomunikował, że trwają pracę nad zliberalizowaniem tego zakazu.
Zdaniem Brytyjczyków druga fala przyjdzie po nowym roku
Wczoraj pisaliśmy o raporcie opracowanym na zlecenie głównego doradcy Brytyjskiego rządu ds walki z koronawirusem. Wynika z niego, że nowa fala COVID-19 w tym kraju może pojawić się w styczniu i w lutym – i przynieść nawet 250 tys. ofiar – do tej pory w Wielkiej Brytanii zmarło z powodu COVID-19 niespełna 45 osób. Więcej o tym raporcie – Druga fala COVID-19 może być groźniejsza od pierwszej