Jeżeli wybór Komunalnika powinien zostać skontrolowany, to powinna dokonać tego Najwyższa Izba Kontroli

Powoli dobiegają końca prace komisji doraźnych Rady Miasta Bydgoszczy. W toku posiedzeń poświęconych kryzysowi w gospodarce odpadami żaden przełom się nie pojawił, jedynie doszło do kłótni między radnymi, która powagi bydgoskiemu samorządowi nie przynosi, w szczególności, że kłócono się nawet przy przedstawicielach firm zajmujących się odbiorem odpadów.

 

Jakie na dzisiaj możemy przedstawić zatem fakty:

1. System gospodarki odpadami w trzech sektorach działa źle, odpady nie są bowiem odbierane w terminie, z tego też powodu mamy często widok zastawionych ulic pojemnikami i workami.
2. Przygotowany przez bydgoski ratusz przetarg był w swoich zapisach restrykcyjny, w celu utrudnienia dostępu do rynku firmom mogącym sobie na nim nie poradzić.
3. Kluczowa dla wejścia Komunalnika na bydgoski rynek była decyzja Krajowej Izby Odwoławczej.
4. Komunalnik za problemy w realizacji przez siebie usług obwinia COVID-19, korzystając jednocześnie z ochrony prawnej zawartej w tzw. tarczy antykryzysowej.

 

Właściwie punkty 1 i 3 wydają się obecnie główną konkluzją, bowiem wszyscy przedstawiciele firm w branży zgodzili się z tym, że bydgoski przetarg był obarczony wieloma restrykcjami i karami umownymi, czego się w Polsce za często nie robi. Nikt nie był wstanie jednak powiedzieć jakie zapisy SIWZ (specyfikacja zamówienia) były źle przygotowane. Co do kwestii punktu 1, żeby stwierdzić, że system w trzech sektorach nie działa, nie potrzeba było powoływać komisji, bowiem widzimy to doskonale.

 

Pierwotnie oferta Komunalnika jako rażąco niska została unieważniona przez Urząd Miasta. Komunalnik odwołał się od tej decyzji do Krajowej Izby Odwoławczej, która nakazała przywrócić jego ofertę. Czyli kluczowa dla zmiany firmy odbierającej odpady w części Bydgoszczy okazała się opinia KIO. Z tym faktem zgodzili się zgodnie przedstawiciele wszystkich firm zaproszeni na posiedzenia komisji, w tym również Remondisu, ProNatury czy Komunalnika. Rada Miasta nie ma jednak kompetencji, aby kontrolować funkcjonowanie KIO, będące instytucją państwową, stąd też komisja doraźna nie ma możliwości zbadania czy KIO właściwe podeszło do sprawy.

 

Również wielokrotnie radni przyznawali na posiedzeniach, że nie są ekspertami od zamówień publicznych, jedynie pytali się gości co sądzą. Trudno jednak przy niewtajemniczeniu merytorycznym w te zagadnienia, wydać osąd czy SIWZ przetargu był wykonany z należytą starannością.

Znacznie więcej w tej materii mogłaby wyjaśnić już Najwyższa Izba Kontroli, konstytucyjny organ kontroli państwowe, która dysponuje ekspertami od zamówień publicznych. NIK byłaby też wstanie przyjrzeć się postępowaniu odwoławczemu przed KIO. Celem kontroli jest bowiem wskazanie ewentualnych błędów w realizowaniu procedur i prawa oraz opracowanie zaleceń, aby w przyszłości nie popełniać już tych samych błędów. Z racji tego, że miałem okazję przyglądać się pracom komisji doraźnej, moja rekomendacja dla bydgoskiego samorządu na przyszłość jest taka, aby w przypadku podobnych spraw w przyszłości, lepiej przekazywać je profesjonalnym kontrolerom z NIK.