W sobotę w Warszawie odbył się tzw. marsz tysiąca tog, zorganizowany przez prawników przeciwko tzw ustawie kagańcowej, którą przegłosował już Sejm, a obecnie znajduje się na etapie prac w Senacie. Również w Bydgoszczy kilkadziesiąt osób wzięło udział w pikiecie pod pomnikiem Kazimierza Wielkiego, naprzeciwko Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.
Formuła zarówno marszu oraz bydgoskiej pikiety była milcząca. Zamiast komentować, w milczeniu chciano pokazać, że sytuacja zmierza w złą stronę.
Wspomniana ustawa ,,kagańcowa” wprowadzać będzie nowe zasady dyscyplinowania sędziów oraz zakazywać im krytykowania swoich przełożonych. Środowisko sędziowskie uważa, że ustawa będzie służyć rządzącym politykom do walki z nieprzychylnymi sobie sędziami – Wymienione nowe typy deliktów dyscyplinarnych, których wprowadzenie ma ewidentnie podłoże polityczne umożliwią karanie sędziów czy to za orzeczenia podejmowane w wykonaniu orzeczenia TSUE z dnia 19 listopada 2019 r., czy za publiczną krytykę pseudoreformy wymiaru sprawiedliwości. Niezależnie od powyższego mają one na tyle ogólnikowy charakter, że „odpowiednio” stosowane przez upolitycznione organy postępowania dyscyplinarnego umożliwią karanie sędziów niemal za cokolwiek, w myśl zasady „dajcie człowieka a znajdzie się paragraf” – pisze na łamach dziennika ,,Rzeczpospolita” sędzia Dariusz Mazur.
Termin ustawa kagańcowa to nieformalny przydomek projektu ustawy. Nawiązuje on do historycznego sformułowania, bowiem pierwszy raz termin ustawa kagańcowa pojawił się w 1908 roku gdy niemiecki parlament Reichstag zakazywał stosowania publicznie języka polskiego w miejscowościach, w których Polacy stanowili mniej niż 60% obywateli.