Świat nie kończy się pieniądzach i gospodarce

Świat nie kończy się pieniądzach i gospodarce

Skutkiem wprowadzanych niemalże każdego tygodnia obostrzeń jest pogłębianie się recesji gospodarczej, co jest świadomą decyzją rządzących. Krytycy podejmowanych przez rząd decyzji mówią, że poświęcono gospodarkę, w czym mają rację, ale poświęcono ją w celu ratowania najsłabszych członków naszej społeczności narodowej. Wyżej od gospodarki postawiono życie ludzkie, co warto podkreślać.

 

Dzisiaj trudno jest w miarę obiektywnie ocenić, czy działania podejmowane przeciw wirusowi COVID-19 są właściwą drogą. Jest to trudne z tego powodu, że wciąż o koronawirusie wiemy niewiele, naukowcy nie są wstanie nawet wskazać jakimi kanałami wirus transmituje się pomiędzy ludźmi. W tej trudnej sytuacji trzeba jednak jakieś decyzje podejmować, co jest rolą osób sprawujących władzę, którzy ze skutków tych decyzji będą w przyszłości rozliczani.

 

W czwartek przypadła 15 rocznica śmierci papieża Jana Pawła II, postaci do której jako Polacy lubimy często nawiązywać, choć nie zawsze zagłębiamy się w jego dorobek intelektualny. A papież Polak w encyklice ,,Centesimus Annus” uczył, że zysk o ile sam z siebie nie jest niczym złym, to nie może być traktowany jako wartość największa – Kościół uznaje pozytywną rolę zysku jako wskaźnika dobrego funkcjonowania przedsiębiorstwa: gdy przedsiębiorstwo wytwarza zysk, oznacza to, że czynniki produkcyjne zostały właściwie zastosowane a odpowiadające im potrzeby ludzkie — zaspokojone. Jednakże zysk nie jest jedynym wskaźnikiem dobrego funkcjonowania przedsiębiorstwa. Może się zdarzyć, że mimo poprawnego rachunku ekonomicznego, ludzie, którzy stanowią najcenniejszy majątek przedsiębiorstwa, są poniżani i obraża się ich godność. Jest to nie tylko moralnie niedopuszczalne, lecz na dłuższą metę musi też negatywnie odbić się na gospodarczej skuteczności przedsiębiorstwa – napisał papież Jan Paweł II – Celem zaś przedsiębiorstwa nie jest po prostu wytwarzanie zysku, ale samo jego istnienie jaku wspólnoty ludzi, którzy na różny sposób zdążają do zaspokojenia swych podstawowych potrzeb i stanowią szczególną grupę służącą całemu społeczeństwu. Zysk nie jest jedynym regulatorem życia przedsiębiorstwa; obok niego należy brać pod uwagę czynniki ludzkie i moralne, które z perspektywy dłuższego czasu okazują się przynajmniej równie istotne dla życia przedsiębiorstwa.

 

Dzisiaj mówimy jednak o przedsiębiorstwie, ale o państwie jako domu wspólnoty narodowej. Parafrazując możemy powiedzieć, że – wzrost gospodarczy nie jest jedynym celem funkcjonowania państwa (z punktu widzenia obywatela wzrost gospodarczy przekłada się na wyższy poziom życia). I parafrazując dalej, bardzo zrozumiałe wydaje się, że celem istnienia państwa jest stwarzanie warunków do istnienia narodu jako wspólnoty. Wzrost gospodarczy nie może być jednak jedynym regulatorem życia państwowego.

 

Słowa z encykliki papieskiej można było odbierać jako krytykę leseferyzmu, nurtu ekonomicznego, który stawiał zysk jako najważniejszy cel. Nurtu, który zakorzenił się w XIX wieku w Wielkiej Brytanii i został zapamiętany z dzieci pracujących w fabrykach, aby tylko zaspokoić żądze bogacenia się właścicieli tych fabryk. Patrząc na reakcję świata w związku z pandemią COVID-19, to można zauważyć, że w dużej mierze świat od leseferyzmu się odwrócił, bowiem działania w większości państw dążą do tego, aby w pierwszej kolejności chronić życie ludzkie, a dopiero na dalszym planie jest gospodarka. Poświęcamy gospodarkę, aby ratować najsłabszych, schorowanych, którzy w przypadku zarażenia koronawirusem znajdują się grupie najwyższego ryzyka zgonem, ale też po to, aby nie dopuścić do niewydolności służby zdrowia. Minister Łukasz Szumowski ostatnio przestrzegał – Stoimy na brzytwie. Jeżeli państwo się zapadnie, to umrze więcej osób niż na koronawirusa. Nie wszyscy rozumieją sens tych słów – minister przestrzega przede wszystkim przed zapaściom systemu ochrony zdrowia. Już dzisiaj mamy przypadki zamykania klinik, a niekiedy nawet całych szpitali, z powodu zarażenia się koronawirusem personelu.

 

Prawidłem stanu nadzwyczajnego jest to, że decyzje podejmują rządzący, a społeczeństwo się nim podporządkowuje. Leseferyzm przegrał jednak nie tylko w decyzjach rządzących, ale też jak spojrzymy co się dzieje oddolnie, zauważyć możemy jak wielu przedsiębiorców, którzy są zagrożeni recesją, nie szczędzą środków, aby wspierać wolontariat, niekiedy sami się w niego angażując, chociażby drukując przyłbice dla służb na drukarkach 3D. Coraz większa grupa radnych oddaje swoje diety. Tak się rodzi na nowo ludzka solidarność!

 

Nasze życie jest utkane i podtrzymywane przez zwykłych ludzi – zwykle zapomnianych – którzy nie pojawiają się w nagłówkach gazet i magazynów, ani na wielkich wybiegach ostatniego spektaklu, ale bez wątpienia zapisujących dziś decydujące wydarzenia naszej historii: lekarzy, pielęgniarzy i pielęgniarki, pracowników supermarketów, sprzątaczki, opiekunki, przewoźników, stróżów porządku, księży, zakonnice i bardzo wielu innych, którzy zrozumieli, że nikt nie zbawia się sam – mówił o tym fenomenie kilka dni temu papież Franciszek.

 

Nie brakuje jednak w przestrzeni publicznej głosów przemawiający w nurcie leseferyzmu, krytykujących poświęcenie gospodarki, jednocześnie próbujących bagatelizować zagrożenie jakie niesie COVID-19 (pomiędzy 1 a 30 marca dynamika zgonów wzrosła o ponad 1200% i wszystko wskazuje, że w kwietniu będzie równie wysoka, czyli możemy mieć pod koniec bieżącego miesiąca ponad 0,5 mln ofiar). Są to co prawda głosy mniejszości, bowiem żadna z sił politycznych będących w polskim parlamencie wprost takiego poglądu nie wyraziła, natomiast w internecie nie jest trudno znaleźć wypowiedzi stwierdzające, że ,,i tak umierają ludzie chorzy”. Jest to o tyle niebezpieczne, że wypływają one głównie z kręgów konserwatywnych, które z jednej potępiają eutanazje jako najgorsze zło, z drugiej strony się wahają czy poświecenie gospodarki jest warte chronienia najstarszych przed COVID-19. Wraz ze wzrostem recesji, te głosy mogą się nasilać.

 

Już dzisiaj musimy zacząć myśleć co po epidemii koronawirusa. Kilka dni temu analitycy mBanku przewidzieli wzrost bezrobocia w Polsce do końca roku powyżej 10%. Oznacza to, że jak już sobie poradzimy z epidemią – co nie wiadomo kiedy nastąpi – to przyjdzie nam się borykać z recesją. Wtedy również będzie potrzebna solidarność z tymi, którzy wpadną w kłopoty ekonomiczne.

 

Postawienie wyżej ochrony ludzkiego zdrowia i życia od rozwoju gospodarczego to przede wszystkim pokazanie, że cywilizacyjnie wzrasta w nas poczucie bezpieczeństwa. Nie wiem czy byłoby to możliwe we wspomnianym XIX wieku, gdy szczyty popularności przeżywał leseferyzm, gdy praktykowane było jeszcze na świecie na dość dużą skalę niewolnictwo. A gospodarkę odbudujemy!

 


W żaden sposób w niniejszej publikacji nie odnoszę się natomiast do rządowej ,,tarczy”, to jest temat na osobne rozważania.