Panuje w kręgach najbliższych kurii przekonanie, że katolik musi ślepo przyjmować decyzje swojego biskupa, w żadnym wypadku nie mając prawa tych decyzji krytykować. Jednak – Prawo Kanoniczne w kanonie 212 nakłada w niektórych przypadkach wręcz obowiązek wyrażania swojego zdania, nawet jeżeli jest krytyczne. Do korzystania z tego prawa zachęcił liście apostolskim ,,Vos estis lux mundi”.
Przed rokiem diecezja bydgoska przeżywała ważny okres, trwała bowiem peregrynacja kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Obraz odwiedził każdą parafię, wierni na tę okoliczność specjalnie się przygotowywali, proszono w modlitwach o błogosławieństwo dla diecezji. Nikt się nie spodziewał, że niedługo po opuszczeniu tej ziemi przez wizerunek królowej Polski, rozpocznie się okres bardzo trudny dla diecezji. Można powiedzieć, że w pewnym sensie, był to okres próby.
Jeszcze w okresie peregrynacji pojawiła się informacja o pewnej trudnej sprawie sprzed lat, która prowadzona była przed bydgoskim sądem. Mowa o sprawie byłego księdza Pawła K. którego ofiara molestowań domagała się od diecezji bydgoskiej i archidiecezji wrocławskiej odszkodowania. Po zakończeniu peregrynacji premierę miał film dokumentalny braci Siekielskich ,,Tylko nie mówi nikomu”, który szerszemu gronu odbiorców pokazał tę sprawę. Wtedy dyskurs się toczył wokół tego, czy biskup Jan Tyrawa złoży zeznania, bowiem do sądu mu nie było po drodze. Jednym z powodów przesuwania uczestnictwa w rozprawie, jak się udało mi ustalić, były ważne obowiązki w postaci wyjazdu wakacyjnego za granicą.
Pozwoliło to co prawda nieco wydłużyć proces, ale kilka dni temu wypadł dla bydgoskiej kurii dotkliwy wyrok. Tutaj największym problemem nie jest kwota 150 tys. zł odszkodowania, ale uznanie tym wyrokiem, że hierarchowie dopuścili swoim działaniem, albo niewyjaśnionym brakiem działania, do czyjeś krzywdy.
W podobnym okresie doszło też do kolejnych zaskakujących wydarzeń, jak odwołanie ks. Romana Kneblewskiego z funkcji proboszcza, bez przedstawienia przekonujących powodów, zostawiając sąd nad kapłanem opinii publicznej. W tym samym czasie doszło do kontrowersyjnych zmian w Wiatraku. W obu przypadkach wierni pisali petycje, na które biskup pozostał głuchy. Wiele osób te zdarzenia jednak utożsamiały ze sprawą o odszkodowanie, bowiem czas wykonywania tych kontrowersyjnych ruchów przez biskupa zbiegł z oczekiwaniem opinii publicznej, aby biskup złożył w końcu zeznania. Pojawiły się nawet myśli, że biskup tematem księdza Kneblewskiego i Wiatraka chce odwrócić uwagę o skutków pedofilii. Intencje swojego działania zna jednak tylko biskup. Dale mieliśmy natomiast budzące wątpliwości z punktu widzenia prawa kanonicznego wprowadzenie proboszcza na Plac Piastowski, choć wyraźnie jest napisane, iż nie można tego uczynić przed rozpatrzeniem rekursu. Taki ruch może przynieść kurii problemy formalne, bowiem przy kwestionowaniu reprezentacji prawnej parafii, może być problem np. z rozliczeniem dotacji.
,,To kultura i religia nas obroniły”
Jesienią wybuchła natomiast awantura o parkowanie przed Katedrą, w związku ze zmianami w organizacji ruchu na terenie starówki. Większość osób nieżyjących specjalnie polityką, z którymi rozmawiałem, dziwiło się o co chodzi, nie potrafiąc pojąć po co ten błahy spór. Być może odpowiedź na to pytanie znajdziemy w homilii biskupa z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, w której tłumaczył fenomen obudzenia Polaków do walki o niepodległość – To zamach na religię wywołał reakcję sprzeciwu i kontrakcję. Religia okazała się pierwszym polem starcia i pierwszą sprawą, o którą trzeba było walczyć. Wówczas także okazało się, że przyczyną tego stanu rzeczy jest utrata państwowości, niepodległości państwowej, a dokonali tego ci sami, którzy teraz chcą unieważnić religię. I tak oto walka o religię stała się równocześnie walką o wolność państwową, walka o narodowość walką o religię. To stąd bierze się ta zbitka słowna Polak-katolik, którą najpierw wymyślił car, aby tym samym zohydzić swojemu narodowi, Rosjanom wyznania prawosławnego, naród polski, bo katolicki.
W piśmie jakie skierował biskup do prezydenta Bydgoszczy, w związku ze zmianą organizacji ruchu, wybrzmiało stwierdzenie, że ratusz ,,narusza wolność Kościoła”. Nie wiem jaka intencja towarzyszyła biskupowi w pisaniu tego listu, ale być może było to właśnie zbudowanie osi sporu wokół władzy walczącej z Kościołem, tak jak to było ponad sto lat temu. To się jednak na szczęście nie udało, bowiem aktywnie za biskupem w tym sporze stanęło kilkadziesiąt osób, które chociażby zbierały podpisy, przez co nie doszło zbytnio do eskalacji tego sporu. Pozostaje jednak jeszcze problem bierności środowisk katolickich w Bydgoszczy.
Kanon 212 § 3 Kodeksu Prawa Kanonicznego:
Stosownie do posiadanej wiedzy, kompetencji i zdolności, jakie posiadają, przysługuje im prawo, a niekiedy nawet obowiązek wyjawiania swojego zdania świętym pasterzom w sprawach dotyczących dobra Kościoła, oraz – zachowując nienaruszalność wiary i obyczajów, szacunek wobec pasterzy, biorąc pod uwagę wspólny pożytek i godność osoby – podawania go do wiadomości innym wiernym.
Nie można wszystkich mierzyć jedną miarą, bowiem w ostatnich miesiącach było kilka osób, które z odwagą wyrażały swoje stanowisko. Po emisji filmu ,,Tylko nie mów nikomu” rozmawiałem z kilkoma osobami z kręgów prawicowych, które znając pewne przykre sytuacje ze swoich kręgów parafialnych, twierdziły iż nie będą bronić biskupa w tej sprawie i faktycznie taką przyjęły później postawę. Wiem natomiast, że wiosną ubiegłego roku ze strony duchowieństwa były podejmowane kroki, aby uzyskać wsparcie od polityków, ci drudzy jednak zachowali się na tyle mądrze, że nie dali się wplątać. Wiele środowisk nazwijmy to katolickich przyjęło jednak postawę bierności, a nawet niekiedy włączało się chociażby w próbę eskalowania sporu o parkowanie. I to właśnie te środowiska nie zdały tego egzaminu. Gdy biskup enigmatycznie odnosił się do poważnych zarzutów o tolerowanie mającego problemy z prawem za czynności pedofilskie kapłana – milczano, gdy robiono czystki z ludźmi przez lata budującymi Wiatrak – milczano; gdy wprowadzano nowego proboszcza na Plac Piastowski, choć rozpatrywanie rekursu nawet się nie rozpoczęło – też milczano.
Trzeba wspomnieć o jeszcze jednej kwestii, choć już bezpośrednio z kurią nie związaną – w ubiegłym roku ujawniliśmy, mowa o inicjatywie budowy polskiej parafii we Lwowie. Zorganizowany kilka lat temu lot gołębi z Brukseli do Polski przyniósł na ten cel dochód w wysokości ponad 91 tys. zł. Na Ukrainę ostatecznie trafiło mniej niż 70 tys. zł, a pozostałe środki zostały w bydgoskiej organizacji. Mi osobiście byłoby wstyd pobierać wynagrodzenie z tej puli, są jednak jak widać różne moralności.
Jesteśmy tuż po obchodach 100 rocznicy powrotu Bydgoszczy do Polski. W okresie zaboru pruskiego, gdy polscy bydgoszczanie toczyli wręcz heroiczną walkę o zachowanie polskiego charakteru tego miasta, wspaniałe karty zapisali kapłani, można powiedzieć bydgoski Kościół, będący bastionem polskości. Zasługiwało to na pewno na szczególne wyeksponowanie, ale nie było ku temu niestety warunków, w styczniu mieliśmy bowiem medialnie otwarty konflikt o parkowanie pod Katedrą, konflikt groteskowy, który powodował ryzyko, że mogłaby pojawić się pokusa, aby tamte piękne karty niepodległościowe wykorzystać do bieżącego sporu politycznego.
Z konsekwencjami wydarzeń z ostatniego roku bydgoski Kościół będzie się borykał przez kolejne lata, także po odejściu biskupa Jana Tyrawy, który zresztą zbliża się ku wiekowi emerytalnemu. Nie będzie można jednak zwalać odpowiedzialności na ,,lewaków”, czy ,,masonów”, bowiem do tego wszystkiego doprowadziło przede wszystkim kierowanie się interesami nie wspólnoty, lecz partykularnymi interesami.