Polacy jako naród mieli dość trudną historię – okres ponad wieku zaborów, do tego po II wojnie światowej kilkadziesiąt lat PRL – które nauczyły nas radzenia sobie pod rządami okupantów. Od jakiś dwóch tygodni niektórzy politycy lokalnej Konfederacji wręcz apelują do restauratorów, aby otwierali swoje lokale pomimo obostrzeń i buntowali się przeciwko rządowi. Mamy zatem do czynienia wręcz z dążeniem do anarchii. Poza pojedynczymi lokalami, restauratorzy tego apelu jednak nie posłuchali.
Patrząc historycznie można zauważyć, że zaradność i kombinowanie weszły nam w krew, nie tak daleko od Bydgoszczy mieliśmy słynną sprawę wozu Drzymały, który swoim sprytem poradził sobie z pruskimi urzędnikami, czym dzisiaj budzi w podręcznikach z historii podziw. Dzisiaj jednak pod okupacją Polska się nie znajduje, a obostrzenia wynikają z epidemii COVID-19. Taki obraz światowego spisku masońskiego przeciwko Polsce może wynikać z wypowiedzi jakie na YouTube publikuje poseł Grzegorz Braun – nie mi oceniać, czy on w to wierzy, czy robi to czysto cynicznie pod grupę wyznawców, ale bądźmy poważni. Zbuntowanie się restauratorów nie zakończy pandemii, tak samo jak jej odwołanie przez jakiegoś polityka. Przedłużanie się obostrzeń wynika z tego, że realne jest ryzyko wystąpienia trzeciej fali COVID-19, która może okazać się jeszcze bardziej śmiertelna od drugiej, z którą borykaliśmy się od jesieni. Szczególnie niepokojąca jest stwierdzona w Wielkiej Brytanii mutacja. Obostrzenia mają służyć bezpieczeństwu obywateli, a nie celowemu ich uciskowi jak to próbują niektórzy przedstawiać. Nawet jeśli to prawo nie jest doskonałe – w tym zakresie pojawia się wiele opinii wskazujących na błędy legislacyjne, to celowe ich obchodzenie jest skrajnie egoistyczne i nieodpowiedzialne.
Wczoraj informowaliśmy, że w grudniu w województwie kujawsko-pomorskim stwierdzono 3,5 tys. zgonów, o 1,4 tys. więcej niż w grudniu 2019 roku. Są to ofiary COVID-19, ale też osoby,którym nadwyrężona pandemią służba zdrowia nie była wstanie pomóc. Patrząc obrazowo – to jakby w grudniu tylko z tego powodu, że jest pandemia, z mapy naszego regionu zniknęło całe Rynarzewo wraz z populacją.
Rzeczą zrozumiałą jest to, że politycy opozycji stają po stronie niezadowolonych z sytuacji przedsiębiorców. W pewnym sensie też po to jest w demokratycznym społeczeństwie opozycja, aby stawać w obronie grup mających w danym momencie gorsze relacje z rządem. To czy rząd robi wystarczająco dużo, aby wesprzeć branże, które najbardziej cierpią na lockdownie, to kwestia dyskusyjna. W Bydgoszczy zauważyć można jednak przekroczenie pewnej granicy przez Konfederację i pójście o krok dalej – mamy bowiem do czynienia z namawianiem i agitacją wśród przedsiębiorców, aby ci zaczęli się buntować przeciwko rządowi. Jest to działanie skrajnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne, z czego osoby biorące udział w tym procederze mogą sobie do końca nie zdawać sprawy – jeżeli bowiem uznamy, że rząd nie ma legitymacji do rządzenia, skoro wszystkie regulacje będzie można podważać, to nie mamy ośrodka władzy i tworzy się anarchia.
Bydgoscy restauratorzy zachowują się bardzo odpowiedzialnie i poza pojedynczymi lokalami prawie wszyscy stosują się do obostrzeń, choć jest to dla ich biznesów czas trudny. O bydgoskich restauratorów trzeba się upominać, chociażby dlatego, że ich wysiłek ostatnich lat pozwolił ożywić bydgoskie centrum. Pomagać trzeba jednak z głową, a nie próbując ich wepchnąć w konflikt, aby budować na tym swoją przydatność polityczną.