Czy jesteśmy wstanie jako Polacy zdeklasować wielkie porty jak Hamburg, Antwerpia i Rotterdam?

Dzisiaj pragnienia Polaków są zupełnie inne niż przed stu laty, gdy Polska odzyskiwała niepodległość. Dzisiaj sama radość z tego, że mamy suwerenne państwo to trochę za mało, mamy bowiem pragnienia, aby być jednym z ważniejszych narodów w Europie, do czego mamy predyspozycję, w końcu jesteśmy jednym z największych państw w Unii Europejskiej. Narodowe Święto Niepodległości to dzień dumy, ale też czas do refleksji nad przyszłością.

Żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości niż ta, która wyłoniła się po I wojnie światowej. Dzisiejszy porządek w Europie oparty na funkcjonowaniu Unii Europejskiej jest znacznie bardziej stabilny od ładu wersalskiego, gdzie już w 1919 roku były głosy, że ten ład nie jest trwały i kolejna wielka wojna to kwestia czasu.

 

Dzisiaj z jednej strony mamy swobodę wyboru miejsca zamieszkania w całej Unii Europejskiej oraz dobę rywalizacji gospodarczej między państwami czy regionami. Wynika ona przede wszystkim z podstaw gospodarki rynkowej, zdrowa rywalizacja powinna natomiast prowadzić do tego, że Europa rozwija się szybciej.

 

Polskie ambicje logistyczne

Jedną z płaszczyzn tej rywalizacji jest rozwój logistyki, w ostatnich latach szczególnie widoczny w rozwijającej się wymianie handlowej na linii Europa – Azja. Na północy Europy rynek morski zdominowany jest przez niemiecko-holenderskie porty, szczególną rolę odgrywają tutaj: Hamburg, Antwerpia i Rotterdam. Dzisiaj nie ma nawet sensu porównywać ich wyników z polskimi portami: Gdańskiem, Gdynią, Szczecinem i Świnoujściem, bowiem jeszcze nie jesteśmy na ich poziomie. Co nie oznacza, że za kilka lat nie może się to zmienić. Trzeba uczciwie powiedzieć, że w ostatnich latach wiele się zmieniło, wzrost przeładunków w polskich portach sprawił, że co powoli mogą rzucać wyzwania wspomnianemu Hamburgowi.

 

Jeszcze do niedawna Polska była jedną z kluczowych stref dla portów w Hamburgu, wynikało to z tego powodu, że szybciej można było dowieść ładunki do Hamburga niż np. do Gdyni. Przed dekadą pamiętam apel do rządzących w Polsce, w tej sprawie konfederacji pracodawców Lewiatan. Po dekadzie polskie porty odgrywają już istotniejszą rolę, w ciągu ostatnich 20 lat przeładowują dwa razy więcej masy, choć jak spojrzymy na zachód kraju – województwa wielkopolskie czy lubuskie, to nadal dominuje tam Hamburg.

 

– 92% intermodalu z Wielkopolski idzie do Hamburga – mówił o niedawnych wynikach, prezes spółki Terminal Intermodalny Bydgoszcz-Emilianowo Paweł Bukowski, podczas I Bydgoskiego Forum Bursztynowego Szlaku – Teraz jest lepiej, ale wciąż jest większość.

 

{youtube}SrsFLaB7egI{/youtube}

 

Bukowski wskazał na konieczność poprawy infrastruktury. Sytuację może poprawić zakończenie budowy drogi ekspresowej S-5, a także modernizacja linii kolejowej nr 201. Te inwestycje przebiegają przez Bydgoszcz, stąd też bydgoski węzeł może odgrywać kluczową rolę w rozwoju polskiej logistyki.

Porty w Gdańsku i w Gdynii liczą, że uda się w ciągu dekady zwiększyć przeładunki o ponad 50%.

 

Piszę o tym nie bez powodu w przededniu 103 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Za kilka miesięcy Port Morski w Gdyni będzie obchodził swoje 100-lecie, natomiast rozwijanie znaczenie polskiej logistyki to element budowy silnej gospodarki (transport i logistyka odpowiada dzisiaj za ponad 6% PKB w Polsce) i silnej pozycji Polski w Europie.