Niepokorni restauratorzy unikają kar

Na wiosnę kilku bydgoskich restauratorów postanowiło wyłamać się spod obostrzeń i pomimo zakazów wydanych przez Radę Ministrów przyjmowali klientów. Spotkało się to początkowo ze stanowczą reakcją policji i sanepidu, były nakładane mandaty liczone w tysiącach złotych. Jak się jednak dowiadujemy – w sprawach, którym się przyglądaliśmy zostały one ostatecznie anulowane. Głównie z powodu wątpliwości co do podstawy prawnej.

Już od momentu pojawienia się pierwszych obostrzeń wiosną 2020 roku niektórzy prawnicy wskazywali, że są one niekonstytucyjne. Chodziło głównie o to, że zgodnie z Konstytucją tak daleko idące ograniczenia swobód obywatelskich można wprowadzić jedynie na drodze ustawy, ewentualnie wprowadzić stan wyjątkowy, wówczas kompetencje regulowania zakazów zyskałaby Rada Ministrów. Ominięto jednak te konstrukcję i obostrzenia regulowała swoimi obostrzeniami Rada Ministrów. Później zasadność tych wątpliwości potwierdziły sądy, które zaczęły unieważniać kary za łamanie obostrzeń epidemicznych wskazując na wprowadzenie ich niezgodnie z Konstytucją.

 

W październiku wprowadzono dość daleko idące obostrzenia dla gastronomi – pierwotnie tylko na dwa tygodnie, ale w praktyce obowiązywały one aż do maja. Część restauratorów na wiosnę zaczęła się buntować, w Bydgoszczy nie było to co prawda aż tak powszechne zjawisko, ale kilka lokali się otworzyło. Nakładane były kary, które w rezultacie są uchylane. Jeden z restauratorów przyznaje nam, że otrzymał mandat w wysokości 10 tys. zł, który został ostatecznie anulowany.