Jan Rulewski i Antoni Tokarczuk, to jedne z najbardziej wyrazistych postaci bydgoskiej Solidarności – pierwszy przez długie lata zasiadał w parlamencie, drugi miał może karierę polityczną krótszą, ale przez dwa lata piastował tekę ministra środowiska. W Bydgoszczy do legendy przeszedł natomiast konflikt jaki dzieli ich już od kilku dekad. 40. rocznica obchodów Bydgoskiego Marca 1981 to kolejny jego epizod.
Gdy dwa tygodnie temu odbywała się konferencja prasowa z udziałem obu panów, prezydenta Bydgoszczy Rafała Bruskiego, przewodniczącej Rady Miasta Moniki Matowskiej oraz reprezentującego środowiska chłopskie Wojciecha Mojzesowicza, wydawać mogło się, że do 40. rocznicy dawny konflikt się zakończył.
Tokarczuk przez lata zarzucał Rulewskiemu przerost osobistych ambicji, bowiem w latach 80. rywalizował z Lechem Wałesą o kierowanie NSZZ Solidarność, robił to jednak porywczo i nieodpowiedzialnie. Rulewski nie był Tokarczukowi jednak dłużny, zarzucając iż ten przypisuje obie sukcesy na które nie miał wpływów.
40 lat później
Jak spojrzymy na przebieg uroczystości z zakończonego tygodnia to można nawet wysnuć opinie, że zostały one ułożone pod postać centralną Jana Rulewskiego.
Gdy 16 marca pod siedzibą dawnego ZSL przy ulicy Dworcowej rozpoczynały się uroczystości związane z rozpoczęciem strajku chłopskiego, ze strony rolników szedł wyraźny sygnał, że nie podoba im się marginalizowanie przez weteranów z Solidarności robotniczej, roli chłopów – Mamy wrażenie, że Marzec Bydgoski zapomina o tym i ginie to w opinii publicznej. Ginie to też niekiedy w opracowaniach historycznych – wyraził ubolewanie prowadzący uroczystości Łukasz Zbonikowski.
– Chce podziękować Regionowi Bydgoskiemu, panu Tokarczukowi i Rulewskiemu, bo oni wsparli rolników w proteście. Ważne jest dla nas, abyśmy nie zmieniali historii. Kiedyś ktoś mi powiedział – nieważne co kto mówił, ważne kto co napiszę – wypowiadał się dość dosadnie Wojciech Mozjesowicz, zarzucając, że wydarzenia Bydgoskiego Marca się koncentrują głównie na 19 marca, a zapomina się o sprawie chłopskiej od której się zaczęło i na której się skończyło, bowiem kryzys bydgoski zakończyła rejestracja rolniczej Solidarności.
19 marca przeszło do legendy
19 marca przedstawiciele rolniczej Solidarności przyszli na posiedzenie Wojewódzkiej Rady Narodowej, chcąc się wstawić za rolnikami, wśród nich byli Rulewski i Tokarczuk. Zostali wyrzuceni siłą przez ZOMO, najbardziej poszkodowany został Jan Rulewski. Patrząc z perspektywy czasu nie sposób nie zauważyć, że ten przykry incydent przyśpieszył jego karierę polityczną. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że to Rulewski duży wkład wniósł w budowanie kultu 19 marca, bowiem taka narracja stawia go jako głównego bohatera Bydgoskiego Marca 1981 roku. Jedna z ulic, przy której zlokalizowany jest Urząd Wojewódzki nosi imię 19 Marca 1981.
Dwa dni po słowach Mojzesowicza, w Sejmie marszałek Elżbieta Witek pozwala sobie nieco zmodyfikować przebieg obrad Sejmu, prosi posłów o powstanie, wita obecnego na galerii Jana Rulewskiego i czyta treść uchwały upamiętniającą Bydgoski Marzec 1981. Uchwała jednoznacznie stawia w centrum wydarzenia z 19 marca, marginalizując rolę rolników. Większość posłów pierwszy raz treść tego apelu usłyszała w tym momencie, nikt poza Konwentem Seniorów nie miał do niego wglądu, stąd też nie była to uchwała nawet przedyskutowana. Gdy marszałek zaproponowała przyjęcie uchwały przez aklamację, zgłaszanie uwag czy poprawek było już niezręczne.
Ostatnim epizodem podkreślającym zwycięstwo narracji Rulewskiego w tych obchodach, było uroczyste wręczenie mu medalu w piątek 19 marca przez prezydenta Andrzej Dudę, w obecności premiera Mateusza Morawieckiego.
Najpierw zarzucał władzy autorytaryzm, a teraz wypina pierś po order
Antoni Tokarczuk w piątkowych uroczystościach nie uczestniczył, bowiem został zakażony COVID-19. Wydarzeń nie pozostawił jednak bez komentarza, dolewając oliwi do ognia, pisząc list do prezydenta i premiera, w którym pozwala sobie przyrównywać komunistów do rządów PiS – Wybaczcie Panowie, ale Wasze hołdy i hymny pochwalne kierowane w naszą stronę, stronę uczestników bydgoskiego marca, są dla mnie tylko niewiele znaczącymi, propagandowymi frazesami. Gdybyście chcieli poznać i uznać wymowę naszej postawy, istotę tego co się wtedy zdarzyło, zrozumielibyście, że władza unikająca dialogu, uważająca, że w majestacie swojego, narzuconego porządku prawnego, posługująca się przemocą, skazana jest na odejście w niesławie do lamusa historii.
Tokarczuk zarzuca również Rulewskiemu hipokryzję – Senator, który w więziennym pasiaku, niecałe trzy lata temu protestował, wołając z mównicy senackiej, że „kraj przekształca się systematycznie w zakład karny” teraz prężył pierś przed Panem Prezydentem na przyjęcie Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski. A przecież tamto jego ostrzeżenie przed skutkami łamania konstytucji i deptania praworządności, pod Waszymi Panowie rządami, dzisiaj jest jeszcze bardziej aktualne.
21 lipca 2017 roku Jan Rulewski przyszedł do Senatu w więziennym drelichu, tym happeningiem protestując przeciwko rządowej ustawie o Sądzie Najwyższym.
To bardziej ciekawostka dla weteranów
Wpis Tokarczuka wywołał emocje na Facebook-u, głównie wśród osób mentalnie związanych z Bydgoskim Marcem 1981 roku, jedni mu gratulują, drudzy krytykują za brak taktu. Osób nie żyjących sporem obu aktorów raczej to specjalnie nawet nie zainteresuje, za kilka lat może być to ciekawostka historyczna.